Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Dzik: Ekologiczne niekonsekwencje Brukseli

0
Podziel się:

Szczęśliwym zbiegiem okoliczność, Polska jest krajem, który posiada spore nadwyżki praw emisji dwutlenku węgla, na czym możemy nieźle zarobić.

Dzik: Ekologiczne niekonsekwencje Brukseli

*Szczęśliwym zbiegiem okoliczność, Polska jest krajem, który posiada spore nadwyżki praw emisji dwutlenku węgla, na czym możemy nieźle zarobić. Nie zmienia to faktu, że cała stojąca za tym idea jest dość problematyczna. *

Handel prawami emisji to rzadki przypadek próby połączenia mechanizmów rynkowych z ideą ochrony środowiska. Niestety, w obecnej formie nie jest to próba zbyt udana, bo _ zawartość rynku w rynku _ zbliża się w niej do stężeń homeopatycznych.

Któż bowiem ustala limity emisji, a tym samym wolumen CO2, którym mogą handlować poszczególne kraje? Urzędnicy w Brukseli. Kto decyduje, na jakie cele mogą iść pozyskane z tego pieniądze? Inni urzędnicy. Kto w Polsce wyda większość pieniędzy? Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, czyli kolejni urzędnicy.

Problemu może nie byłoby, gdyby to urzędnicy emitowali te całe 500 mln ton CO2, ale tego już niestety nie robią. Robią to przedsiębiorstwa. I to nie tylko państwowe. Mamy więc do czynienia z rodzajem hybrydowego centralnego planowania, którego nie powstydziły się niejeden innowacyjny socjalistyczny planista.

Zysk dla przeciętnego obywatela z handlu prawami emisji wydaje się zatem dość iluzoryczny. W przeciwieństwie do kosztu oleju napędowego, który zdrożeje o kilkanaście groszy, bo musimy dostosować minimalną stawkę akcyzy do unijnych wymogów. Bo w unijnej gospodarce rynkowej odpowiednio wysokie podatki mają priorytet tak wysoki jak ekologia.

Swoją drogą to ciekawe, że proekologiczna Bruksela nie przejmuje się za bardzo faktem, że większość obywateli UE kupuje auta z silnikiem diesla, które emitują dużo więcej zanieczyszczeń niż silniki benzynowe. Gdyby cena paliwa była niska, zdecydowana większość ludzi wybierałaby ekologiczną benzynę.

Ekologicznych niekonsekwencji jest zresztą w Unii niemało. Krucjata przeciw klasycznym żarówkom, których energooszczędne zamienniki są drogie i zawierające silnie trujące substancje. Wymogi pozyskiwania energii ze źródeł odnawialnych, co owocuje stawianiem szpecących krajobraz wiatraków, których wybudowanie kosztuje więcej niż cały pozyskany z nich prąd.

Co ciekawe, te wszystkie kosztowne ekologiczne eksperymenty mogą dawać efekt mizerniejszy niż po prostu nie wpływanie na naturalny bieg rzeczy, który jakoś sam się reguluje. Niedawno okazało się, że substancje uwalnianie przy spalaniu benzyny ołowiowej odbijały promienie słońca, hamując efekt cieplarniany. Tak oto rozwiązanie jednego problemu ekologicznego - czystszej benzyny - nakręca drugi - ocieplania klimatu.

Samoregulacja to jednak rzecz w biurokracji wykluczona. Biurokrata musi dzielić, ograniczać, kanalizować i przyznawać koncesje. A potem opić sukces kolejnych centralnych regulacji kieliszkiem wybornego szampana - w którym na szczęście bąbelków CO2 nikt jeszcze nie limituje.

Autor jest ekonomistą specjalizującym się w zagadnieniach racjonalności,
ekonomii behawioralnej i psychologii hazardu

wiadomości
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)