Na Dolnym Śląsku zalegają największe w Europie, a być może i na świecie pokłady węgla brunatnego - pisze "Gazeta Wyborcza". Problem w tym, że rząd nie może się zdecydować, co z nimi zrobić - zaznacza dziennik.
Wielkość odkrytych w latach 50-tych złóż ocenia się na około 35 miliardów ton, z czego około 15 może być eksploatowanych. Dla porównania, pokłady bełchatowskie to około 2 miliardy ton. Legnicki węgiel jest przy tym lepszy jakościowo.
Specjaliści uważają, że wydobycie go jest ekonomicznie opłacalne i wykonalne technicznie. Problem polega jednak na tym, że przez lata nikt nie zabezpieczył złóż i powstało tam kilka wsi. Teraz ich mieszkańców trzeba by przesiedlić.
"Mimo, że rząd nie podjął jeszcze decyzji o przyszłości legnickich złóż, jego eksploatacją są już zainteresowane koncerny energetyczne. W grę wchodzą szwedzki Vattenfall oraz polskie Tauron i PGE" - pisze "Wyborcza".
Obecnie wykorzystywane pokłady węgla kamiennego wyczerpią się do roku 2030, oceniają specjaliści. Utrzymanie dotychczasowego poziomu wydobycia będzie więc niemożliwe.