Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Nie zgodzimy się na "zarżnięcie" gospodarki

0
Podziel się:

Unia chce zredukować emisję CO2 o 30 proc. Tusk: To bez sensu jeśli nie zrobią tego wszyscy.

Nie zgodzimy się na "zarżnięcie" gospodarki
(PAP/Tomasz Gzell)

_ - Jeśli my zarżniemy swoją gospodarkę, a inni będą emitować ciągle tak dużo dwutlenku węgla jak do tej pory, to nie będzie miało sensu _ - ogłosił na zjeździe Europejskiej Partii Ludowej Donald Tusk. Premier deklaruje _ ostrożność _ co do ograniczenia emisji CO2.

Donald Tusk uczestniczy w odbywającym się w Bonn szczycie EPL.

_ - Polska jest ostrożna co do możliwości podjęcia przez UE zobowiązania do ograniczenia emisji CO2 o 30 proc. do 2020 roku, gdyż inne kraje w minimalnym stopniu gotowe są podjąć podobny wysiłek - _ stwierdził premier pytany o szczyt klimatyczny.

Część najbogatszych państw UE opowiada się za tym, aby Unia wzięła na siebie rolę lidera polityki klimatycznej i zobowiązała się do zmniejszenia emisji CO2 o 30 proc. do 2020 roku w porównaniu z 1990 rokiem. Tusk jest sceptyczny.

_ - Ochrona klimatu ma sens wyłącznie wtedy, gdy jest wypełniona globalną solidarnością. Jeśli my zarżniemy swoją gospodarkę, a inni będą emitować ciągle tak dużo (dwutlenku węgla) jak do tej pory, to nie będzie miało sensu - _ powiedział premier.

Szczyt bez _ nadzwyczajnych efektów? _

W jego ocenie na szczycie w Kopenhadze może nie udać się uzyskać _ nadzwyczajnych efektów _, które zadowoliłyby najbardziej zaangażowanych ekologów. _ Ważniejsze jest żeby uzyskać praktyczny efekt, czyli konkretne środki i decyzje, które będą realizowane przez państwa i będą do zrealizowania _ - dodał.

Tusk zauważył, że możliwości redukcji emisji dwutlenku węgla przez Polskę i podobne do niej państwa nie są duże, ponieważ - jak tłumaczył -_ od chwili zawarcia pierwszego porozumienia w tej sprawie poziom zmniejszenia emisji w Polsce był jednym z najwyższych na świecie - ok. 30 proc. od 1988 roku _.

_ - Mamy ograniczone możliwości, ale będziemy powoli przystosowywać naszą energetykę do wymogów redukcyjnych. Polska na pewno nie jest w stanie dzisiaj osiągać pułapów (redukcji emisji) liczonych w dziesiątkach procent. Ale Unia Europejska jako całość rzeczywiście takie ambitne cele powinna sobie stawiać. A my będziemy pilnowali, by to nie było nacechowane naiwnością _ - dodał Tusk.

Według premiera Polska jako pierwszy kraj UE zadeklarowała gotowość pomocy najuboższym państwom w dziedzinie walki z globalnym ociepleniem w tzw. pakiecie startowym na lata 2010-2012. Odmówił jednak w rozmowie z dziennikarzami podania kwoty, jaką polski rząd mógłby przeznaczyć na ten cel.

_ _

Szwedzkie przewodnictwo UE chce, by Unia przeznaczyła w ciągu trzech lat do 2012 roku 6 mld euro na wsparcie krajów rozwijających się w walce z globalnym ociepleniem.

KE: Musimy płacić proporcjonalnie do trucia

KE chce by Polska, dołożyła się do unijnej pomocy proporcjonalnie do wielkości emisji CO2 w UE. 27 państw emituje rocznie 1 mld 634 mln ton. Polska jest na trzecim miejscu z emisją blisko 180 mln ton. Stanowi to 12 proc. unijnego trucia. Jeżeli rocznie UE przekazywałaby krajom rozwijającym się 30 mld euro, to w takim wariancie Polska musiałaby płacić co roku daninę w wysokości 3,6 mld euro. W efekcie od 2010 do 2020 roku zapłacilibyśmy 39,6 mld euro.

Przy takim rozwiązaniu, najwięcej płaciliby najwięksi truciciele w UE czyli Niemcy. Nasi zachodni sąsiedzi emitują 26 proc. CO2 w Unii. Do 2020 roku ich składka wyniosłaby ponad 85 mld euro. Polska płaciłaby niewiele mniej od Brytyjczyków, którzy przez 11 lat musieliby zapłacić ponad 46 mld euro.

W tym wariancie wysokość naszej składki mogłaby być jeszcze wyższa. Polska oprócz wysokich emisji CO2 ma bowiem wyjątkowo niedobrą strukturę tych emisji. Ponad 95 proc. energii pozyskujemy z paliw kopalnych, aż 81 proc. pochodzi ze spalania węgla. A to oznacza, że udział Polski w unijnych emisjach może się zwiększyć.

W Kopenhadze chcemy naliczania składki według PKB

W Danii walczymy o to, by składkę naliczano nie według udziału w emisji CO2, a według dochodu narodowego na głowę mieszkańca. Jak *Money.pl *dowiedział się w Ministerstwie Środowiska chcemy by nasza składka wyniosła tylko 2,5 proc. unijnej pomocy. Oznacza to, że nasza danina wyniosłaby 8,25 mld euro do 2020 roku. W tym przypadku gramy więc o ponad 31 mld euro.

ZOBACZ TAKŻE: Najbogatsi chcą decydować o walce z ociepleniemPrzy stole negocjacyjnym Polska wykorzystuje jeszcze jeden argument. Wskazujemy, że w obowiązującym do 2012 r. Protokole z Kioto nie jesteśmy w ogóle zobowiązani do pomocy. Możemy dobrowolnie zgodzić się na wpłatę, jeśli fundusz szybkiej pomocy zostanie wpisany do porozumienia światowego.

Spodziewane jest, że taki fundusz powstanie i będzie zarządzał kwotami w wysokości 20-30 mld euro (Japonia już zadeklarowała pomoc 9 mld dolarów). Fundusze te powinny wystarczyć na inwestycje aż do 2015 r. W praktyce dopiero po tym roku potrzebne byłyby dodatkowe pieniądze do funduszu globalnego.

Za palenie węglem nasze rachunki za prąd mogą urosnąć nawet o 70 proc.

Polska ma bardzo ograniczone możliwości ograniczania emisji. Nasza energetyka opiera się na węglu. Program atomowy praktycznie jeszcze nie ruszył z miejsca. A z innych uznawanych za ekologiczne źródła pokrywamy niewiele ponad 4 proc. zapotrzebowania na energię.

Jeśli nie zdążymy się przestawić będziemy musieli płacić kary za nadmiar CO2. To - jak twierdzą eksperci - może w przyszłości oznaczać wzrost rachunków za prąd nawet o 70 proc.

Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)