Słuchając przedwyborczych komentarzy, mogliśmy odnieść wrażenie, że stoimy przed wielkim wyborem, czy będziemy mieli państwo normalne, czy też socjalistyczne. Jednym z głównych oręży w walce o wyborców ze strony środowiska liberałów i sprzyjających im mediów było oskarżanie Prawa i Sprawiedliwości o proponowanie socjalistycznego programu dla Polski - czytamy w "Naszym Dzienniku".
Według gazety, "socjalizm" - to słowo wytrych. Miało zniechęcić zwłaszcza młodych do głosowania na PiS i zachęcić do poparcia Platformy Obywatelskiej. I zapewne w pewnym stopniu się to udało. Dziś widzimy jednak, że rzekomy socjalizm jakoś nie wpłynął na gwałtowne załamanie się złotego czy spadek wartości polskich obligacji - pisze "Nasz Dziennik".
O programie PiS mówi też w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" Paweł Szałamacha - członek zarządu Instytutu Sobieskiego. Jego zdaniem, propozycje PiS nie są socjalistyczne ale bardziej socjalne. Szałamacha zauważa jednak, że ocena programu PiS jest jednak o tyle złożona, że jak każdy program wyborczy jest poniekąd wynikiem pracy ekonomistów i finansistów, ale też jak do każdego tego typu programu swoje trzy albo nawet więcej groszy dorzuciły osoby z pionu politycznego. W związku z tym w kilku propozycjach wymaga on pogłębienia lub korekty co do sposobu jego realizacji.
Odnosząc się do relacji między swobodą działalności gospodarczej, a wpływem państwa na strategiczne dla gospodarki firmy, Paweł Szałamacha ocenił, że sprawa polega na wytypowaniu, co jest tym strategicznym przedsiębiorstwem. Podkreślił też, że tak długo, jak w Polsce nie powstanie silny, rodzimy kapitał, należy zachować udział państwa mniej więcej na obecnym poziomie. Docelowo jednak nie ma argumentów za tym, by w przypadku, kiedy istnieją poważni polscy przedsiębiorcy, państwo posiadało akcje lub udziały.
Więcej na ten temat w dzisiejszym "Naszym Dzienniku".
IAR/Nasz Dziennik/mb/skw.