Awantura, spowodowana przeniesieniem przez władze Estonii sowieckiego pomnika w mniej eksponowane miejsce, skłania do dłuższej refleksji.
Nie wystarczy stwierdzić, że reakcja oficjalnych przedstawicieli Moskwy świadczy o tym, iż Rosja ciągle nie może pogodzić się z utratą „Pribałtiki" nadal czując ból w miejscu, gdzie kiedyś była amputowana kończyna.
ZOBACZ TAKŻE:
Rosji brakuje gazuApel Jurija Łużkowa, wpływowego mera Moskwy i lidera rządzącej partii "Jedna Rosja", o bojkot wszystkiego, co związane jest z Estonią, i przy okazji towarów z Polski, pokazuje, że problem jest znacznie szerszy, i dotyczy w ogóle stosunku Rosji do krajów dawnego bloku wschodniego. Kraje te łączy nie tylko wspólnota historycznych doświadczeń, ale i bardzo znacząca zależność od dostaw rosyjskich nośników energii - gazu i ropy naftowej.
Zależność ta zresztą w coraz większym stopniu zaczyna dotyczyć „starych" krajów Unii Europejskiej, które - jak Niemcy, Włochy i Francja - zabiegają o uprzywilejowane stosunki z Moskwą w zakresie dostaw gazu. Wśród „nowych" państw UE podobne stanowisko reprezentują jedynie Węgry.
Na postawę rządów przywołanych krajów niewątpliwy wpływ mają ponawiane wielokrotnie zapewnienia Moskwy, że Rosja i jej monopole surowcowe są solidnymi partnerami, a najlepszą gwarancją tej solidności będzie dopuszczenie rosyjskiego kapitału do inwestycji w infrastrukturę i sieć dystrybucyjną krajów partnerskich.
ZOBACZ TAKŻE:
Iwanow: Surowce pozostaną w rękach państwa Zaproponowana w ten sposób formuła tylko pozornie jest sprawiedliwa, bowiem w rzeczywistości Rosja zawsze będzie miała pierwszeństwo i kontrolę, gdyż jej infrastruktura energetyczno-transportowa ma pozostać w wyłącznym posiadania państwa bez możliwości dostępu do niej kapitału zagranicznego.
Zakłada to przyjęta w 2003 r. „Strategia energetyczna Federacji Rosyjskiej do roku 2020". Kreml wykorzystuje tę infrastrukturę jako narzędzie polityki zewnętrznej i międzynarodowej. Jednym z jej celów jest zneutralizowanie - poprzez zwiększenie zależności UE od rosyjskich zasobów energetycznych - europejskiego komponentu NATO.
Trzeba jednak wyraźnie powiedzieć, że Rosja ukrywa deficyt zasobów energetycznych przed partnerami zagranicznym. Wskazuje na to jasno raport Michaiła Gonczara z Centrum Wspierania Badań Problemów Geopolitycznych i Współpracy Euro-Atlantyckiej Regionu Czarnomorskiego „NOMOS".
Przesłanki, na których oparł swoje wnioski, powinni skrupulatnie przeanalizować europejscy politycy i menedżerowie, zanim podejmą decyzje wiążące jeszcze silniej gospodarki krajów UE z rosyjskimi monopolami energetycznymi.
Autor jest dziennikarzem tygodnika Wprost