Adam Rotfeld zapewnił, że nic mu nie wiadomo o powiązaniach kandydatów na ambasadorów ze specsłużbami. O takich powiązaniach donosi dzisiejsza "Rzeczpospolita".
Szef polskiej dyplomacji - dopytywany o tę kwestię na konferencji prasowej w Warszawie - powiedział, że wie tylko o jednej osobie, która pracowała w wywiadzie, a teraz kandyduje na ambasadora w Korei Południowej.
Z pytaniami o powiązania kandydatów na ambasadorów ze specsłużbami, minister odesłał dziennikarzy do tychże służb. Wyjaśnił, że to służby specjalne prześwietlają kandydatów i wystawiają im certyfikat bezpieczeństwa. Zapewnił, że w przypadku wszelkich nominacji kieruje się kwalifikacjami dyplomatycznymi.
Adam Rotfeld apelował do mediów o rozwagę i rzetelność. Podkreślał, że zamieszanie wokół służby dyplomatycznej zawsze działa na jej niekorzyść. Sugerował, że przyczyny takiego zamieszania mogą leżeć w zaostrzającej się walce politycznej w związku ze zbliżającymi się wyborami.