Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Dzik: Pobyt w UE to również szkoła hipokryzji

0
Podziel się:

W związku z obchodami piątej rocznicy wstąpienia Polski do UE serwowano nam zewsząd spektakl propagandy sukcesu, jakiego nie powstydziłaby się chyba nawet Korea Północna.

Dzik: Pobyt w UE to również szkoła hipokryzji

W związku z obchodami piątej rocznicy wstąpienia Polski do UE serwowano nam zewsząd spektakl propagandy sukcesu, jakiego nie powstydziłaby się chyba nawet Korea Północna.

Szczególnie intrygujące były telewizyjne mini-programy z cyklu _ co Kowalski zyskał na akcesji _. Mieliśmy okazję dowiedzieć się, jak to pani Matyldzie z Koziej Wólki Mniejszej po 1 maja 2004 nawet pelargonie na balkonie zrobiły się bardziej rosłe i czerwieńsze.

Ciekawe, że nikt nie zapytał o opinię mieszkańców Augustowa, którzy na skutek dostosowania obwodnicy do unijnych wymogów będą musieli poczekać parę lat dłużej na ratującą ich życie i zdrowie trasę. Cóż, propaganda jest z natury skrajnie selektywna.

Pomimo ewidentnych korzyści związanych z zniesieniem barier handlu, otwarciem granic i rynków pracy, pobyt w Unii ma również dość poważną wadę - jest bolesną szkołą ekonomicznej hipokryzji.

Pamiętam, jak jeszcze w latach dziewięćdziesiątych na studiach uczyłem się o unijnej polityce rolnej. Dopłaty bezpośrednie przedstawiano jak jedno z wielu możliwych rozwiązań, przy czym najgorsze od strony ekonomicznej. Czy dzisiaj, gdy _ polska wieś dopłatami stoi _, ktoś ośmieliłby się publicznie krytykować ten system i nawoływać do jego reformy?

Budując infrastrukturę, musimy dostosować się do wyśrubowanych wymogów środowiskowych. Egzystencja jakiegoś płaza, o którego istnieniu nie słyszało 99 proc. Polaków okazuje się ważniejsza od ludzkiego bezpieczeństwa i komfortu. Co prawa kraje starej Unii, budując swoje autostrady wiele lat temu żabami się raczej nie przejmowały, ale nie przeszkadza im to teraz być podwójnie wrażliwym w odniesieniu do innych.

To, że standardy zmieniają się w czasie, jak w przypadku dróg, lub to, że racje społeczno-polityczne mogą mieć prymat nad ekonomicznymi, jak w przypadku dopłat, można nazwać przykładami hipokryzji umiarkowanej. Możemy się, zwłaszcza ostatnio, spotkać z hipokryzją kalibru XXL.

W sytuacji, gdy nasze stocznie zostały skazane na upadłości, a rządy unijnych tuzów fundują swoim bankom i przedsiębiorstwom preferencje i pomoc finansową na olbrzymią skalę, można poczuć się co najmniej głupio. Trudno nie mieć miny frajera, gdy jesteśmy ofiarą zasady _ solidarność solidarnością, ale racja ma być po stronie silniejszego _.

Gdy chodzi o wielką politykę i wielkie pieniądze hipokryzja jest nieunikniona. Wiedząc o tym, przyglądajmy się członkowstwu w Unii z pozycji zdrowego sceptyka, a nie klakiera. W przeciwnym razie propaganda sukcesu może przekształcić się w coś znacznie gorszego - w wiarę, że aktualna polityka UE jest bezalternatywa i jedynie słuszna. Używając analogii teologicznej, niedobrze byłoby, gdybyśmy przyjęli zasadę: Bruksela locuta, causa finita.

Bardzo możliwe, że za kilkanaście lat wciąż będą obowiązywały dopłaty bezpośrednio, a ekologiczne ograniczenia przy budowie infrastruktury będą jeszcze ostrzejsze. Chciałbym jednak, by moje dziecko nie uczyło się wówczas, że np. wspólna polityka rolna ma ten sam status w ekonomii co twierdzenie Pitagorasa w matematyce, a w starciu interesu rzadkiego gatunku żaby i człowieka, homo sapiens powinien zawsze grzecznie ustępować.

Autor jest ekonomistą specjalizującym się w zagadnieniach racjonalności,
autorem publikacji z zakresu ekonomii behawioralnej i psychologii hazardu. Współpracuje z miesięcznikiem psychologicznym _ Charaktery _.

felieton
unia
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)