Dzik: Wikileaks jest wyjątkowo pożyteczne

Zaciętość, z jaką możni tego świata ścigają właściciela przeciekowego serwisu nie powinna dziwić. Od czasów starożytności i średniowiecza niewiele się tu zmieniło - prawo do szczerego mówienia jak sprawy stoją mają tylko koncesjonowane dworskie błazny, a osoby _ spoza układu _, które sobie na taką odwagę pozwolą, szybko zyskują status wroga publicznego.

Ostatnio ujawnione przecieki dotyczą spraw dla nas całkiem istotnych – jak plany obronne NATO przed potencjalną agresją ze Wschodu czy artykułowane wobec dyplomatów USA obawy polskich władz wobec Rosji. Co ciekawe, władz obecnej koalicji, oficjalnie deklarującej strategię ocieplenia stosunków ze Wschodem. To, że wyciek zbiegł się w czasie z wizytą prezydenta Miedwiediewa w Warszawie tylko dodaje całej sprawie pikantnego smaczku.

**[

Wszystko o przeciekach ujawnianych przez WikiLeaks. ]( http://www.money.pl/archiwum/wydarzenia/dokumenty;wikileaks.html )**

Choć powszechnie słychać głosy, że informacje ujawnione przez Wikileaks mogą obniżać bezpieczeństwo członków NATO, możliwe jest jednak, że sytuacja ma się dokładnie odwrotnie. W codziennym życiu nic tak nie służy zażegnaniu konfliktów, jak szczere wyartykułowanie swoich obaw i pretensji. Wówczas można dokonać konstruktywnej rewizji wzajemnych relacji.

NATO obawia się Rosji – może się zbroić, a może po prostu przyjąć ją pod swoje skrzydła i zmienić orientację globalnego układ sił. Przewidział to kiedyś Janusz Korwin-Mikke mówiąc, że z paktu Zachodu przeciw Rosji NATO może się przekształcić, po dołączeniu Wschodniego Sąsiada, w pakt Białego Człowieka przeciw Czarnemu Człowiekowi. Wyłożenie kart na stół może ten proces przyspieszyć.

Informacje z Wikileaks dotyczące relacji polsko-amerykańskich, choćby te o tarczy rakietowej, nie napawają optymizmem, ale mogą stanowić ozdrowieńczy kubeł zimnej wody na nasze megalomańskie przekonanie, że głównym zainteresowaniem połowy świata jest obronić nas przed inwazją ze Wschodu.

W trudnych chwilach kwieciste traktaty spisane na kredowym papierze nie są zazwyczaj więcej warte niż rolka papieru toaletowego. Mamy wybór, albo z Rosją się zaprzyjaźnić, albo liczyć sami na siebie. To drugie jest możliwe, tylko trzeba posiadać jedyną niezawodną figurę do gry w globalne szachy – broń atomową. Bierzmy zatem przykład z Korei Północnej, to nie wstyd.

Na koniec warto wspomnieć o drobnym, acz ciekawym efekcie ubocznym przecieków – ujawnieniu nazwy kolejnego planu militarnego. Tym razem będzie to majestatyczny Eagle Guardian. Zawsze podejrzewałem, że tam na Zachodzie jest jakaś specjalna wysoko postawiona komórka od wymyślania fajnie brzmiących kryptonimów i akronimów. Teraz już jestem niemal tego pewien.

Autor felietonu jest ekonomistą specjalizującym się w zagadnieniach racjonalności,
ekonomii behawioralnej i psychologii hazardu