Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Dzik: Państwo wymyśliło podatek od... chęci do gry

0
Podziel się:

Wyobraźmy sobie system podatkowy, w którym kupując po jednym dżemie w dwóch sklepach zapłacimy inny podatek niż kupując dwa dżemy w jednym sklepie. Czysta paranoja! Nie dla naszych ustawodawców...

Dzik: Państwo wymyśliło podatek od... chęci do gry

Nabywając zakład Dużego Lotka za 2 zł, płacimy 40 groszy tzw. dopłaty, para-podatku naliczanego na podobnej zasadzie jak podatek od wartości dodanej i przeznaczonego na rozwój sportu i kultury.

W ramach szukania dodatkowych źródeł dochodu na budowę infrastruktury na EURO 2012, już dwa lata temu narodziła się idea zwiększenia w tym celu wpływów z hazardu. Niedawno na stronach Ministerstwa Finansów opublikowano projekt zmiany ustawy o grach i zakładach,który zakłada, że opisaną wcześniej dopłatą, tylko w wysokości 10%, będą objęte również gry w kasynach i na automatach.

Kasyna płacą bardzo wysoki podatek od gier - podatek od przychodu (sic!) wynoszący 45%. Twórcy ustawy wymyślili, by opodatkować również graczy dopłatą wynoszącą 10% wartości gotówki wymienionej na żetony czy _ elektroniczny kredyt _ w automacie.

Jednym słowem hazardzista, zanim w ogóle zacznie grać, traciłby równowartość jednej dziesiątej kapitału, którym chce obracać w kasynie. Wystarczy tylko chwilę pomyśleć, by zobaczyć absurdalność takiego rozwiązania.

Po pierwsze, hazardzista grający w ruletkę czy gry karciane, traci średnio około jedną piątą swojego kapitału przeznaczonego na grę (jest to tzw. Hold). Toteż dopłata 10% oznacza, że koszt gry wzrasta dla niego o połowę!

Jest oczywiste, że taki wzrost kosztów odbije się na spadku popytu, a tym samym spadku dochodów z podatku od gier. Niektórzy przybytki hazardu zbankrutują, a hazardziści zapewne chętnie przeniosą się do szarej strefy, np. kasyn internetowych, gdzie nie będzie podobnych dodatkowych kosztów.

Po drugie, kasynowa dopłata rodziłaby szereg dziwacznych paradoksów. Gracz grający dwie godziny na jednym automacie byłby opodatkowany inaczej niż inny, który gra godzinę na jednym, a potem wypłaci to, co wygrał lub co mu zostało, i zagra godzinę na drugim. Tym którzy wygrali, będzie opłacało się wynosić wygrane żetony w kieszeni lub odprzedawać żetony innym graczom itd. itp.

Powyższe problemy są i tak drugorzędne w wypadku proponowanej zmiany prawa. Najgorszy jest gwałt, jaki czyni ona na samej idei funkcjonowania systemu podatkowego.

Wymiana gotówki na żetony czy elektroniczny kredyt ma bowiem czysto techniczny, a nie ekonomiczny charakter. Gracz bowiem nie musi obstawić nawet jednego z zakupionych żetonów, w ciągu sekundy może zmienić zdanie i odwrócić operację bez żadnych kosztów. Dopłata w wypadku gier kasynowych będzie zatem unikalnym na skalę światową podatkiem od... chęci do gry. Nie opodatkowuje wartości przedmiotu czy usługi, zysku, przychodu czy nawet obrotu.

Równie dobrze Państwo mogłoby wprowadzić 10% podatek od chęci oszczędzania przy wpłatach na rachunek bankowy bądź 10% podatek od chęci konsumpcji przy wypłatach z bankomatu. Ekonomicznie byłoby to tak samo (bez)sensowne.

Do chciwości fiskusa zdążyliśmy się przyzwyczaić. Jednak jeśli chodzi o projekt objęcia gier kasynowych dopłatą, od pazerność jeszcze bardziej zdumiewająca jest nonszalancja w stanowieniu prawa. Czym jeszcze zaskoczą nas podatkowi ustawodawcy?

Autor jest ekonomistą specjalizującym się w zagadnieniach racjonalności,
autorem publikacji z zakresu ekonomii behawioralnej i psychologii hazardu. Współpracuje z miesięcznikiem psychologicznym _ Charaktery _.

felieton
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)