Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Andrzej Zwoliński
|

Miller: Możemy być dumni, choć nie wszystko idzie dobrze

0
Podziel się:
Miller: Możemy być dumni, choć nie wszystko idzie dobrze

Money.pl:Minęło już pięć lat odkąd jesteśmy w Unii Europejskiej, a jakoś nie widzę w księgarniach pańskich wspomnień, czegoś w rodzaju _ Wprowadziłem Polskę do Unii. Poznaj kulisy. _ Nie ma się czym chwalić?

Leszek Miller, były premier, szef SLD, podpisał akt akcesji do UE w 2004 roku: Przeciwnie na pewno jest się czym chwalić, książka też jest, a raczej będzie. Spóźniliśmy się trochę z jej dystrybucją. Wydawca zapewnił mnie, że już jest rozwożono, także pojawi się na półkach za dwa trzy dni.

Jaki jest tytuł?

_ Tak to było _

No właśnie jak było? Czy możemy być dumni z tego co się stało?

Uważam te pięć lat za dobrze wykorzystane, nasza obecność w Unii to bardzo ważny cywilizacyjny impuls dla naszego kraju. Z tego powinniśmy się cieszyć. Choć są kwestie z których nie jest zadowolony.

Z czym nie poszło tak jak powinno?

W trzech sprawach. Po pierwsze nie weszliśmy do strefy euro, a to powinno nastąpić jak najprędzej. Po drugie marnie idzie absorbcja środków unijnych z różnych funduszy spójnościowych. Wykorzystujemy je zaledwie w 50 proc.. Wreszcie jesteśmy mało aktywni jeżeli chodzi o wypracowywanie wspólnej wizji przyszłości Unii Europejskiej. Tutaj postrzegałbym jedną z głównych słabości Wspólnoty. Wprowadzanie strategii lizbońskiej miało zdynamizować rozwój Europy, jej konkurencyjność wobec USA czy Chin. Niestety to nie idzie za dobrze. My w tym wszystkim zachowujemy się bardzo zachowawczo, weźmy choćby brak podpisu prezydenta pod traktatem lizbońskim. Niestety tutaj górę zaczęły grać partykularne interesy poszczególnych krajów. To jest niebezpieczne.

Sporo się mówi o konflikcie między premieremDonaldem Tuskiemi prezydentemLechem Kaczyńskimna tle naszej polityki unijnej. Można to porównać do ówczesnej szorstkiej przyjaźni między panem a prezydentemAleksandrem Kwaśniewskim?

Teraz te napięcia są o wiele poważniejsze niż między mną a prezydentem Kwaśniewskim. Nasze szorstkie relacje nie wpływały na politykę zagraniczną, teraz jest niestety inaczej. Nie było kłótni o miejsca w samolocie, o to kto leci, a kto nie. Po prostu ze sobą rozmawialiśmy. Spotykaliśmy się z Aleksandrem Kwaśniewskim co poniedziałek i ustalaliśmy harmonogram i strategie wspólnych działań. Szkoda, że obecni prezydent i premier tak nie robią.

Pan i pańskie otoczenie podkreślacie swoje zasługi przy wprowadzeniu Polski do wspólnoty. To jednak nie był kilkuletni proces tuż przed 1 maja 2004 roku, ale znacznie dłuższy. Kto z przeciwników politycznych przyczynił się do naszego wejścia, a kto mu zaszkodził?

Nie chciałbym wymieniać nazwisk. Na pewno naszej akcesji bardzo pomogła postawa Platformy Obywatelskiej. PiS przypomnę było sceptyczne, jeżeli chodzi o nasze wejście, a już całkiem kontestowały je LPR i Samoobrona. Na szczęście wszystko poszło dobrze, choć ten antyunijny izolacjonizm, wciąż jest groźny.

Były takie momenty, że myślał pan sobie - idzie źle, chyba się nie uda i nie wejdziemy do UE w 2004 roku?

Były takie momenty. Jeszcze jakiś czas przed finałem ogłoszono wyniki badań, mówiące o stopniu zaawansowania w przygotowaniach do wejścia do Unii. Okazało się, że na 10 państwa kandydujących jesteśmy na ostatnim miejscu. Trzeba było to szybko nadrobić, szczególnie jeśli chodzi o przystosowanie naszego prawa do unijnego. Drugi takie moment pojawił się w Kopenhadze w trakcie wielogodzinnych negocjacji z obecnym szefem NATO Andersem Rasmussenem, a wtedy premierem Danii, która przewodziła UE. Po ponad 10 godzinach rozmów ciężko mi było uwierzyć, że jednak się udało. To były chyba najbardziej krytyczne momenty.

Pamięta pan co pan robił tuż po podpisaniu aktu akcesji?

Byliśmy w Atenach, radość była ogromna. Spotkaliśmy się, było sporo ludzi i napiliśmy się z tej okazji. Niektórzy wina, niektórzy wódki, co kto lubi.

Pan wśród tych najbardziej nam przychylnych przy negocjacjach wymienia Gunthera Verhaugena i kanclerza Gerharda Schroedera. Kto nam rzucał kłody pod nogi, kto był przeciwny?

Nie chce wymieniać nazwisk, ale na pewno mogę wskazać na Francję. Może to nie była otwarta wrogość, ale nie czuło się entuzjazmu ze strony Paryża.

wiadomości
wywiad
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)