*Money.pl: Prezydent ogłosił, że 1 września również chce jechać na spotkanie Rady Europejskiej. To precedensowa sytuacja - premier i prezydent jednocześnie na unijnym szczycie. Marek Migalski, politolog: *W Polsce przyjęło się że na spotkania Rady Europejskiej jeździ premier. Było kilka przypadków, że reprezentowali nas jednocześnie premier i prezydent. Miało to miejsce gdy premierem był Leszek Miller, a prezydentem Aleksander Kwaśniewski. Jednak takie sytuacje zdarzają się niezwykle rzadko i traktuje się je jako nadzwyczajne. Premier i prezydent razem na szczycie wprowadzają zamieszanie i komplikują całą sytuację.
*Money.pl: Po co więc jadą obaj? *
To jest walka pomiędzy prezydentem, a premierem o to kto będzie większym mężem stanu. Z punktu widzenia kancelarii prezydenta to dość zrozumiałe, że poprzez ten wyjazd chce wzmocnić swoją rolę jeszcze bardziej. To jest dążenie ośrodka prezydenta do podkreślenia roli Lecha Kaczyńskiego w rozwiązywaniu konfliktu z Gruzją. Z drugiej strony, patrząc z pozycji kancelarii premiera, to mógłby sobie przypisać zasługi prezydenta.
Poza tym prezydent ma obawy, że premier będzie na szczycie prezentował odmienne stanowisko od prezydenckiego, że będzie to miękkie stanowisko, czyli takie jak obecnie.
Money.pl: Taki dwugłos może nam zaszkodzić? Może któryś z polityków powinien zostać w kraju?
Najgorsza sytuacja byłaby wtedy gdyby pojechali obaj. Liczę, że piątkowe spotkanie przyniesie jakieś rozstrzygnięcie i prezydent z premierem dojdą do porozumienia. Że albo jedzie prezydent albo uzgodnią wspólne i będą mówić jednym głosem w sprawie Gruzji.
