Kłopotek: Kampania będzie na kredyt, weksle to zabezpieczenie

Eugeniusz Kłopotek, poseł PSL: Absolutnie nie idziemy drogą Leppera. To nie wchodzi w grę. To jest kwestia ewentualnego wzięcia kredytu na wybory samorządowe. Rozważamy dwie opcje: albo normalną wpłatę przez członków partii albo kredyt. Jednak jeśli chcemy kredytu to trzeba to w jakiś sposób zabezpieczyć i te weksle to właśnie takie zabezpieczenie.

Jednak weksle i ten kredyt to jest tak uciążliwa procedura, a bank żąda takich dokumentów, że gorzej jak na spowiedzi. Dlatego kierownictwo patrzy na to z mniejszym entuzjazmem i zastanawia się nad rezygnacją z tego sposobu finansowania.

Mamy problem z odrzuconym sprawozdaniem finansowym z 2001 roku. Do dziś sprawa nie jest rozstrzygnięta. Obecnie z odsetkami wychodzi to prawie 18 mln zł i nie możemy się z tym pogodzić.

Na szczęście dla nas Trybunał Konstytucyjny wstrzymał wykonanie wyroku, bo zakwestionował przepis, na którym się oparto. Według Trybunału jest on nieadekwatny w stosunku do popełnionego błędu. Czekamy teraz co powiedzą sędziowie Trybunału Konstytucyjnego.

Nie jesteśmy już właścicielami Grzybowskiej w Warszawie. Nie posiadamy też już innych nieruchomości, więc nie mamy takiego zabezpieczenia dla banku.

Poprzez absolutnie dobrowolne wpłaty, do 15-krotności minimalnego wynagrodzenia, na które pozwala nam prawo.

Na kampanię samorządową nie potrzeba dużych pieniędzy z centrali. Jak słyszę, że Platforma chce przeznaczyć 30 milionów złotych, to chwytam się za głowę i pytam na co to pójdzie. Moim zdaniem w wyborach samorządowych nie potrzeba dużych pieniędzy. Tym bardziej, że jesteśmy silni w kraju – mamy struktury, mamy wójtów i burmistrzów. Myślę więc, że odniesiemy sukces.

To prawda, że w eurowyborach wydaliśmy stanowczo za dużo. Ale to był efekt tego, że trzeba było dotrzeć do wyborców w najmniejszych gminach z poziomu krajowego – to była ciężka walka.

W przypadku wyborów samorządowych, gdzie kandydaci idą ławą i jest ich wielu, będzie łatwiej. Liczę też, że część będzie wykładać własne pieniądze na kampanię. Dlatego jak pan sprawdzi po wyborach, to gwarantuję, że PSL będzie miał najniższy koszt jednego głosu ze wszystkich partii.

Tutaj kandydaci raczej sami będą finansować swoje kampanie. Myślę, że realnie będą to 3-4 miliony złotych, plus to co wyłożą kandydaci.

Sondaże zawsze trzeba brać razy dwa. Uważam, że spokojnie możemy w sejmikach zdobyć 10 procent głosów. Kandydaci do sejmików idą pod jednym partyjnym szyldem, więc tutaj najwyraźniej widać kto ile głosów zdobywa. Na niższych szczeblach tak wyraźnie tego nie widać, bo niektórzy startują pod szyldem partyjnym, a inni jako komitety obywatelskie, więc przynależność partyjna trochę się rozmywa.

To będzie oznaczało, że mamy poważny problem i wewnętrzny i koalicyjny. Nie dopuszczam jednak do siebie takiej myśli. Wiem, że przynajmniej to co mamy, to utrzymamy. Ale liczę, że jeszcze powiększymy nasze osiągnięcia.

Nie chcę tutaj wdawać się w tego typu dywagacje i gdybanie. Wierzę, że osiągniemy sukces.