Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Daniel Gąsiorowski
|

Kto usiądzie na gorącym fotelu prezesa Orlenu?

0
Podziel się:

Misja Igora Chalupca, prezesa PKN Orlen dobiega końca. Czy uda mu się jeszcze sfinalizować zakup Możejek? O ekspansji Orlenu czytaj w analizie Money.pl.

Kto usiądzie na gorącym fotelu prezesa Orlenu?
(Stepanhie Pilick)

Zakupem przez PKN Orlen rafinerii w Możejkach, żyje w ostatnim czasie cała Polska. Czy naprawdę jedna firma jest dla naszego kraju tak istotna, że nawet prezydent znajduje czas, by pochylić się nad jej losem? Niestety tak.

PKN Orlen właśnie opublikował doskonałe wyniki finansowe. W tym roku (po trzech kwartałach) grupa kapitałowa sprzedała towary i usługi za blisko 40 mld zł, zaś zysk od początku roku wyniósł 2,2 mld zł. Nie to jest jednak najbardziej istotne. PKN Orlen to bowiem firma której rafinerie posiadają 75 proc. zdolności przerobowych Polski. Giełdowa spółka sprzedaje w hurcie około 60 proc. wszystkich paliw silnikowych dostępnych w Polsce, zaś stacje benzynowe płockiego koncernu zaopatrują ponad 35 proc. rynku detalicznego.

Gorący fotel prezesa

Wyniki finansowe nie ocalą jednak chyba obecnego prezesa Orlenu. Przewodniczący rady nadzorczej PKN Orlen Maciej Mataczyński zrezygnował ze swojego stanowiska, gdyż jako jedyny z RN pozytywnie oceniał prezesa i sprzeciwiał się jego odwołaniu. Z kolei wiceminister skarbu Paweł Szałamacha powiedział PAP, że misja prezesa Chalupca dobiega końca. Odwołanie z zarządu – jego zdaniem - nie przeszkodzi realizacji transakcji nabycia rafinerii Możejki.

Fotel prezesa Orlenu, to jeden z bardziej gorących mebli w Polsce. Tymczasem, to od władz spółki zależy głównie, za ile tankujemy nasze samochody. Z jednej strony ekspansja Orlenu cieszy (zwłaszcza akcjonariuszy), z drugiej zaś kierowcy nie są szczęśliwi, gdy niemal co tydzień muszą płacić drożej za paliwa. Tak naprawdę, to oni bowiem płacą za mocarstwowe plany Orlenu i politykę kadrową (odprawy dla odchodzących prezesów często trafiały na czołówki gazet - zaś tabloidy z lubością nazywały kolejnych prezesów tej firmy "petropijawkami").

_ Firma powstała z połączenia Petrochemii Płock i CPN-u. Największym akcjonariuszem firmy pozostaje Skarb Państwa, który kontroluje 27,52 proc. akcji (17,32 proc. poprzez Naftę Polską). Niespełna 10 proc. znajduje się w rękach Bank of New York (a ściślej w rękach jego klientów). Reszta akcjonariatu jest rozdrobniona (żaden podmiot nie zgłosił, że ma więcej niż 5 proc. akcji, czego wymaga polskie prawo). Oznacza to, że Skarb Państwa w pełni kontroluje spółkę. Na ostatnim zgromadzeniu akcjonariuszy akcje w posiadaniu SP i Nafty Polskiej dawały ponad 55 proc. głosów. _

Deutschland Orlen słaby

Od kilku lat koncern z siedzibą w Płocku prowadzi szeroką ekspansję. Na pierwszy ogień poszedł zakup stacji benzynowych w Niemczech. Za 494 stacje firma zapłaciła 154 mln euro. Zakup był dość powszechnie krytykowany. Sieć kupiona od koncernu BP miała nie najlepszą lokalizację, Orlen Deuchland generował straty, zaś pikanterii transakcji dodawał fakt, że zarząd płockiej firmy zainkasował prowizję w wysokości 2,5 mln zł, co potwierdził zeznając przed komisją śledczą, były członek władz PKN Orlen Krzysztof Kluzek.

Cały czas trwają spekulacje, dotyczące sprzedaży tych stacji przez PKN Orlen. Jak na razie jednak koncern ponoć nie otrzymał atrakcyjnej oferty. Co więcej od kilku tygodni mówi się na rynku, że trwają negocjacje dokupienia kolejnych placówek za naszą zachodnią granicą.

Kolejną strategiczną inwestycją Polskiego Koncernu Naftowego był zakup dwa lata temu udziałów w czeskiej narodowej firmie paliwowo-chemicznej Unipetrol. Orlen kupił większościowy pakiet akcji (63 proc.) za 13 mld koron, czyli ok. 400 mln USD. Pomimo perturbacji w związku z tą transakcją, nie wzbudziła ona wielkiego zainteresowania. Dlaczego więc przejęcie Możejek stało się niemal sprawą narodową? Głos w tej sprawie zabrał nawet prezydent Lech Kaczyński, który miał powiedzieć premierowi Litwy: „mam nadzieję, że dojdzie do finalizacji zakupu przez PKN Orlen akcji litewskiej rafinerii Możejki”.

Skala transakcji nie jest chyba wystarczającym powodem. Za litewski kombinat, zgodnie z przedwstępnymi umowami, jakie podpisano pod koniec maja br., (konkretnie za 84,36 proc. akcji) Orlen miałby zapłacić ponad 2,34 mld USD. Wedle ostatnich deklaracji Orlenu po pożarze, który spowodował straty rzędu 20- 60 mln USD, ostateczna cena nie ulegnie zmianie.

Prawdziwą przyczyną obecnego zamieszania, jest fakt, że konkurentem do zakupu litewskiej firmy były rosyjskie koncerny, znajdujące się pod kontrolą Kremla. Potencjał przetwórczy Możejek jest bowiem dwa razy większy niż wynosi zapotrzebowanie na paliwa na Litwie. Stąd duża część produkcji trafia na eksport. To nie tylko brama do krajów bałtyckich, ale również do północnej Polski. Ważnym kierunkiem eksportu ropy z Możejek jest rówież Ukraina.

Gdy prezydent Rosji, Władimir Putin zaczął realizować swoją politykę w regionie za pomocą szantaży energetycznych, dla Polski kwestia dywersyfikacji dostaw stała się kluczowa. Nie tylko surowej ropy, ale również paliw, gdyż rosyjskie firmy coraz odważniej szukają obiektów do przejęć w całej Europie.

Fałszywe argumenty

Orlen był krytykowany za tą transakcję, właśnie w kontekście jej kosztów i faktu, że jak dotąd nie może się pochwalić dostępem do złóż ropy. Ostatnia umowa z PGNiG niewiele w tej materii zmienia, gdyż przez analityków rynku została oceniona jako działanie pozorowane, medialne. Najbardziej jednak kuriozalny argument, jaki przetoczył się przez media, brzmi: gdyby Rosjanie kupili Możejki zalaliby Polskę tanimi paliwami. Kierowcy zapewne ucieszyliby się taką perspektywą. Problem z tym, że jest ona fałszywa.

Żaden koncern na świecie, nie sprzeda towaru, taniej niż wynika z cen rynkowych. Takiego altruizmu trudno również spodziewać się po koncernach zza naszej wschodniej granicy. Rosja dysponuje tanim surowcem, ale nie posiada rafinerii, by go przerabiać. Stąd taka walka rozegrała się o Możejki (notabene część akcji kupiono od upadającego rosyjskiego Jukosu).

Wszystko wskazuje na to, że Orlen coraz częściej będzie się potykał na polu biznesowym z rosyjskimi firmami. W planach jest zakup terminala naftowego w Wendawie na Łotwie. Orlen chce też kupić pakiet 38,6 proc. akcji spółki Venstspils, który należy do rządu łotewskiego. Jego wartość szacuje się na ponad 400 mln zł. Przed nami zaś najpoważniejsze decyzje Orlenu dotyczące dostępu do złóż ropy. Trudno się spodziewać, by i na tym polu nie pojawiła się konkurencja zza wschodniej granicy. Za te potyczki zapłacą oczywiście...kierowcy.

ZOBACZ TAKŻE:

wiadomości
gospodarka
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)