Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Gomułka: Lepiej wszystko dać PiS-owi niż podzielić władzę

0
Podziel się:
Gomułka: Lepiej wszystko dać PiS-owi niż podzielić władzę

Money.pl: Czy ekonomiści interesują się wyborami? Popularna jest opinia, że wybór prezydenta to sprawa prestiżowa, że nie ma on wpływu na przykład na gospodarkę.

*Prof. Stanisław Gomułka, ekonomista, były wiceminister finansów: *Ależ oczywiście, że ma wpływ. Prezydent może wetować, ale nie tylko. Ma też ogromny wpływ na prace rządu poprzez oddziaływanie polityczne.

Na przykład handel ustawami? _ Ja wam podpisze reformę służby zdrowia, a wy mi dacie zniżki dla studentów. _

To jest jeszcze małe piwo, że się tak wyrażę. Najważniejsze, że prezydent może publicznie piętnować pomysły rządu. Nawet jeśli nie jest w stanie ich zawetować, to poprzez krytykę powoduje, że polityczny koszt ich wprowadzenia staje się dla rządu tak duży, że porzuca on taką koncepcję bez próby jej wdrożenia.

Jako wiceminister w rządzie Tuska był Pan świadkiem takich zdarzeń?

Oczywiście. Właśnie w ostatnich latach dochodziło do takiej sytuacji niezwykle często. W parlamencie koalicja nie była w stanie odrzucać weta, co prowadziło do paraliżu.

Tusk i jego ludzie rezygnowali więc z wielu inicjatyw tylko dlatego, że wiedzieli, ile będzie ich kosztować zdobycie poparcia dla nich. A przecież szykowali się już do obecnych wyborów, a także parlamentarnych za rok.

Gdy mowa o poważnych reformach dotykających społeczeństwa potrzebny jest prezydent i premier z jednej opcji politycznej.A takich reform potrzebujemy jak najszybciej.Trzeba to powiedzieć: w finansach publicznych mamy sytuację przedkryzysową, która grozi dramatem.

Czyli jeśli wybierzemy Kaczyńskiego, to na reformy czekamy do ewentualnie wygranych przez PiS wyborów parlamentarnych. Jeśli natomiast wygra Komorowski, to zmiany w kraju zaczynają się od poniedziałku.

Też nie, bo ekipa Tuska nie zacznie bolesnego reformowania kraju przed wyborami. Oni również będą czekać na wygraną w wyborach parlamentarnych i dopiero wtedy zaczną działać.

Czyli reforma finansów publicznych zacznie się nie wcześniej niż za rok?

Tak.

A który z kandydatów bardziej przysłuży się gospodarce merytorycznie? Po debacie nie sposób tego stwierdzić, bo obaj nie mówili o niej za dużo.

Bo obu im nie jest wygodnie poruszać tego tematu. Trzeba by było wtedy stwierdzić, co nie działa, gdzie są wady, a co najważniejsze przedstawić rozwiązania.

A te opierają się na zasadzie, że niektórym trzeba po prostu zabrać, np. przywileje emerytalne.

Oczywiście.

A może kandydatom przeszkadza ignorancja w dziedzinie spraw gospodarczych? Bronisław Komorowski pomylił przecież dług publiczny z deficytem.

Ale oni nie muszą być ekonomistami. Nie jest nim ani Komorowski, ani Kaczyński, ani Tusk. Ale ten ostatni potrafił otoczyć się specjalistami.

I za to środowisko ekonomistów bardziej sprzyja PO?

I za to, że ma plany, które wykazują skłonności liberalne - co prawda są to na razie niezrealizowane koncepcje, ale warte tego, by dać Platformie kredyt zaufania. Poza tym dotychczasowe poparcie dla partii rządzącej pokazuje, że to prawdopodobnie ona wygra wybory parlamentarne, więc by prezydent i premier byli z jednej partii - o co właśnie postuluję - należy głosować na Komorowskiego.

Ale nie można wykluczyć - zwłaszcza w perspektywie wyraźnej i pozytywnej zmiany wizerunku całego PiS-u - że to właśnie partia Kaczyńskiego wygra przyszłoroczne wybory do parlamentu.

Nie można. I rządy tej partii nie byłyby tragedią. PiS ma bardziej populistyczną twarz,ale przecież to jej rząd obniżył podatki. Myślę, że gdyby przed Prawem i Sprawiedliwością były cztery lata rządzenia ze swoim prezydentem i w rozsądnej koalicji albo nawet samodzielnie, to doczekalibyśmy się poważnych reform finansów. Sytuacja jest tak poważna, że każdy rząd - oczywiście wykluczając jakieś skrajności - będzie zmuszony do niepopularnych rozwiązań. Także PiS okazałby się dużo mniej populistyczny niż jest teraz.

Mam rozumieć, że polityczna jedność prezydenta i premiera jest dla Pana ważniejsza niż osobiste preferencje. Wolałby Pan, żeby PiS rządził w obu pałacach, niż PO podzieliła władze z opozycyjnym prezydentem?

Tak, wszystko dla PiS-u byłoby lepszym rozwiązaniem niż rząd PO, a Jarosław Kaczyński w dużym pałacu.

Czyli począwszy od niedzielnych wyborów gramy tak, żeby i prezydent i premier byli z tej formacji.

Tak będzie najlepiej.

Udowodnił Pan, że wybór prezydenta jest nie tylko ważny, ale kluczowy. Ale czy te wybory prezydenckie są ważniejsze niż poprzednie.

Od Jaruzelskiego rządy wraz z prezydentami pełniły rolę parasola dla reform. Pod jego opoką wdrażano ustawy i ktokolwiek by nie rządził, robił to w miarę sprawnie. Parasol po jakimś czasie się spalał, poparcie spadało i przychodzili następni - też reformować. Ale aż do Lecha Kaczyńskiego i Platformy współpraca prezydenta z premierem układała się na tyle przyzwoicie, że nie było paraliżu decyzyjnego.

Jaruzelski-Mazowiecki, Wałęsa-Bielecki, Kwaśniewski-Miller, czy Kwaśniewski-Buzek – wszystkie te duety działały gorzej lub lepiej, ale działały. Niedzielne wybory są szansą początku powrotu do takiej sytuacji.

Skoro dla Pana kluczowa jest sprawa dobrania do rządu odpowiedniego prezydenta, to czy nie chciałby pan, żeby w ogóle osłabić jego role konstytucyjnie?

Chciałbym. Mandat powszechnych wyborów daje mu ogromną siłę. Lepiej byłoby, gdyby wybierał go parlament. Tak robią nasi sąsiedzi: Niemcy, Węgrzy, Czesi.

My na razie możemy zmniejszyć jego wpływ tylko przy urnach.

O to proszą się finanse publiczne.

ZOBACZ TAKŻE:

Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)