Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Dzik: W ramach nowej tradycji budujmy zabytki

0
Podziel się:

W ostatnich dniach głośno było w Warszawie o wyburzeniu przez dewelopera starej parowozowni przy ulicy Wileńskiej. Sytuacja ta dobrze pokazała pewne absurdy naszego prawa i biurokracji.

Dzik: W ramach nowej tradycji budujmy zabytki

Mieszkam w bezpośrednim sąsiedztwie wspomnianego kompleksu. Przez lata starymi budynkami interesowali się głównie młodzieńcy w dresach pijący piwo, starsi pijący tanie wino i psy biegające za potrzebą. Kilka lat temu teren od PKP kupił deweloper i w ubiegłym tygodniu zadecydował o wyburzeniu parowozowni, na co zresztą miał pozwolenie.

W mediach zawrzało - jakim prawem wyburza się taki unikalny obiekt! Konserwator w trybie natychmiastowym wydał decyzję o umieszczeniu (częściowo już zburzonej) parowozowni na liście zabytków i polecono wstrzymać rozbiórkę.

Poraził mnie ton prasowych komentarzy skupiających się na chciwym i krwiożerczym deweloperze, który śmiał podnieść rękę na _ niezabytkowy zabytek _. Niektórzy wspominali o opieszałości urzędników. Chyba nikt nie zwrócił uwagi na to, że coś może być nie tak z ekspresowym wpisywaniem czyjejś własność do rejestru zabytków.

MOIM ZDANIEM

W Warszawie faktycznie mieliśmy wcześniej do czynienia z sytuacją, gdy firma kupiła działkę z zabytkiem i z premedytacją go zniszczyła, wierząc w swoją bezkarność. W sprawie parowozowni sytuacja była jednak inna. Ograniczenie czyjegoś prawa własności bez odszkodowania poprzez uznanie nieruchomości za zabytek jest nie mniej skandaliczne niż świadome niszczenie chronionych prawem zabytków czy pomników przyrody.

Ktoś może powiedzieć - sprytny deweloper kupił teren z parowozownią wiedząc o urzędniczej opieszałości i licząc na to, że ją wyburzy, zanim ktoś zareaguje. Zgoda! Tak czy inaczej gros winy spada tutaj na urzędy, trudno bowiem winić obywatela, który, nie naruszając prawa, chce zarobić na tak ewidentnej słabości aparatu Państwa.

Przy okazji całej sprawy warto też sobie zadać pytanie, czy nasz stosunek do zabytków jest do końca rozsądny. Przez tysiące lat ludzkość funkcjonowała bez tego specyficznego sentymentu, a pomników dawnych cywilizacji lud chętnie używał jako źródło materiałów do budowy swoich chałup. No tak, ale my jesteśmy cywilizowani, a tamci to byli barbarzyńcy.

Co zatem zrobić, gdy zabytki mieć chcemy, a nie potrafimy ich chronić. Istnieje ciekawe rozwiązanie problemu. Okazuje się, że urzędnicy mogą deweloperowi nakazać zabytek odbudować. Odbudowa zabytku - brzmi to co najmniej dziwnie, coś jak _ nowa, świecka tradycja _ z _ Misia _ Barei. Czemu jednak nie iść za ciosem i nie zacząć po prostu zabytki... budować.

Jakież wspaniałe pole do popisu mieliby urzędnicy decydując o tym, czy z rezerwy na budowę zabytków postawić XIV-wieczny zamek czy może wydrążyć jaskinię z paleolitycznymi malowidłami. A jak wróci hossa i nadwyżka budżetowa, to nawet piramidę zapomnianej cywilizacji wybudowałoby się w okolicach Kampinosu. Szaleństwo? Absurd? Nie większy niż to, z czym mamy do czynienia na co dzień na styku polityki i gospodarki. A może byłoby przynajmniej trochę zabawniej.

Autor jest ekonomistą specjalizującym się w zagadnieniach racjonalności,
autorem publikacji z zakresu ekonomii behawioralnej i psychologii hazardu. Współpracuje z miesięcznikiem psychologicznym _ Charaktery _.

wiadomości
felieton
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)