Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Jarosław Jakimczyk
|

Jakimczyk: Warszawa nocą to rozrywkowa pustynia

0
Podziel się:

Prawie dwumilionowa stolica Polski po zmroku staje się jedną z najmniej atrakcyjnych aglomeracji Starego Kontynentu.

Jakimczyk: Warszawa nocą to rozrywkowa pustynia

*Prawie dwumilionowa stolica Polski po zmroku staje się jedną z najmniej atrakcyjnych aglomeracji Starego Kontynentu. Przyjezdny, który chciałby pożywić się lub zabawić po godzinie 23, a nie daj Boże po północy, skazany jest na długie błądzenie po wymarłych ulicach Śródmieścia i zaułkach Starówki, zanim znajdzie otwarty o tej porze lokal. *

O Mokotowie, Żoliborzu, Starej Ochocie czy Saskiej Kępie nawet nie wspominam, bo miejsca otwarte po 22.00 (sic!), poza wyjątkami potwierdzającymi regułę, są tam znane chyba jedynie uczestnikom obrzędów tajemnych. "Regeneracja" przy Puławskiej, czy jeszcze parę innych miejsc dających się policzyć na palcach jednej dłoni, wiosny nie czynią. Pozostałych rejonów stolicy świadomie nie wymieniam, są to bowiem cmentarzyska, jeśli chodzi o życie nocne.

Ktoś powie, że w Londynie też większość lokali, w tym wszystkie puby, zamyka się o 23.00. Owszem, ale to nie puby są tym, czym Londyn przyciąga co roku miliony turystów i tysiące obywateli nowych państw Unii Europejskiej, dla których Wielka Brytania otworzyła rynek pracy.

Londyn kusi turystów swymi zabytkami, przepysznymi kolekcjami sztuki i bogatą ofertą handlową.

Poszukujących perspektyw dostatniego życia obywateli UE z państw leżących dawniej za żelazną kurtyną zwabia do stolicy Anglii możliwość znalezienia lepiej płatnego zajęcia. Na podobnej zasadzie Warszawa działa jak magnes na spragnionych godziwego życia obywateli Ukrainy, Białorusi czy Mołdawii.

Różnica polega jednak na tym, że Londyn pozostanie żywym, pulsującym nieustannie tyglem wielu kultur, nawet gdyby puby zaczęto zamykać o 20.00 - tyle bowiem jest tam czynnych nocą klubów, w których spotykają się ludzie wszystkich ras.

Warszawa natomiast jest miastem, którego rytm życia określają urzędnicy i "białe kołnierzyki", wstające o godzinie 7 do pracy. Środowiska akademickie i artystyczne, gdzie indziej stanowiące sól ziemi i nadające niepowtarzalny koloryt miastom i miasteczkom europejskim, są dla nich jedynie dodatkiem.

Nic dziwnego. W końcu większość ludzi z tzw. interioru ściąga do Warszawy nie dla rozrywki, lecz w poszukiwaniu Eldorado.

Autor jest dziennikarzem tygodnika "Wprost"

wiadomości
felieton
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(0)