Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Jarosław Jakimczyk
|

Jakimczyk: Lech Kaczyński nie przestrzega prawa?

0
Podziel się:

Prezydent Lech Kaczyński powiedział w poniedziałek, że gdy pełnił funkcję ministra sprawiedliwości w rządzie Jerzego Buzka mocno naciskano na niego, by umorzyć śledztwo w sprawie zabójstwa byłego komendanta głównego policji gen. Marka Papały.

Jakimczyk: Lech Kaczyński nie przestrzega prawa?

Prezydent Lech Kaczyński powiedział w poniedziałek, że gdy pełnił funkcję ministra sprawiedliwości w rządzie Jerzego Buzka mocno naciskano na niego, by umorzyć śledztwo w sprawie zabójstwa byłego komendanta głównego policji gen. Marka Papały.

"W 2002 r. były dostateczne podstawy do zatrzymania Mazura (Edwarda, polonijnego biznesmena podejrzanego o podżeganie do mordu na byłym szefie policji - przyp. JJ), a nie uczyniono tego, bo dalej potężne były siły, które chroniły sprawców tego zabójstwa (...). Znam dość dobrze sprawę gen. Papały. Chciałbym, żeby jednak opinia publiczna wiedziała, że na mnie mocno naciskano, żebym tę sprawę umorzył. Odmówiłem i wkrótce pokazał się pierwszy ślad. Po tym śladzie można już dojść do sprawców zabójstwa (...). Ta osoba, która mnie o tym poinformowała, działała z pominięciem drogi służbowej. To wskazuje (...), jaki był silny nacisk na to, żeby nie ujawnić prawdy dotyczącej sprawy gen. Papały (...) - oświadczył prezydent.

Jego słowa z miejsca wywołały falę spekulacji i komentarzy. Nic dziwnego, bo skoro naciskano na ministra sprawiedliwości i prokuratora, żeby umorzył śledztwo w sprawie zabójstwa najważniejszego swego czasu policjanta w kraju, to naciski musiał wywierać ktoś naprawdę potężny. No bo kto może naciskać na prokuratora numer jeden? Problem w tym, że jeśli rzeczywiście były jakieś naciski, to Lech Kaczyński powinien był z miejsca zawiadomić o tym odpowiednią komórkę prokuratury. Zawiadomienie powinno dotyczyć w najlepszym wypadku próby zmuszenia funkcjonariusza publicznego do określonego zachowania. Jest to w polskim kodeksie karnym czyn karalny. Jeżeli ówczesny minister Kaczyński mając wiedzę o takim przestępstwie nie zawiadomił prokuratury, to postąpił wbrew zasadzie legalizmu i sam dopuścił się czynu ściganego przez prawo. Dlaczego dopiero teraz mówi publicznie o naciskach, a będąc ministrem sprawiedliwości nie uczynił tego, co do niego należało?

Można oczywiście przyjąć, że prezydent wyraził się nieprecyzyjnie i użył określenia na wyrost, które opisywało przede wszystkim jego subiektywne odczucie aury panującej wokół zabójstwa Marka Papały w resorcie sprawiedliwości sześć lat temu.

Nazajutrz po niezbyt jasnej wypowiedzi głowy państwa, swego szefa uratował jego rzecznik minister Maciej Łopiński. Wyjaśnił on, że "to z prokuratury były naciski na Lecha Kaczyńskiego, gdy sprawował on funkcję ministra sprawiedliwości, aby zakończyć śledztwo w sprawie zabójstwa gen. Marka Papały”. Jak to? Podwładni naciskali na swego przełożonego? Na całe szczęście rzecznik prezydenta jaśniej wypowiada się niż jego pryncypał.

"To były sugestie, że tu się nic nie da zrobić, że sprawa jest tak skomplikowana, że w ogóle nie ma szans, żeby znaleźć mordercę gen. Papały" - tłumaczył Łopiński w radiowej "Trójce". Cóż, pozostaje jedynie żywić nadzieję, że zabierając głos na arenie międzynarodowej, zwłaszcza w sprawach o żywotnym znaczeniu dla polskiej gospodarki, Lech Kaczyński będzie mówił jasno i precyzyjnie, bo skutki używania przez prezydenta RP sformułowań efektownych, acz nie opartych na mocnym fundamencie faktów, mogą jedynie popsuć stosunki Polski z innymi krajami.

Autor jest dziennikarzem tygodnika "Wprost"

wiadomości
felieton
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)