Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na
Jarosław Jakimczyk
|

Jakimczyk: PZU i niewidzialna ręka na Ukrainie

0
Podziel się:

Systematycznie psuje się atmosfera wokół działalności ukraińskiej spółki największego polskiego ubezpieczyciela.

Jakimczyk: PZU i niewidzialna ręka na Ukrainie

*Systematycznie psuje się atmosfera wokół działalności ukraińskiej spółki największego polskiego ubezpieczyciela. Niepokojący sygnał nadszedł za pośrednictwem kijowskiej mutacji rosyjskiego dziennika gospodarczego „Kommersant Ukraina”. *

Gazeta powołując się na anonimowe źródła w ukraińskiej Państwowej Komisji ds. Regulowania Rynków Usług Finansowych napisała przed paroma tygodniami, że PZU Ukraina może utracić licencję na działalność ubezpieczeniową.

Powodem miałyby być zbyt niskie rezerwy na pokrycie kosztów ewentualnych wypłat odszkodowań. Dziennik z Kijowa twierdzi, że PZU Ukraina ma kłopot z ubezpieczeniami komunikacyjnymi, do czego rzekomo przyczyniły się błędy przy ustalaniu wysokości polis.

Ten sam „Kommersant Ukraina” cytuje rzecznika ukraińskiej spółki PZU, który zwraca uwagę na coraz bardziej zaciętą walkę o ukraiński rynek ubezpieczeniowy pomiędzy inwestorami i skarży się na kampanię w mediach prowadzoną przeciwko firmie z polskim kapitałem.

„Kommersant” zestawia tę informację z wypowiedzią Daniła Chaczaturowa, prezesa rosyjskiego ubezpieczyciela Rosgosstrach, który stwierdził publicznie, że „PZU to największa firma ubezpieczeniowa w Europie Wschodniej, a ponieważ naszym zadaniem jest w ciągu pięciu lat zostać numerem jeden w Europie Wschodniej, musimy zostać liderem na Ukrainie”.

Przypomnijmy, że PZU Ukraina to dawna Skide-West, odkupiona w 2005 r. od rodziny oligarchów Surkisów, związanej interesami z Wiktorem Medwedczukiem, byłym szefem administracji Leonida Kuczmy, poprzedniej głowy państwa ukraińskiego.

Kilka tygodni przez artykułem w „Kommersancie” w „Gazecie Wyborczej” pojawiła się informacja, że PZU zastanawia się na dokupieniem kolejnych dwóch spółek na Ukrainie. Tym razem wybór miał paść na firmy z grupy ubezpieczeniowej TAS, kontrolowanej przez niejakiego Serhija Tyhypkę, byłego szefa banku centralnego Ukrainy, który w 2004 r. kierował kampanię prezydencką obecnego prorosyjskiego premiera Ukrainy Wiktora Janukowycza.

Biorąc pod uwagę sekwencję zdarzeń, trochę to wszystko wygląda tak, jakby wpływowe lobby mające oparcie w jednym z dwóch najważniejszych ośrodków władzy na Ukrainie próbowało zmusić PZU do zapłacenia haraczu poprzez zakup kolejnych aktywów. Czy to nie zbyt ryzykowne w kraju, w którym regulator rynku jest mniej przewidywalny niż w Polsce?

Chyba, że nie chodzi o to, żeby zarobić, lecz jedynie wyprowadzić pieniądze z kraju.

Autor jest dziennikarzem tygodnika "Wprost"

wiadomości
felieton
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)