Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Nikola Bochyńska
|

Firma mySafety nieomal upadła. Wszystko przez urzędników

13
Podziel się:

Od mySafety odwrócili się kontrahenci, bank zamknął im rachunek, a firma stoi na skraju bankructwa. Wszystko przez wpis KNF na listę ostrzeżeń publicznych. Choć na czarnej liście spółki już nie ma, to problemy pozostały.

Tym razem decyzja KNF okazała się błędna.
Tym razem decyzja KNF okazała się błędna. (mySafety)

Odwrócili się od niej kontrahenci, bank zamknął jej rachunek. Firma mySafety stoi na skraju bankructwa. Wszystko przez wpis KNF na listę ostrzeżeń publicznych. Choć na czarnej liście spółki już nie ma, to problemy pozostały.

- Jesteśmy firmą usługową, której działalność nie podlega pod Komisję Nadzoru Finansowego. Przez 13 lat nie mieliśmy żadnych problemów z urzędami – mówi money.pl Maciej Poniatowicz, prokurent spółki mySafety.

27 czerwca 2017 r. spółka trafiła na listę ostrzeżeń publicznych KNF. To na niej znalazła się m.in. informacja o Amber Gold - piramidzie finansowej, przez którą tysiące Polaków straciło oszczędności życia.

mySafety decyzję tę mogła przepłacić bankructwem. Po ośmiu miesiącach urząd poinformował, że usunął firmę ze swojej listy.

- Samo pojawienie się na liście ostrzeżeń podmiotów publicznych skutkuje taką stygmatyzacją, że odwracają się wszyscy. Co miesiąc było coraz gorzej. Pracownikom, jako osobom prywatnym, odmawiano kredytów - opowiada Maciej Poniatowicz, prokurent spółki mySafety - Z zaświadczeniem pracy w firmie nikt nie miał szans na ich przyznanie. Pracowało dla nas 50 osób, teraz pracuje 20. Ludzie bojąc się, że spółka nie przetrwa, odchodzili – dodaje.

Spółka, która oferuje usługę ochrony tożsamości, efektywnego blokowania kart i dokumentów czy odzyskiwania kluczy, była podejrzana o naruszenie przepisów ustawy o działalności ubezpieczeniowej i reasekuracyjnej. KNF zawiadomiła prokuraturę o podejrzeniu popełnienia przestępstwa.

Urząd mógł mieć podejrzenie co do prowadzenia działalności ubezpieczeniowych. Jedną z usług była tzw. mySafety Bezpieczne Klucze, która zawierała informacje o ubezpieczeniu. Takich podejrzeń nie było jednak w przypadku innych spółek-córek, które działają w ośmiu europejskich krajach.

Zobacz: Komisja Nadzoru Finansowego myśli o... "piaskownicy" dla spółek technologicznych

Decyzja KNF - katastrofalne skutki

To, co działo się ze spółką wskutek decyzji urzędników przez kolejne miesiące, mogło oznaczać biznesową śmierć.Klienci zaczęli wypowiadać umowy, firma utraciła większość partnerów i kontrahentów, a nowi ani myśleli, aby współpracować z kimś, kto wzbudza podejrzenie urzędu. Bank zamknął rachunek firmowy, a pracownicy mieli problemy z otrzymaniem prywatnego kredytu. Cudem nie zlikwidowano biznesu. Ostatecznie zarzuty zostały uznane za bezpodstawne, a firmę z listy wykreślono.

- Cieszę się, że zostaliśmy oczyszczeni z zarzutu, ale to było tak, jakby ktoś powiedział, że jesteśmy oszustami i przez pół roku musieliśmy udowadniać, że tymi oszustami nie jesteśmy. Wszyscy mieli podejrzenia co do naszej reputacji - podkreśla przedstawiciel mySafety - Bardzo mocno odbiło się to na sytuacji spółki. Szacujemy, że straciliśmy na tym ok. 2,5 mln zł przychodu. Mieliśmy potwierdzone kontrakty i wszystko wyparowało. Od nowa musimy zasiadać do stołu z partnerami, odbudowywanie relacji potrwa kilka miesięcy, a reputacji pewnie kilka lat - powiedział money.pl Maciej Poniatowicz.

Jak wyglądała historia wpisania spółki na listę ostrzeżeń publicznych KNF?

Prośba urzędu o złożenie wyjaśnień trafiła do firmy w styczniu 2017 r. Dotyczyły one zakresu działalności, regulaminu usług, umów z partnerami i klientami. W toku postępowania poinformowano spółkę, że urząd będzie się kontaktować z firmą w celu złożenia dodatkowych wyjaśnień. Nikt ze strony KNF nie odezwał się do mySafety w ciągu pół roku.

Władze spółki założyły więc, że wyjaśnienie było wystarczające. Jednak 27 czerwca 2017 r. firma dowiedziała się z mediów, że została wpisana na listę ostrzeżeń KNF. Wcześniej nie było żadnych wieści, żadnych ostrzeżeń. To było totalne zaskoczenie i dla firmy, i dla wszystkich partnerów mySafety.

Wysłali pisma do KNF, Ministerstwa Rozwoju oraz Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej, w których opisali skutki takiej decyzji i braku możliwości obrony. Jakie były podstawy, by oskarżać firmę, która do tej pory była uczciwa? Odbyli nawet jedno spotkanie w Ministerstwie Rozwoju (obecnie Ministerstwo Inwestycji i Rozwoju – przyp.red.) z podsekretarzem stanu i jego doradcami. Ze zrozumieniem i zdziwieniem przyjęto wiadomość o tym, że firma, która przez 13 lat działała zgodnie z prawem, teraz jest oskarżana o jego łamanie.

Prokuratura miała wydać decyzję w ciągu 30 dni, teczka trafiła do Prokuratury Rejonowej Warszawa-Ochota. Po 30 dniach sprawa została przekazana do Prokuratury Rejonowej Warszawa-Wola. Wszczęto postępowanie na wniosek KNF. Postępowanie trwało trzy miesiące. Spółka wciąż nie miała żadnych informacji na temat zarzucanych jej czynów.

- Wielokrotnie prosiliśmy urząd o możliwość ustosunkowania się do zarzutów, ale odmawiał. Twierdzono, że nie jesteśmy stroną w sporze, więc nie możemy mieć wglądu w akta - opowiada Maciej Poniatowicz, prokurent mySafety.

W międzyczasie piętrzyły się trudności biznesowe. Bank BZ WBK automatycznie wypowiedział im umowę. - Dobrze, że mieliśmy dostęp do innych rachunków bankowych, ponieważ inaczej działanie firmy zostałoby sparaliżowane. Gumtree odmówiło publikacji ogłoszeń o pracę. Jeden z naszych partnerów - ITAKA był nagabywany przez UOKiK, który zwracał uwagę, że współpracują z firmą, co do której istnieje uzasadnione podejrzenie, że jest nieuczciwa - opowiada prokurent mySafety - W związku z tym urząd zalecał wstrzymanie się ze współpracą. Partnerzy biznesowi wstrzymali się z zamówieniami albo ograniczali maksymalnie współpracę, co odbiło się błyskawicznie na wynikach spółki.

Co było dalej? W toku postępowania prokurator wezwał do złożenia dodatkowych wyjaśnień zarówno KNF, jak i spółkę. Ostatecznie w październiku wydał decyzję o jego umorzeniu. Dokumentacja trafiła w listopadzie do KNF. Co dziwne, poczta próbowała doręczyć pismo z prokuratury trzy razy. W końcu w odpowiedzi urząd w ciągu 7 dni złożył zażalenie na decyzję prokuratury.

Sprawa trafiła do II instancji. Sąd po zapoznaniu się z aktami na pierwszym posiedzeniu wydał prawomocny wyrok podtrzymujący decyzję prokuratora. To zakończyło batalię prawną. W tym tygodniu ostatecznie mySafety dostała pismo od KNF o zakończeniu postępowania. Złożyła wniosek do urzędu o wykreślenie z listy. Po tygodniu firmę wykreślono.

Teraz mogą zacząć mozolny proces odbudowy swojej reputacji na rynku – wśród partnerów i kontrahentów. Minie pewnie kilka miesięcy nim uda im się odzyskać dawną pozycję.

**KNF odpowiada – wszystko zgodnie z prawem**

Komisja Nadzoru Finansowego w odpowiedzi na pytanie money.pl zasłania się tajemnicę zawodową. Swoją decyzję uzasadnia koniecznością zawiadomienia o podejrzeniu popełnienia przestępstwa z art. 430 ustawy o działalności ubezpieczeniowej i reasekuracyjnej. Na Komisji ciąży prawny obowiązek podania tego faktu do publicznej wiadomości, co wynika z ustawy z dnia 21 lipca 2006 r. o nadzorze nad rynkiem finansowym. Formalnie cała procedura odbywała się zgodnie z prawem, jednak tym razem podmiot, który znalazł się na liście ostrzeżeń publicznych okazał się niewinny.

Spytaliśmy Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów czy rzeczywiście ostrzegał ITAKĘ przed współpracą z firmą.

Urząd odpowiedział, że poinformował spółkę Nowa Itaka o "oferowaniu produktu wspólnie z przedsiębiorcą, wobec którego zaistniało uzasadnione podejrzenie popełnienia przestępstwa skutkujące złożeniem zawiadomienia do prokuratury" oraz że znajduje się na liście ostrzeżeń KNF. UOKiK podał także, że "budzi to wątpliwości co do zgodności z dobrymi obyczajami, może też stanowić naruszenie przepisów prawa".

- W odpowiedzi spółka poinformowała nas, że w związku z naszym pismem zdecydowała o rozwiązaniu umowy z mySafety - podał UOKiK.

Biuro prasowe ITAKI odpowiedziało money.pl, że firma nie otrzymała ostrzeżenia od UOKiK, ale "wezwanie do wyjaśnienia współpracy z firmą mySafety, co zostało uczynione w wyznaczonym terminie".

Zapytaliśmy również biuro prasowe banku BZ WBK, czy zamknął mySafety rachunek bankowy. Bank zasłania się tajemnicą handlową.

Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(13)
iwa
3 lata temu
korzystałam z usług tej firmy ubezpieczałam psa wszystko zostało wypłacone nawet nie wiedziałam, że mieli problemy ale właśnie w tych czasach wypłacili mi należności za kolizję, leczenie psa i potem za śmierć psa...także mimo wszystko polecam
wiola
6 lat temu
Takich firm było kilkadziesiąt , przepisy,kary blokady na koncie i bankructwo
Bb
6 lat temu
Jakieś śmierdzące układziki i apetyt na firmę ze strony kolesi lub kapitału obcego lecz desperacja właścicieli zmusiła urzędasów do odwrotu. Trudno w inny sposób wytłumaczyć działania cwaniaków liczących na wielkie pieniądze.
Ala
6 lat temu
To jest kolejny przykład braku odpowiedzialności urzędasów za własne błędy i samowolkę !!! Po kontroli taki urzędowy gangster powinien płacić za swoje błędy własnym majątkiem!!!!
adalbert200
6 lat temu
Cholerna granda i samowola nieodpowiedzialnych urzędników. Wszystko to oczywiście z błogosławieństwem jedynie słusznej partii. Powinni skończyć karierę urzędniczą na zmywaku gdzieś w Anglii.