Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Jarosław Jakimczyk
|

Jakimczyk: SLD umiera na naszych oczach

0
Podziel się:

Choroba wydaje się wprawdzie nieuleczalna, lecz agonia może potrwać długo.

Jakimczyk: SLD umiera na naszych oczach

Choroba wydaje się wprawdzie nieuleczalna, lecz agonia może potrwać długo i pewnie będziemy świadkami niejednego jeszcze spektakularnego przejawu autodestrukcji ze strony liderów najsilniejszej niegdyś w Polsce partii.

Ostatnim popisem samobójczych ciągotek postkomunistycznej lewicy nad Wisłą był wybórGrzegorza Napieralskiegona przewodniczącego SLD. Napieralski, zafascynowany antyklerykalizmem premiera Hiszpanii i lidera tamtejszych socjalistów Jose Luisa Zapatero, postanowił pójść w ślady swego idola i zaraz po zwycięstwie nadWojciechem Olejniczakiemobwieścił, że jego partia po dojściu do władzy wypowie konkordat z Kościołem.

Napieralski, absolwent nauk politycznych na Uniwersytecie Szczecińskim, nie zna najwyraźniej historii nowoczesnej Hiszpanii. Gdyby znał, wiedziałby, że w przeciwieństwie do Polski antyklerykalizm ma tam stukilkudziesięcioletnią tradycję i już w XIX wieku cieszył się poparciem znacznej części warstw wykształconych, by w następnym stuleciu doprowadzić do reakcji w postaci wojskowego przewrotu gen. Francisco Franco. Grzegorz Napieralski liczy, że atakując _ czarnych _, bo tak nazywa się w lewicowym żargonie duchowieństwo rzymskokatolickie, zaskarbi swej partii sympatię środowisk lewicujących intelektualistów i artystów, którzy widzą w Kościele zagrożenie dla wolności w sferze obyczajów i wartości.

Taka postawa może i miała sens w czasach, gdy rządził PiS zabiegający o przeciągnięcie na swą stronę ultrakatolickiego elektoratu LPR. Na tle wizyt liderów PiS w Radiu Maryja i Telewizji Trwam ostentacyjne dystansowanie się od Kościoła miało więcej mocy magnetycznej niż teraz, gdy SLD musi rywalizować o elektorat centrolewicowy z elastyczną i pragmatyczną do bólu Platformą Obywatelską. Zresztą, jeśli SLD pod wodzą Napieralskiego uda się swą antyklerykalną ofensywą uwieść tego czy owego utytułowanego uczonego bądź znanego twórcę, to przecież naiwnością jest liczyć, że przekształci się to w poparcie masowe dla postkomunistów.

Nawet, jeżeli Grzegorz Napieralski konsekwentnie będzie zwabiał do swego programu tych, którym marzy się zachodnioeuropejska lewica cywilizacyjna z prawem do małżeństw gayów czy innymi tego rodzaju koneksjami na rzecz mniejszości.

Intelektualiści czy artyści w Polsce jako elektorat, choćby najbardziej barwny, długo jeszcze stanowić będą jedynie margines. Jeśli chcą postawić na Napieralskiego, warto, żeby pamiętali, iż to przede wszystkim oni ze swym nimbem niezależności twórczej i wolności myślenia potrzebni są postkomunistom, a nie na odwrót.

Ci, którzy tego nie rozumieją, powinni przeczytać sobie powieść Klausa Manna _ Mefisto _ lub, lepiej jeszcze, obejrzeć jej ekranizację pod tym samym tytułem w reżyserii słynnego węgierskiego filmowca Istvana Szabo. W ostatniej scenie tego filmu skorumpowany przez nazistów dyrektor teatru Hendrik Höffgen miota się bezradnie uciekając po murawie stadionu przed oślepiającym światłem reflektorów lotniczych i odrażającym rechotem Hermanna Goeringa. _ Czego ode mnie chcecie, jestem tylko aktorem? _ - woła do pustych trybun.

Autor jest dziennikarzem specjalizującym się w tematyce bezpieczeństwa narodowego.

wiadomości
felieton
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)