Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Jarosław Jakimczyk
|

Jakimczyk: Spór o Sikorskiego czyli element kontraktu

0
Podziel się:

Toczący się od paru dni na linii prezydent - przyszły premier konflikt wokół osoby kandydata PO na szefa polskiej dyplomacji utrudnia Donaldowi Tuskowi sformowanie nowego gabinetu.

Jakimczyk: Spór o Sikorskiego czyli element kontraktu

Toczący się od paru dni na linii prezydent - przyszły premier konflikt wokół osoby kandydata PO na szefa polskiej dyplomacji utrudniaDonaldowi Tuskowisformowanie nowego gabinetu.

Po ostatnich wypowiedziach można odnieść wrażenie, że strony sporu głęboko okopują się na swych stanowiskach, co nie wróży prędkiego wyjścia z impasu.

Jeśli Donald Tusk będzie nadal obstawał przy kandydaturze Radka Sikorskiego na szefa MSZ, prezydentLech Kaczyńskimoże skorzystać ze swych prerogatyw w dziedzinie polityki zagranicznej. Nie oznacza to wcale, że nie wręczy Sikorskiemu nominacji.

Były minister obrony w gabinetachKazimierza MarcinkiewiczaiJarosława Kaczyńskiegozapewne stanie na czele resortu spraw zagranicznych. Może jednak spotkać się z legalną obstrukcją głowy państwa przy odwoływaniu i powoływaniu ambasadorów.

O tym, że jest to wysoce prawdopodobne Lech Kaczyński powiedział wprost, przypominając swoje uprawnienia konstytucyjne.

ZOBACZ TAKŻE:

Sikorski: W mojej przeszłości nie ma hakówW sporze o obsadę MSZ pomiędzy Lechem Kaczyńskim a Donaldem Tuskiem umknęła jak zwykle w polskiej polityce najważniejsza kwestia: czy Radek Sikorski jest jedynym i najlepszym kandydatem na ministra spraw zagranicznych Polski w obecnej dobie. Co gorsza, opinia publiczna zmuszona jest na wiarę przyjąć, że za negatywną opinią Lecha Kaczyńskiego o Radku Sikorskim stoją poważne przesłanki, gdyż prezydenckie zastrzeżenie opierają się - jak słyszeliśmy - na informacjach objętych tajemnicą państwową.

Narzuca się w tym miejscu pytanie: czy w rzeczywistości spór pomiędzy dwoma najważniejszymi politykami w państwie nie ma charakteru ambicjonalno-emocjonalnego. Nie ulega bowiem wątpliwości, że dla prezydenta Sikorski, który nie szczędził słów ostrej, a niekiedy brutalnej ("Jeszcze jedna bitwa i dorżniemy watahę" - przyp. JJ) krytyki polityce jego brata-premiera, jest przede wszystkim zdrajcą i odstępcą.

Z kolei Tusk, który otrzymał niedawno tak wysoki kredyt zaufania od wyborców, nie przełknie łatwo upokorzenia, jakim na samym starcie byłaby rezygnacja z kandydatury Radka Sikorskiego.

Lider Platformy, chociaż stara się być koncyliacyjny, z całą pewnością musi unikać jak ognia wrażenia, że jest premierem malowanym, któremu głowa państwa kreuje politykę kadrową. Zapewne nigdy nie przyzna się do tego, że upiera się przy Sikorskim, gdyż stanowisko szefa MSZ, jest elementem kontraktu, jaki zawarł przed wyborami z byłym ministrem obrony.

Bezpośrednich dowodów, że tak było raczej nie będzie nam dane poznać, jednak znając gospodarność i biznesowe umiejętności Radka Sikorskiego, można być pewnym, iż tanio swej skóry nie sprzedał i za przejście pod sztandar partii Donalda Tuska zażądał słonej ceny. W wianie poza swą niewątpliwą popularnością i kontaktami z niektórymi wpływowymi kręgami anglofońskimi po obu stronach Atlantyku Sikorski wniósł głównie swoje wybitne zdolności autokreacyjne, które znane są powszechnie dziennikarzom zajmującym się wojskowością.

Donaldowi Tuskowi, który dba o wizerunek polityka wiarygodnego i dotrzymującego danego słowa, trudno byłoby teraz wycofać się i zamiast Radka Sikorskiego przedstawić prezydentowi np. kandydaturę wiceprzewodniczącego Parlamentu Europejskiego Jacka Saryusza-Wolskiego. Ten ostatni nie tylko nie ustępuje doświadczeniem w dyplomacji Sikorskiemu, ale jako były polski negocjator z UE w okresie przedakcesyjnym stokroć bieglej niż obecny senator Platformy z Bydgoszczy porusza się po skomplikowanej maszynerii brukselsko-strasburskiej eurokracji.

Jego szanse na otrzymanie teki ministra spraw zagranicznych są jednak skromne, gdyż przeciwnicy Saryusza-Wolskiego, znający jego temperament i zdolność przebicia się ze swymi racjami nawet w niesprzyjających warunkach, dorabiają mu od pewnego czasu za pośrednictwem mediów gębę polityka zbyt proamerykańskiego, który ponoć może łatwo zrazić naszych europejskich partnerów. Cóż, sięgając o dobrych kilka lat wstecz do archiwów prasowych, ze zdziwieniem odkrylibyśmy, że niegdyś rzekomą proamerykańskość wytykano Radkowi Sikorskiemu, który dzisiaj w ocenie Jarosława Kaczyńskiego jest wybitnie antyamerykański.

ZOBACZ TAKŻE:

Tak poległ SikorskiJestem osobliwie spokojny o to, że jako szef MSZ Sikorski nie będzie ani pro- ani antyamerykański. Obawiam się natomiast, że wraz z nim w gmachu przy Al. Szucha pojawią się postaci takie jak dawny rzecznik Sikorskiego w MON Piotr Paszkowski, którego energia i zapał do pracy przeszły do legendy po tym, jak zżymał się na dziennikarzy za to, że ośmielili się dzwonić do jego biura po 15.00, kiedy zausznik ministra porządkował już swe biurko śpiesząc się na zakupy.

Gdyby na takich wzorcach miała się opierać polityka kadrowa nowego ministra spraw zagranicznych, lepiej wynająć kilka gabinetów w budynku przy Szucha prywatnej agencji, która efektywniej podoła ciężkim obowiązkom prowadzenia polityki informacyjnej resortu dyplomacji.

wiadomości
felieton
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)