Jabłoński: Marta Kaczyńska nie wstąpi do PiS. Wuj się nie zgodzi

dr Wojciech Jabłoński, politolog, *specjalista od public relations:* Propagandowa akcja wstępowania Marty Kaczyńskiej do PiS może tylko wyrządzić tej partii krzywdę. Po pierwsze wstąpienie nastąpiłoby bardzo późno, bo prawie rok po katastrofie smoleńskiej, więc tłumaczenie, że to kontynuacja działań zmarłego ojca byłaby niewiarygodna.

Po drugie, wstąpienie zdarzyłoby się, po bardzo ostrych i politycznych wystąpieniach jej męża, Marcina Dubienieckiego, który ma bardzo wyraźne parcie na wybicie się i polityczny sukces. W tym momencie wszystkie działania podejmowane przez Martę Kaczyńską i jej męża wydałyby się nachalną propagandą, nastawioną na jeden cel. Elektorat odebrał by to źle.

Kolejna kwestia to to, czy PiS, czytaj Jarosław Kaczyński, rzeczywiście chce Marty Kaczyńskiej w swojej partii.

Prezes nie chce osób, które mogłyby mówić głośniej niż on sam o katastrofie. Dlatego trzyma rodzinę na dystans. Nieco rozhisteryzowana córka zmarłego prezydenta i jej nadpobudliwy politycznie mąż - to by zepsuło jego wizerunek jako jedynego bojownika o prawdę i pamięć po zmarłym Lechu Kaczyńskim. Woli traktować siebie jako jedynego wykonawcę woli brata.

Wypowiedzi niższych niż Jarosław Kaczyński członków PiS nie można traktować jako czegoś ostatecznego. To jest próba nie tyle przyciągnięcia Marty Kaczyńskiej, co zaszachowania PJN, które ostatnio córka zmarłego prezydenta ostro krytykowała i atakowała. Jej zdaniem to organizacja nie mająca żadnego prawa do spadku po Lechu Kaczyńskim. PiS wpisuje się w to działanie.

Chodzi o to, żeby wszystko co związane ze Smoleńskiem wyrwać i odebrać PJN. PiS chce sobie to wszystko przywłaszczyć, dlatego właśnie mamy obecnie zapraszanie Marty Kaczyńskiej do partii.

Dziesiąty kwietnia to będzie kolejna próba ożywienia pewnych emocji związanych z tym początkowym pojednaniem, które były obecne rok temu. Będzie to jednak próba skazana na niepowodzenie.

Należy pamiętać, że 10 kwietnia będzie gromadził nie tylko ludzi związanych z Jarosławem Kaczyńskim, czyli tzw. obrońców krzyża. Pojawi się także bardzo wielu przeciwników, którzy będą chcieli zaprotestować przeciwko zawłaszczaniu tragedii, czy pewnych symboli.

Tak. Z jednej strony dojdzie do podziałów w społeczeństwie, które jest już zmęczone tym tematem. Z drugiej strony dojdzie też do podziałów wśród samych polityków, którzy będą 10 kwietnia obchodzili w różnych miejscach, raczej każde ugrupowanie oddzielnie.

Myślę, że te partie które chcą przegrać wybory będą mówiły bardzo dużo o Smoleńsku.

To jest temat przebrzmiały dla opinii publicznej, która ma ważniejsze problemy na głowie. Ta partia, która podejmie kwestie związane z problemami gospodarczymi, wysokim bezrobociem, czy podatkami, ma większe szanse na zwycięstwo w wyborach.

Paradoksalnie wygra ten kto zostawi zwolenników martyrologicznego podejścia do Smoleńska samym sobie. Pozostawienie tego tematu jednej ze stron skutkowało będzie tym, że temat Smoleńska w kampanii wyborczej wypali się już na jej progu.