Dożynkowy popis choreograficzny prezydenta wpłynął na intelekt Aleksandra Szczygły, który postanowił mierzyć czas w oryginalny sposób. Broniąc szefa, krytykowanego za niestosowne pląsy na tle śląskiej tragedii, stwierdził, że prezydencki taniec trwał krócej niż minuta ciszy...
O ile jednak Szczygłę, po niefortunnej wypowiedzi na temat masakry w Nangar Khel, trudno traktować poważnie, to Lech Kaczyński, tańcząc, przekroczył nie tylko granicę śmieszności, ale i przyzwoitości. Choć poruszał się rytmicznie, nie popisał się taktem. Udowodnił także, jak prawdziwe jest przysłowie o łapaniu dwóch srok za ogon.
Zaplanował sobie sielskie spotkanie z potencjalnymi wyborcami, podczas którego w patriotyczno - ludycznym nastroju chciał pokazać, że jest swojakiem. Takim ludzkim panem.
Niestety, górnicze nieszczęście utrudniło odbudowę kiepskiego wizerunku politycznego prezydenta marzącego o reelekcji. Uznał więc, uwzględniając dotychczasową częstotliwość ogłaszania żałoby narodowej, że należy zrobić to po raz kolejny. Nawet narażając się na podejrzenia o nekromarketing polityczny.
[
Płaskoń: Tonący Farfał brzytwy się chwyta ]( http://www.money.pl/archiwum/felieton/artykul/plaskon;tonacy;farfal;brzytwy;sie;chwyta,96,0,497248.html )
I nie byłoby skandalu, gdyby nie nadmierna chęć przypodobania się wyborcom. Wzbudziła ona wątpliwość w żałobne intencje prezydenta i jego autentyczny żal po ofiarach wybuchu. Najmocniej skomentował to Kazimierz Kutz: _ Lepsi żywi chłopi niż martwi górnicy _.
O ile prezydenta można podejrzewać o hipokryzję, to pewność dotyczącą takiej postawy można mieć w odniesieniu do przedstawicieli związku zawodowego _ Wizja _ i jednoczących się z nimi władz TVP.
Te pierwsze, zapominając o happeningu, jaki same urządziły, przygotowując fotel dla nowego prezesa i taczkę dla prezesa byłego, uznały, że kpiny Szymona Majewskiego złamały żałobę narodową. Te drugie, zwróciły się do Rady Etyki Mediów o zajęcie stanowiska w tej sprawie.
A przecież Majewski, jako groteskowy polityk Ędward Ącki, udowodnił tylko, jak oni, a przede wszystkim władza i opozycja, głosząc wzniosłe hasła, ośmieszają instytucję, jaką jest telewizja publiczna. Jednocześnie, jeśli jednak pomyśleć, że Hansa Klossa prezes Farfał pewnie wpuściłby do budynku, a nawet przywitał odpowiednim gestem, to znów smutno się robi.
Autor jest niezależnym konsultantem w zakresie marketingu politycznego i wyborczego.