Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Wiesław Gałązka
|

Gałązka: O nietolerancji dla wrogów tolerancji

0
Podziel się:

W ostatnich dniach jednej z szacownych wyższych uczelni zagroził kryzys wizerunkowy. Organizatorzy konferencji naukowej zaprosili do udziału w niej, znanego z wygłaszanych po kościołach, antysemickich i ksenofobicznych prelekcji, ideologa mediów toruńskiego ojdyra.

Gałązka: O nietolerancji dla wrogów tolerancji

W ostatnich dniach jednej z szacownych wyższych uczelni zagroził kryzys wizerunkowy. Organizatorzy konferencji naukowej zaprosili do udziału w niej, znanego z wygłaszanych po kościołach, antysemickich i ksenofobicznych prelekcji, ideologa mediów toruńskiego_ ojdyra. _

Zaproszenie to spotkało się ze sprzeciwem grona znanych oraz zasłużonych pedagogów i naukowców wspomnianej uczelni. Uznali oni, że niecywilizowane poglądy zaproszonego prelegenta nie licują z rangą i prestiżem uczelni.

Sprawę nagłośnił znany dziennik, ujawniając, że organizator wspomnianej konferencji przyznał się do niewiedzy na temat antysemityzmu zaproszonego gościa. Redakcja domagała się także, by rektor zajął bardziej zdecydowane stanowisko w tej sprawie, ten zaś tłumaczył się obawą przed zarzutem próby ograniczania wolności słowa.

Protest odniósł skutek w postaci odwołania konferencji, zaś jej organizatorowi grozi utrata pełnionego dotychczas stanowiska. Gazeta, w redakcyjnym komentarzu podsumowała: _ Vivat Academia, vivant professores! _

Happy end? Niestety nie. Jeśli szczęśliwy, to nie do końca. Bowiem w kontekście public relations szacownej uczelni, mamy do czynienia z niedokończonym końcem.

Przecież na marne poszedł wysiłek prawie wszystkich, którzy konferencję przygotowywali i chcieli wziąć w niej udział. Prawie, bo głosiciel skandalicznych poglądów pewnie znajdzie sobie słuchaczy w jakiejś kolejnej parafii.

Nie dowiedzieliśmy się także, jakimi to myślami chciał się podzielić z uczestnikami konferencji ten skandalista. Te przecież, jak i temat wystąpienia powinny być znane organizatorom ze streszczenia, które zwyczajowo jest im przekazywane przed konferencją. Nie wiemy więc, co skłoniło ich do zaproszenia go do cywilizowanego grona.

Public relations to podtrzymywanie (podkreślam: podtrzymywanie!), uzyskanego dotychczas szacunku, zaufania i sympatii. W tym przypadku cechami takimi wykazali się, niestety, tylko protestujący. Sama instytucja dopuściła, by na jej wizerunku zostały ślady brudnych paluchów.

Zabrakło właśnie profesjonalnego PR, który wtedy powinien skupić się na przywróceniu dotychczasowej, dobrej reputacji. Co dalej?

Może to smutne zdarzenie powinno zainicjować szerszą dyskusję? Na przykład na temat paradoksu tolerancji, według którego nietolerancyjnym nie powinno przysługiwać prawo do tolerancji.

Szczególnie dziś, gdy w polityce mamy do czynienia z sytuacją wymagającą od jej uczestników głębszego zastanowienia się przed podawaniem sobie dłoni nawet na powitanie. Sytuacją, w której wykazujący się świadomością obywatelską wyborcy (a zwłaszcza będący nimi dziennikarze), powinni przemyśleć, czy tonącym warto podawać choćby brzytwy?

Zwłaszcza wiedząc, że ci szkolą się, jak ukrywać swoją nietolerancję i niegodziwość.

Autor jest dziennikarzem i publicystą, ekspertem w zakresie etyki
i prawa reklamy, mediów i PR. Był doradcą ds. wizerunku w sztabach wyborczych różnych ugrupowań politycznych w latach 2000, 2001, 2002 i 2005

wiadomości
felieton
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)