Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Jarosław Jakimczyk
|

Jakimczyk: Jak fuszerka ABW uratowała skórę szefowi wywiadu

0
Podziel się:

Wczorajszy wyrok płockiego sądu skazujący Zbigniewa Siemiątkowskiego na karę więzienia za wynoszenie tajnych dokumentów z Agencji Wywiadu przejdzie do historii polskiego wymiaru sprawiedliwości z co najmniej dwóch powodów.

Jakimczyk: Jak fuszerka ABW uratowała skórę szefowi wywiadu

Wczorajszy wyrok płockiego sądu skazujący Zbigniewa Siemiątkowskiego na karę więzienia za wynoszenie tajnych dokumentów z Agencji Wywiadu przejdzie do historii polskiego wymiaru sprawiedliwości z co najmniej dwóch powodów.

Po pierwsze jeszcze nigdy żaden sąd w Polsce nie uznał winnym popełnienia przestępstwa związanego z piastowanym urzędem byłego szefa służb specjalnych. Po drugie - sąd uwolnił byłego szefa Agencji Wywiadu od zarzutu ujawnienia tajnej informacji uznając, że dowody oskarżenia zostały zebrane przez Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego drogą nielegalną.

ZOBACZ TAKŻE:Siemiątkowski skazany, ale niewinny
Jeśli chodzi o pierwszą część wyroku, w którym sąd skazał Zbigniewa Siemiątkowskiego na rok więzienia w zawieszeniu na trzy lata zabraniając mu pełnienia funkcji związanych z dostępem do tajemnic państwowych, to dla wszystkich szefów służb specjalnych jest to szczególny rodzaj memento.

Uświadamia im ono, że mimo szczególnego usytuowania w demokratycznym systemie ustrojowym nie są oni bezkarni, gdyż popełniane przez nich przestępstwa mogą być skutecznie ścigane.

Dowiódł tego wczoraj sądowy finał historii z bezprawnym wynoszeniem przez byłego szefa AW tajnych dokumentów do domu, do czego zresztą Siemiątkowski niefrasobliwie przyznał się przed sejmową komisją śledczą ds. PKN Orlen na oczach całej Polski.

Najwyraźniej nie zauważył, że dyskwalifikuje go to całkowicie jako polityka, który przez wiele lat miał do czynienia ze służbami specjalnymi zarówno w rządzie jak i w parlamencie.

Fuszerka ABW poległa przed sądem

Znacznie ciekawsze jest jednak druga część wyroku, w którym sąd uwolnił byłego posła SLD od zarzutu przekazania swej przyjaciółce ostrzeżenia o tym, że Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego bada kontrakt firmy jej znajomego z Przedsiębiorstwem Eksploatacji Rurociągów Naftowych „Przyjaźń” (PERN).

Sąd nie badał merytorycznie zarzutu sformułowanego przez prokuraturę na podstawie dowodów zebranych za pomocą techniki operacyjnej przez ABW.

Powołując się na kwietniowe orzeczenie Sądu Najwyższego uznał, że Siemiątkowski i jego przyjaciółka muszą zostać uniewinnieni, gdyż zgoda na zastosowanie podsłuchu przez ABW dotyczyła innej osoby, ergo dowody przeciwko nim zostały zebrane drogą nielegalną.

Innymi słowy, fuszerka ABW, które nie zadbało o uzyskanie stosownej zgody na podsłuch wobec Siemiątkowskiego i jego przyjaciółki (Agencja mogła to uczynić już po utrwaleniu dowodów przestępstwa, bo prawo na to zezwala w przypadkach niecierpiących zwłoki, czyli takich jak omawiany powyżej), uratowała w tym przypadku skórę byłego szefa wywiadu cywilnego.

Siemiątkowski - prawie jak James Bond

Zwycięstwo Siemiątkowskiego, który komentując uniewinnienie go od drugiego z zarzutów, starał się zachować dobrą minę do złej gry, ma jednak charakter pyrrusowy. W żadnym prawdziwie praworządnym kraju służba ochrony państwa już nigdy nie wyda politykowi z taką kartoteką poświadczenia bezpieczeństwa osobowego dopuszczającego do informacji niejawnych.

Jest jednak furtka prawna dla takich osób jak Siemiątkowski, bo polityk ten może startując kolejny raz w wyborach ponownie wejść do parlamentu, a każdy poseł z definicji otrzymuje dostęp do informacji z klauzulą „tajne”, Dopiero w przypadku „ściśle tajnych” musi przejść odrębne postępowanie sprawdzające w ABW.

Znając Zbigniewa Siemiątkowskiego i jego głębokie przeświadczenie, że jest Alfą i Omegą w sprawie służb specjalnych, idę o zakład, że o ile wcześniej nie odwoła się od wczorajszego orzeczenia, a sąd apelacyjny nie uzna jego zażalenia za zasadne, to gdy miną dwa lata od uprawomocnienia się wyroku, jeśli tylko jego partia da mu takie wytyczne, znów będzie chciał pobawić się w Jamesa Bonda.

Fotografując się w ciemnych okularach jako szef wywiadu, będzie mógł znowu wypowiadać się jako ten, który posiadł wiedzę niedostępną maluczkim. Ten typ już tak ma, zaś jakie Polska ma służby specjalne, każdy widzi, zwłaszcza obce służby, i nie jest to wyłącznie zasługa Antoniego Macierewicza.

wiadomości
felieton
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)