Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Hublot nie boi się drogiego franka

0
Podziel się:

Rok 2011 może być rekordowy dla szwajcarskiej branży producentów zegarków - uważa Jean-Claude Biver.

Hublot nie boi się drogiego franka
(SIPA PRESS/EAST NEWS)

*Według CEO szwajcarskiego producenta zegarków Hublot, manufaktura przeżywa prawdziwy rozkwit – i to mimo kryzysu. Rok 2011 może okazać się dla firmy rekordowy, jeżeli planów nie pokrzyżuje mocny frank. *

[Na zdjęciu Jean-Claude Biver i czeska modelka Veronica Varekova]* *

WirtschaftsWoche: Szwajcarska waluta zyskała w ciągu kilku miesięcy prawie 36 procent w stosunku do euro i dolara. Czy miłośnicy szwajcarskich zegarków muszą się nastawić na wzrost cen?

Jean-Claude Biver: Nie z dnia na dzień. Nie możemy tak po prostu podnieść cen o 30 procent. Jedno jest jednak pewne: jeżeli nie wydarzy się żaden cud i frank nie potanieje, będziemy zmuszeni do stopniowego podnoszenia cen za granicą. Pozostaje pytanie, czy stanie się to już za trzy miesiące, czy dopiero za rok.

Czy oferowane za granicą szwajcarskie wyroby nie staną się wkrótce horrendalnie drogie?

Nie. Na początku lat siedemdziesiątych za dolara trzeba było płacić prawie cztery franki. Dzisiaj za dolara płaci się 80 rappenów. Wartość franka rośnie od ponad 50 lat. Szwajcarska gospodarka nie zna innej sytuacji. Mimo to rozwinęła się świetnie.

W jaki sposób rekompensujecie mniejsze wpływy w strefie dolarowej i strefie euro?

Z jednej strony mieliśmy świetny 2010 rok. Turbulencje na rynkach walutowych trafiły nas w sytuacji, kiedy odnotowaliśmy bardzo dobre wyniki. Mamy rezerwy. Z drugiej strony zrezygnowaliśmy tymczasowo z marży.

To musi być znaczna marża, skoro jesteście w stanie zrekompensować pomniejszone o jedną czwartą wpływy.

Spokojnie. Nie możemy, a nawet nie chcemy utrzymać tego w przewidywalnej przyszłości. Ceny muszą zostać dostosowane, choćby dlatego, że w przeciwnym razie powstałby szara strefa z zegarkami pochodzącymi z państw o słabszej walucie. Co więcej, są także państwa takie jak Brazylia, Chiny czy Rosja, których waluty zyskują, osłabiając przy tym negatywny efekt, jaki odnotowujemy w strefie dolarowej i strefie euro. Cały czas rozbudowujemy naszą obecność w tych krajach. Modernizujemy także nasze procesy pracy i pracujemy nad kosztami produkcji w celu odzyskania utraconych marż.

Czy, podobnie jak planuje szwajcarski producent zegarków *Sycrilor, zamierzacie powiązać płace z kursem euro*?

Nonsens. Żyjemy i pracujemy tu w Szwajcarii i wypłacamy wynagrodzenie w walucie naszego kraju. Pracownicy potrzebują przewidywalności. A co, jeśli frank szwajcarski zacznie tracić na wartości? Płace pójdą ponownie w górę?

**PRZECZYTAJ WYWIAD MONEY.PL

Rage Age: Louis Vuitton to obciach Odczuwacie już spadek popytu?**

Nie, w minionych miesiącach nasz obrót był o 30 procent wyższy, niż w doskonałym roku 2010. Przy odrobinie szczęścia 2011 rok będzie rekordowy zarówno dla nas, jak i całej szwajcarskiej branży producentów zegarków. Do końca grudnia pozostały tylko cztery miesiące, a zamówienia są już w dużej mierze zrealizowane.

A co czeka w nadchodzącym roku branżę produktów luksusowych?

Jeżeli dotrze do nas kryzys, to nie będzie aż tak poważny, jak przed trzema laty. Jest wiele regionów jak Chiny, Brazylia czy Środkowy Wschód, które nie zostały dotknięte kryzysem zadłużenia, a ich koniunkturalne spowolnienie gospodarcze nie będzie aż tak duże. Obecnie kraje te są dla producentów dóbr luksusowych ważniejsze, niż były jeszcze przed trzema laty.

Czy wasi niemieccy konkurenci korzystają na problemach szwajcarskiej waluty?

Jeśli tak, to Szwajcarzy tego nie odczują. Producenci w Glashütte mają wspaniale marki, ale w porównaniu do firm takich jak Rolex, Omega czy Hublot są nieduzi. A ściśle mówiąc nie są żadną konkurencją, ponieważ najważniejsze marki pochodzące z Glashütte należą do szwajcarskich koncernów. Nabywcy luksusowych zegarków nie mają de facto możliwości, by przerzucić się na zagraniczne produkty.

Czy jest jeszcze nadzieja dla euro?

Nie jesteśmy jeszcze w punkcie, w którym tracę wszelką nadzieję. Jednak za każdym razem, kiedy europejscy politycy spotykają się i uchwalają nowe plany ratunkowe, wzrasta niepewność na rynkach, a ja mówię sobie: jejku, znów jesteśmy bliżej możliwego końca.

Jean-Claude Biver ma 61 lat i od 2004 roku jest CEO szwajcarskiej manufaktury Hublot. Od tego czasu rolnik-hobbysta (100 krów) zdołał zwiększyć obrót należącej do francuskiego producenta dóbr luksusowych LVMH firmy aż dwunastokrotnie, do 300 mln franków szwajcarskich.

Więcej przedsiębiorców w Manager.Money.pl
Kto je papki dla niemowląt? Zdziwisz się Działy marketingu płacą miliony za ekologiczny wizerunek. Nikomu nie udaje się kreować go tak dobrze jak producentowi jedzenia dla dzieci, ekorolnikowi i artyście, Clausowi Hippowi. Jak on to robi?
Stracił 6 firm, zarobił dopiero na odchodach Na pierwszych sześciu firmach nie zarobił. Dopiero Terracycle odmieniło jego życie.
Rozgłos im szkodzi? Nie chcą Lady GaGi Szef firmy unika występów publicznych, a jego marki nie reklamują zbuntowane gwiazdy filmu i muzyki. Mimo to koncern jest liderem niemieckiej branży odzieżowej.
wiadomości
strategie firm
wiadmomości
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)