Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Dzik: Najdroższe nogi świata. Niekoniecznie najzgrabniejsze

0
Podziel się:

Świat sportowy żyje sumą 80 milionów funtów, jaką Real Madryt zapłacił za piłkarza Cristiano Ronaldo. Sensowność tak wysokiej wyceny jakiegokolwiek zawodnika kwestionowali nie tylko niektórzy komentatorzy sportowi, ale nawet szef UEFA Michael Platini.

Dzik: Najdroższe nogi świata. Niekoniecznie najzgrabniejsze

Całą sprawę można by skwitować wzruszeniem ramion i stwierdzeniem, że ceny piłkarzy ustala w końcu rynek. Niemniej fenomen sportowych transferów wart jest głębszej analizy.

Ronaldo ma zapewne ciekawsze życie niż, dajmy na to, kasjerka hipermarketu. Co bardziej wrażliwe osoby mogą jednak dostrzec w futbolowych transferach nowoczesną i cywilizowaną formę handlu ludźmi. Jest coś niepokojącego w tym, że piłkarscy menedżerowie angażują coraz większe sumy by zdecydować o losie wybitnego, ale przecież poczciwego chłopaka z prowincji. Niepokojącego nie tylko etycznie, ale i ekonomicznie.

Pamiętam konsternację, jaka zapanowała gdy rosyjski miliarder Roman Abramowicz kupował parę lat temu Chelsea London. Postrzegano to niemal jako swoistą profanację. Dziś takie transakcje nikogo już raczej nie zdziwią. Jest zapewne kwestią czasu, jak obok ekscentrycznych oligarchów do gry wkroczą wyspecjalizowane fundusze inwestycyjne.

Futbolowe transfery to element szerszego zjawiska, gdy szeroko rozumiane gwiazdy - nie tylko sportowe - są postrzegane jako coraz droższa, ale wciąż opłacalna inwestycja. Rosną ceny zawodników, wielomilionowe honoraria aktorów czy premie od sponsorów za bycie tzw. _ ambasadorem marki _.

Zjawisko płacenie znacznych sum za zawodnika pojawia się już nie tylko w klasycznym sporcie, ale i w rywalizujących na arenie międzynarodowej drużynach graczy komputerowych, co jeszcze niedawno wydawałoby się totalną egzotyką.

Swój udział w torcie chcąc mieć również amatorzy z małym portfelem. Ciekawym zjawiskiem jest choćby rejestracja domen internetowych z nazwiskiem wschodzących gwiazdek sportu czy estrady. Jeśli debiutująca gwiazdka zostanie dużą gwiazdą, taką domenę będzie można odsprzedać z olbrzymim przebiciem.

Czy czegoś nam to nie przypomina? Szybujące ceny, radosny optymizm typu _ może być tylko drożej _, swoista demokratyzacja rynku oraz, wybaczcie to określenie, towar, którego realna wartość jest niby wysoka, ale jednak nieco krucha i wirtualna.

Bańki spekulacyjne dzielą się na tradycyjne, występujące regularnie - jak choćby związane z rynkiem nieruchomości oraz, z braku lepszej nazwy, innowacyjne, jak choćby Blue Chipy. Setki milionów inwestowane w gwiazdy sportu to dobry potencjał na taką innowacyjną, niespotykaną dotąd bańkę.

Oczywiście nie zdarzy się to za rok czy dwa. Rynek mimo wszystko jest umiarkowanie duży i na razie dość hermetyczny. Niemniej ścieżkami, które przecierał Abramowicz pójdą inni i może za jakiś czas udziałami w napastniku FC Barcelona będzie się handlowało tak samo jak akcjami spółki giełdowej.

Bańka _ sportowa _ byłaby o tyle ciekawsza od wcześniejszych, że konkretny człowiek byłby nie tylko podmiotem, ale i przedmiotem inwestycji. Może się wtedy zdarzyć, że dzisiejsze bożyszcze tłumów stanie się, i to nie z własnej winy, jutrzejszym obiektem agresji rozczarowanych inwestorów. Zatem wspomniana posada kasjerki hipermarketu ma jednak szansę być lepszą od tej, którą ma Ronaldo.

Autor jest ekonomistą specjalizującym się w zagadnieniach racjonalności,
autorem publikacji z zakresu ekonomii behawioralnej i psychologii hazardu. Współpracuje z miesięcznikiem psychologicznym _ Charaktery _.

Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)