Szliśmy sobie gromadką lisków, a tu przychodzi do nas ryś i mówi:_ - Słuchajcie gnębi mnie ten sknerus wilk. Pomóżcie przecież wy tu rządzicie... _I na to ktoś powiedział: _ Rysiu, załatwimy, nie martw się. _Niestety, wiewiórki usłyszały, rozpaplały po całym lesie i teraz mamy przewalone.
Tego samego dnia, w którym dowcip ten zamieścił jeden z portali rozrywkowych, media opublikowały wyniki sondażu ważnego dla kandydata na prezydenta - Donalda Tuska i jego partii. Wynikało z niego, iż połowa Polaków uważa, że rząd i Platforma Obywatelska robią wszystko, by zamieść aferę hazardową pod dywan. Tłumaczenia Zbigniewa Chlebowskiego i Mirosława Drzewieckiego uznano za niewiarygodne, mimo że odwoływali się oni do tak szlachetnych uczuć jak koleżeństwo (_ kolegów się nie wybiera ) i humanitaryzm ( nie jestem tylko ministrem, ale przede wszystkim jestem człowiekiem _).
Do ciekawszych bon-motów należy także zaliczyć pojęcie _ nieudolnego aktu asertywności _, który podobnie jak w przypadku wspomnianych lisków, spowodował kłopoty ludzi nagabywanych o _ załatwianie _ różnych spraw. Polityków, którzy, tak jak liski, nie chcąc być odbierani jako osoby nieżyczliwe, nie zawsze potrafią powiedzieć stanowcze _ nie _.
Cała ta żenująca sytuacja, bez względu na jej wyborcze skutki, po raz kolejny obnażyła małość i pozorność tak zwanej klasy politycznej. Na przykład, zamiast skłonić opozycję do głębszej refleksji nad demoralizacją, jakiej ulegają kolejni rządzący, spowodowała jej dziką radość i amnezję dotyczącą własnych postaw, przez które władzę traciła. Można obserwować typowe zachowania stadne, dyktowane prawem naturalnej selekcji i sprawiedliwością dżungli, oraz bez wysiłku rozróżniać _ polityczne zwierzęta _ (Arystoteles się kłania), nie tylko na wilki, lisy i rysie, ale i hieny oraz sępy.
Nasza klasa polityczna szybciej nauczyła się korzystania z władzy, niż jej sprawowania w sposób cywilizowany. Zasmakowała w szampanie pitym przez naród ustami jego wybrańców. Na kortach, polach golfowych, bankietach i w spa, sprawia wrażenie kulturalnej i uczciwej, ale często okazuje się, że fakt, iż nie pluje na dywany wynika tylko z tego, że opluwa się nawzajem. A białe rękawiczki zakłada na brudne ręce.
Andrzej Mleczko narysował kiedyś dzika na leśnej polanie. A na konarze drzewa sowę mówiącą do wiewiórki: _ To tylko zwykła świnia, ale ma świetnego piarowca _. Jak widać, w polskim lesie nawet najlepszy PR może być nieskuteczny. I w tym cała nadzieja.
Autor jest niezależnym konsultantem w zakresie
marketingu politycznego i wyborczego
Tytuł pochodzi od redakcji