Jest kolejny pomysł rządu na zmniejszenie bezrobocia. Ministrowie proponują, by można było legalnie zatrudniać pomoc domową.
Jak się okazuje, zatrudnienie w polskim domu osoby do pomocy w kuchni nie było ostatnio legalne. Rząd i posłowie chcą to teraz zmienić. Ale nie ma to nic wspólnego z walką z bezrobociem. Pod przykrywką promocji zatrudnienia, fiskus będzie pobierał podatki od nowej grupy obywateli.
Jak podały agencje prasowe w projekcie, nad którym pracuje Sejm, rząd zaproponował rozwiązania, które mają ułatwiać korzystanie z pomocy osób, które byłyby zatrudniane w gospodarstwach domowych na podstawie umów.
Według autorów nowelizacji, projektowane przepisy powinny stymulować tworzenie miejsc pracy w gospodarstwach domowych oraz zachęcać do korzystania z pomocy osób trzecich przy ich prowadzeniu.
PAP podaje, że zachętą ma być np. przyznanie ulgi podatkowej osobie prowadzącej gospodarstwo domowe, która zatrudniła osobę bezrobotną i w ten sposób stworzyła miejsce pracy.
Zabezpieczeniem przed nadużyciami np. wynikającymi z korzystania z ulg podatkowych, miałby być zakaz zawarcia umowy o pracę w gospodarstwie domowym między osobami spokrewnionymi lub spowinowaconymi.
Cóż… Moim zdaniem, zalegalizowanie zawodu kuchty gospodarce nie pomoże. Nie poprawi też sytuacji kobiet, które ten zawód wykonują. Oczywiście, wszystko będzie teraz zgodne z literą prawa i – powiem z sarkazmem - szara strefa w tej grupie społecznej będzie powoli eliminowana. Ale to na pewno nie zmniejszy bezrobocia.
Zmniejszyłoby natomiast obniżenie składek płaconych na ZUS.
Tymczasem posłowie znów wracają do pomysłu ich podwyższania. Zamiast ułatwiać przedsiębiorcom rozwój, a więc także tworzenie miejsc pracy, za wszelką cenę chcą załatać dziurę budżetową ich pieniędzmi. Mimo dość dziwacznej sytuacji politycznej, w parlamentarnych komisjach praca wrze. Prym wiodą posłowie z SLD. To gwóźdź do wyborczej trumny Sojuszu.