Money.pl: Czy rozumie Pan dlaczego prezydent Aleksander Kwaśniewski chce ułaskawienia Zbigniewa Sobotki?
Ireneusz Krzemiński, politolog: Myślę, że nie dodam niczego nowego do tego co mówią inni komentatorzy, którzy im bardziej są oddaleni politycznie i ideowo od Kwaśniewskiego, tym bardziej go za to krytykują. Jednocześnie politycy SLD wskazują na to, jak bardzo był zasłużony i jak wiele zrobił dla tej formacji pan Sobotko. Nic więc dziwnego, że prezydent korzystając ze swojego prawa łaski, chce go wynagrodzić i uratować.
Money.pl: Dzieje się to w trybie natychmiastowym. Czy istnieje obawa, że prezydent boi się wydania w więzieniu przez pana Sobotkę prominentnych osób z SLD, które mogłyby mieć związek z aferą starachowicką?
I.K.: Trudno sobie wyobrazić taka sytuację. Myślę, że względy natury partyjnej solidarności są tutaj absolutnie dominujące. Prezydent musi się śpieszyć, ponieważ zostało mu niewiele czasu. Wiadomo, że następny Lech Kaczyński na pewno tego aktu nie podtrzyma.
Money.pl: Czy to jest dobry koniec prezydentury, angażowanie się w sprawę człowieka, który nie cieszy się poparciem opinii publicznej?
I.K.: To prawda, że nie jest lubiany przez opinię publiczną. Jednak prezydent wyraża w tej chwili swoje poparcie dla formacji, z której się wywodzi. Nic więc dziwnego, że chce zrobić coś, co byłoby przez nią pozytywnie zapamiętane. Zwracam również uwagę, że jest też przygotowany akt łaski dla Ryszarda Kalisza, długoletniego doradcy prezydenta. Warto pamiętać, że ten nieco anachroniczny akt może dobrze wpływać na kreowany wizerunek i może być używany dość instrumentalnie.
Money.pl: Czy decyzja prezydenta może mieć związek z chęcią powrotu do krajowej polityki?
I.K.: Trudno mi sobie wyobrazić, że prezydent, który kończy drugą i ostatnią kadencję, który jest człowiekiem młodym, w pełni sił, ze świetnym doświadczeniem oraz posiada kontakty zagraniczne – żeby mógł zrezygnować z polityki.
Pytała: Donata Wancel