Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Frasyniuk: Z komunistami rozmawiałem, ale nie piłem

1
Podziel się:
Frasyniuk: Z komunistami rozmawiałem, ale nie piłem

Money.pl: Nie żałuje Pan udziału w obradach okrągłego stołu, który dziś niektórzy określają _ układem _ z komunistycznym reżimem?

Władysław Frasyniuk, działacz _ Solidarności _, uczestnik obrad okrągłego stołu, przez trzy kadencje poseł na Sejm z ramienia UD i UW: Absolutnie nie. Mam przekonanie, że uczestniczyłem w ważnym wydarzeniu i to nie tylko dla Polski. W konsekwencji okrągły stół przyniósł wolność naszej części świata. Co do zarzutów, że był to zgniły układ, gra, to myślę, że wciąż mamy problem z emocjami, które przysłaniają i zagłuszają realistyczną ocenę tego, co się stało. Dotyczy to ludzi, którzy im mniej się angażowali, tym teraz mają większe poczucie krzywdy i niespełnienia. Mam też jednak na myśli tych, którzy działali, walczyli z reżimem, trafili do więzienia, a potem - czy dlatego, że paraliżował ich strach czy też z niemożności przełamania się - nie dopuścili do siebie myśli, że do przełomu można dojść rozmawiając.

Trudno jednak oczekiwać od ludzi, że nie potrafią przekreślić zła, z którym wiązał się system komunistyczny.

Tu nie chodzi o przekreślanie. Rozmawiać można, jednocześnie nazywając zło złem. Złem był system, stan wojenny, represje. Zasiadając do okrągłego stołu wcale tego nie negowałem. Trzeba sobie uczciwie powiedzieć, to zło nazywa sięWojciech Jaruzelski. Jednak generał połknął swój język i zdecydował się na rozmowy z opozycją, z którą do tej pory walczył i prześladował. Za to należy mu się szacunek.

Pan nie musiał połknąć swoje języka?

Muszę przyznać, że odczuwałem strach. Bałem się obserwując, jak ludzie ulegają zachwytowi władzą, tym, że zaprasza nas do rozmów. Widziałem jednocześnie, jak to jest umiejętnie wykorzystywane przez drugą stronę. Ta cała socjotechnika, poklepywania po ramieniu, szybkie przejścia na_ ty _. Widziałem jak niektórzy, zwłaszcza ci, którzy nie doświadczyli represji, nie poznali na swojej skórze, co to znaczą aresztowania, więzienia, szykany za jego murami, szybko ulegają i miękną w obliczu władzy. Bałem się, że jak się nie dogadamy, to zostanie przez reżim wykorzystane przeciwko nam.

Pan był twardy?

Przytoczę słynny już incydent - spotkanie w Magdalence. Po latach wyciągnięto filmy na których widać jak opozycja zLechem Wałęsąna czele, pije wódkę z komunistami. Ja nie piłem. Byłem jedynym, który nie dotknął kieliszka. Ostrzegałem kolegów, że to może być wykorzystane przeciwko nam. Za każdym razem, kiedy wznoszono toast, wchodził ktoś z aparatem i robił zdjęcia. Wiedziałem, że to budynek, który ma nie tylko uszy, ale i oczy i na każdy gest trzeba uważać. Nie miałem wątpliwości, że władza robi to na wypadek, gdyby rozmowy przy okrągłym stole trzeba było przerwać. Trzeba mieć świadomość, że my poza jakimś doświadczeniem w podziemiu i w więzieniach nie mieliśmy nic, za nami w tamtych latach nie stała już realna siła, jaką _ Solidarność _ była w 1980 i 81 roku. Po drugiej stronie stołu zasiadł przeciwnik, który miał wszystko, cały aparat bezpieczeństwa, środki, a przede wszystkim władzę.

Co okrągły stół w was zmienił?

Na początku był ten strach, o którym już wspominałem. Proszę sobie wyobrazić zwykłego robotnika, związkowca, który nie dawno wyszedł z więzienia i nagle kroczy po pełnych przepychu schodach pałacu władzy. Władza ludowa zaprosiła przestępców i świat pracy do pałacu. To było przygniatające, wystarczy obejrzeć zdjęcia z tego okresu, często wyglądamy na nich jak stado kur.

Pana turecki sweterek...

To pokazuje nasze przygotowanie. Nawet nie miałem się za bardzo w co ubrać, miałem jedną marynarkę a koszule pożyczałem. My byliśmy tak przestraszeni, że w swoich stanowiskach już na początku, cofnęliśmy się o dwa kroki. Zasiedliśmy do stołu z nastawieniem, by odzyskać i zachować to, co udało nam się wywalczyć w 80 roku, a to był straszliwy błąd. Władza miał świadomość, że system długo się nie utrzyma, że konieczne są głębokie reformy gospodarcze, a sama nie chciał tego robić, chciała nas do tego wykorzystać.
My nie mieliśmy tej świadomości i zaczęliśmy negocjacje z pozycji czysto związkowych, dzisiaj negocjacje związkowców nie różnią się za bardzo od tego, co działo się na początku okrągłego stołu. To strona rządowa zaczęła nam sugerować, że tutaj chodzi o dużo więcej, że potrzebne będą zmiany, które przybliżą nas do gospodarki rynkowej.
Pamiętam, że pierwszy ze strony rządowej zaczął nam to klarować Władysław Baka. Po naszej stronie był chyba tylko jeden człowiek z taką świadomością - Janusz Beksiak (ekonomista, wykładowca UJ, SGH). On dwa lata wcześniej w Tygodniku Solidarność, opublikował taki artykuł _ Towarzysze robotnicy, uczcie się gospodarki rynkowej _. Dopiero po pewnym czasie, szczególnie negocjujący sprawy związkowe, czyli oprócz mnie na przykład kierujący namiTadeusz MazowieckiczyLech Kaczyński, zdaliśmy sobie sprawę, że najistotniejsze w całych negocjacjach są podstoliki gospodarczy i polityczny.

Co się wtedy zmieniło?

Zdaliśmy sobie sprawę, że musimy zmienić nasze nastawienie, zrezygnować z tej związkowej postawy, czysto roszczeniowej. Te zmianę widać było wyraźnie przy podstoliku politycznym, przy którym negocjowałBronisław Geremek. Tam staliśmy się przebojowi i awangardowi i mocno parliśmy do przodu. To tam po raz pierwszy zauważyłem strach po stronie rządowej. To oni wtedy zdali sobie sprawę, że każdy dzień rozmów, naszej obecności w mediach, umiejętne odczytywanie tego, czego oczekują ludzie, daje nam dużą przewagę. Zdali sobie sprawę, że w pewnym momencie, gdy oni byli w piwnicy, my byliśmy już na trzecim piętrze. To, że się przeliczyli, doskonale pokazuje zestawienie ich szacunków i późniejszych wyników czerwcowych wyborów.

*Wspomniał Pan, że komuniści zdawali sobie sprawę z konieczności zmian w gospodarce. Bali się tego dokonać i tak naprawdę w efekcie zrobili to waszymi rękoma. Najboleśniejsze zmiany to okres rządu Tadeusza Mazowieckiego i reformyLeszka Balcerowicza. Szybko straciliście poparcie. *

Mało kto zdaje sobie sprawę, że tak na prawdę dokumenty podpisane przy okrągłym stole szybko straciły swoją ważność. Stały sie bardzo ważnym dokumentem politycznym, ale tylko w znaczeniu historycznym. Czerwcowe wybory, to czego dokonano w czasach Sejmu kontraktowego, wszystko zmieniły. Powstanie naszego rządu uświadomiło nam, jak mało wiemy i jak błędne było nasze nastawienie, gdy siadaliśmy do negocjacji. W czym innym leży największa wartość tych porozumień. Nasze środowisko się podzieliło, postkomuniści odzyskali władzę w 1993 roku, ale zmian politycznych, gospodarczych już nikt nie był w stanie cofnąć. Okrągły stół był dla nas jednocześnie samobójem. Po wygranych wyborach ruszył demontaż skansenu gospodarczego, jakim była Polska. Likwidacja tych wielkoprzemysłowych molochów to była jednocześnie likwidacją naszej związkowej potęgi. Warto jednak było.
Okrągły stół wyważył bramę systemu, pokazaliśmy wszystkim w naszym obozie, że nikt jej już nie broni, że kogutkowych już nie ma. To był wspaniały przykład dla innych. Te wszystkie aksamitne rewolucje i berliński mur, to było pokłosie tego, co dokonano w Polsce.

Czego, mimo porozumień okrągłego stołu, nie udało się osiągnąć? Co poszło źle?

Zacznę od mojej porażki. Moim błędem był apel do kolegów, by nie startowali w pierwszych wyborach. Wtedy wydawało mi się, że powinni zostać poza systemem i tłumaczyć ludziom konieczność przemian. Byłem zapalonym związkowcem, przekonanym, że nasza rola to organizowanie nowoczesnych związków zawodowych i miejsc pracy, a nie udział we władzy.
Naszym błędem był brak głębokiej zmiany systemu edukacji. Maria Skłodowska-Curie powiedziała sto lat temu, że_ rewolucje nie dokonują się na ulicach i barykadach, ale w szkołach i na uczelniach. _Po 1989 roku zabrakło komunikacji ze społeczeństwem, szeroko zakrojonej akcji, która wyjaśniałaby istotę i cel przemian, tego nie było.
Poza tym to, czego nie udało się zmienić, a co powinno być dokonane, to reforma wsi. Cenę tego błędu płacimy do tej pory. Wieś jest biedna i stanowi duże obciążenie dla budżetu.
Największym jednak niepowodzeniem i naszą porażką była _ wojna w rodzinie. _Nasz frontalny atak na Wałęsę. Z dzisiejszej perspektywy uważam, że uznanie i prezydentura mu się należały. Atakując i niszcząc siebie nawzajem zniszczyliśmy autorytety, których tak nam dzisiaj brakuje. Ważnych zmian nie przeforsuje się bez przywódców.

Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(1)
misiokinsale
3 lata temu
ale bzdury!