Powrót VAT do 22 procent, nowa 39-procentowa stawka PIT dla najbogatszych, niższy CIT dla najmniejszych firm, nowe podatki płacone przez hipermarkety i banki jako recepta na ratowanie finansów publicznych. Do tego program rozwoju, którego wartość to ponad 3,5-krotność rocznych dochodów budżetu, obniżenie wieku emerytalnego i wreszcie podwyżka płacy minimalnej o prawie 9 procent. Przy takich zapowiedziach Jarosława Kaczyńskiego likwidacja Narodowego Funduszu Zdrowia i gimnazjów wygląda na skromny, kosmetyczny zabieg. Propozycje PiS są nierealne, ale - z drugiej strony - niektóre ich elementy mogłyby pomóc polskiej gospodarce.
- _ Nikt nie da ci tyle, ile obieca polityk, bez względu na to, którą partię reprezentuje _ - tę starą prawdę w rozmowie z *Money.pl *przypomina Jeremi Mordasewisz, ekonomista z Konfederacji Lewiatan, odnosząc się do zaprezentowanego w ostatnią sobotę programu gospodarczego PiS. Jarosław Kaczyński na 160 stronach zapowiedział zmiany, które jego partia chciałaby wprowadzić po dojściu do władzy.
Po oczyszczeniu programu z nośnych, propagandowych haseł, zostaje kilka propozycji, które rzeczywiście są warte rozważenia. Jednak podstawowy mankament pozostałych jest taki, że brakuje w nich odpowiedzi, skąd wziąć na to wszystko pieniądze.
- _ Któż nie chciałby żyć w Polsce proponowanej w politycznych programach gospodarczych partii politycznych? _ - zastanawia się Jeremi Mordasewicz. - _ Powiem więcej, gdyby PiS dopiero dzisiaj weszło na arenę polityczną, to wiele ich argumentów brałbym za dobrą monetę. Jarosław Kaczyński niestety zapomniał, że budżet państwa nie jest z gumy. Nie można składać tylu obietnic, gdy jednocześnie broni się kosztownych przywilejów górników i rolników oraz zapowiada obniżenie wieku emerytalnego _ - przekonuje.
Niższy VAT to dobry pomysł, ale...
Powrót do dawnej stawki podatku VAT na poziomie 22 procent obiecywał nawet Jacek Rostowski. Potem jednak uznał, że budżetu państwa na to nie stać i na razie nic nie wskazuje na to, by obecny rząd zdecydował się na obniżkę VAT.
Nic więc dziwnego, że Jarosław Kaczyński wykorzystuje ten element w swoim programie gospodarczym. - _ VAT w Polsce jest zbyt wysoki i proponujemy po prostu powrót do tego, co było _ - mówi w rozmowie z Money.pl Beata Szydło, wiceprezes PiS.
Pomysł z niższym podatkiem od towarów i usług zasługuje na uwagę. Problem jednak w tym, że wpływy z niego wyraźnie spadają i są najniższe w historii w porównaniu do PKB. Jak pisaliśmy przed kilkoma dniami, prognoza na ten rok to zaledwie 115,7 miliarda złotych, czyli ponad 20 miliardów złotych mniej niż zakładał rząd w _ Wieloletnim Planie Finansowym na lata 2011-2014 _.
Źródło: Money.pl na podstawie danych Ministerstwa Finansów. * Założenia zawarte w ustawach budżetowych. W przypadku 2013 roku dane na koniec czerwca mówią o wpływach z VAT na poziomie 54,3 miliardów złotych, co daje 43 procent pierwotnego planu.
- _ Możemy przyjąć, że obniżka VAT o jeden punkt procentowy spowodowałaby spadek dochodów budżetowych o około 6-8 miliardów złotych rocznie _ - szacuje Janusz Jankowiak, główny ekonomista Polskiej Rady Biznesu. - _ Ktokolwiek proponuje takie rozwiązanie, musi się zastanowić, jak taką dziurę załatać _ - podkreśla.
NAJWAŻNIEJSZE ELEMENTY PROGRAMU PiS:
- zmiany w podatkach - powrót stawki VAT do 22 procent; 15-procentowy CIT dla mikrofirm; 39-procentowa stawka PIT dla najbogatszych; dodatkowe podatki od marketów i banków,
- program inwestycyjny za 1 bilion złotych w ciągu 7 lat,
- zmiany w przetargach publicznych, tak by 40-procent udziału w nich miały małe i średnie firmy,
- 1,2 miliona miejsc pracy dla młodych osób,
- płaca minimalna na poziomie połowy płacy średniej w gospodarce narodowej,
- dowolność wyboru między ZUS a OFE,
- powrót do niższego wieku emerytalnego,
- dodatki rodzinne na dzieci (500 złotych na drugie i każde kolejne dziecko), bezpłatne przedszkola, gabinety medyczne w szkołach,
- likwidacja NFZ i tańsze leki dla najbiedniejszych,
- likwidacja gimnazjów
Odpowiedzi na to pytanie można szukać albo w poszerzeniu liczby podatników albo w uszczelnieniu samego sytemu podatkowego. Jak przekonuje specjalizujący się w podatkach profesor Konrad Raczkowski, dyrektor Instytutu Ekonomicznego Społecznej Akademii Nauk, im niższy VAT, tym mniejsza skłonność do tego, by oszukiwać na tym podatku, bądź podejmować próby jego ominięcia.
- _ Podwyżka VAT do 23 procent spowodowała finalnie spadek wpływów budżetowych z tego tytułu w stosunku do PKB oraz wzrost wyłudzeń. Powrót do 22 procent to dobry kierunek, choć najbardziej satysfakcjonowałaby mnie obniżka nawet do 20 procent, również jako element konkurencji podatkowej _ - podkreśla ekonomista. - _ Pod warunkiem jednak, że pójdzie za tym reforma całego systemu podatkowego i służby skarbowe położą większy nacisk na ściganie oszustów. Obecnie mamy bowiem do czynienia z sytuacją, w której uczciwi podatnicy są ścigani za drobne błędy, a w tym samym czasie szereg podmiotów uchyla się od płacenia podatków _ - twierdzi ekonomista.
Profesor Raczkowski przytacza też dane, z których wynika, że tzw. luka podatkowa w przypadku VAT w Polsce to co najmniej 36,5 miliarda złotych rocznie. Najprościej mówiąc, to pieniądze, które mogłyby dodatkowo wpłynąć do budżetu, gdyby wszyscy podatnicy VAT uczciwie płacili. - _ Ta luka jest w tej chwili najwyższa w historii i na tym powinny skupić się prace związane z ratowaniem finansów publicznych _ - uważa dyrektor Instytutu Ekonomicznego Społecznej Akademii Nauk.
Czytaj więcej [ ( http://static1.money.pl/i/h/67/m281923.jpg ) ] (http://www.money.pl/gospodarka/raporty/artykul/jaroslaw;kaczynski;dla;money;pl;ofe;to;jedno;wielkie;oszustwo,7,0,1376007.html) *Jarosław Kaczyński dla Money.pl: OFE to jedno wielkie oszustwo * PiS nie zamierza jednak likwidować drugiego filaru. _ - Jeśli ktoś chce grać w ruletkę, droga wolna - _mówi prezes. Sama obniżka VAT do 22 procent nie przekonuje Jeremiego Mordasewicza. Według niego tylko taki krok oznaczałby spadek wpływów budżetowych. Co innego, gdyby uprościć system podatkowy, np. przez ujednolicenie stawek VAT. - _ Oczekiwałbym ujednolicenia stawki VAT nawet na poziomie 20 procent. Wówczas zmniejszyłaby się liczba przekrętów, a także konfliktów między firmami a służbami skarbowymi. Teraz jest tak, że przedsiębiorstwa w różnych regionach Polski mogą dostawać od skarbówki różne interpretacje tych samych
przepisów. Sama obniżka VAT to czcza obietnica, jeżeli nie pójdzie za nią coś więcej _ - uważa ekonomista.
Ujednolicenie stawki VAT nie mieści się jednak w żadnych ramach pomysłów PiS. Co więcej, Jarosław Kaczyński zaproponował wprowadzenie zerowej stawki VAT na ubranka dziecięce.
Mniejszy CIT dla firm mikro. A markety i banki...
O ile pomysł z powrotem VAT do stawki 22 procent, przy wszystkich dodatkowych założeniach, wydaje się sensowny, o tyle kolejne propozycje podatkowe PiS budzą już sporo kontrowersji. Wśród nich wprowadzenie 39-procentowej stawki w podatku dochodowym dla najbogatszych. W ten sposób PiS definiuje osoby, których roczny dochód przekracza 300 tysięcy złotych.
Ekonomiści pomysł komentują dość jednoznacznie: małe korzyści dla budżetu przy jednoczesnym ryzyku, że osoby o najwyższych dochodach zaczną szukać furtek do tego, by tak wysokiej daniny i tak nie płacić. Skutek może być więc odwrotny od założonego. - _ A nawet jeżeli wszyscy by tak wysoki podatek chcieli oddawać do kasy państwa, to i tak dodatkowe wpływy do budżetu będą bardzo niskie, rzędu kilkuset milionów złotych rocznie _ - mówi Janusz Jankowiak.
Wpływy z podatku dochodowego od osób fizycznych dają teraz budżetowi państwa dochody rzędu 40-43 miliardów złotych rocznie. Rząd zakłada, że w tym roku przyniosą około 18 procent ogółu dochodów podatkowych do kasy państwa. Z kolei wpływy z podatku CIT mają dać niecałe 10 procent dochodów z podatków.
Źródło: Money.pl na podstawie danych Ministerstwa Finansów. *Prognozy zawarte w ustawach budżetowych.
- _ Proponujemy wprowadzenie 15-procentowej stawki podatku CIT dla mikroprzedsiębiorców, zatrudniających co najmniej 3 pracowników na podstawie umowy o pracę _ - mówi Beata Szydło.
Nic dziwnego, że Jarosław Kaczyński robi ukłon w stronę osób prowadzących mikrofirmy. To w końcu grubo ponad 90 procent wszystkich polskich przedsiębiorstw, a więc i głosów wyborców. Obok ulg w podatku CIT obiecuje im uproszczenie biurokracji i ulgi inwestycyjne. - _ To na przykład natychmiastowa amortyzacja wydatków na środki trwałe, podwójna ulga na innowacje, badania naukowe i rozwój _ - wylicza Beata Szydło.
I w tym samym czasie, gdy PiS chce przekonać do siebie małych przedsiębiorców, to jednocześnie powraca z dość populistycznym pomysłem dodatkowego opodatkowania hipermarketów 1-procentowym podatkiem od obrotu. Wyższych danin w Polsce Jarosława Kaczyńskiego nie unikną także banki. - _ Z tą propozycją jest jeden podstawowy problem _ - zauważa Jeremi Mordasewicz. - _ Nawet jeżeli założymy, że to korzystne dla budżetu i realne, to nie można zapomnieć o tym, że na końcu i tak zapłacą za to konsumenci. O tym PiS już nie wspomina _ - mówi ekonomista.
Wśród propozycji PiS dla przedsiębiorców są wreszcie ułatwienia kredytowe i zasada, że rejestracja działalności nastąpi sześć albo dwanaście miesięcy od jej rozpoczęcia - dopiero wówczas pojawiłby się obowiązek płacenia składek i podatków. Brak dochodów w tym terminie pozwalałby na zakończenie działalności bez zobowiązań.
Wśród wszystkich propozycji dla firm z sektora MŚP jest jedna, która rzeczywiście zasługuje na uwagę. To pomysł, by małe i średnie firmy miały zapewniony co najmniej 40-procentowy udział w przetargach organizowanych przez państwo. Inaczej mówiąc, PiS traktuje zamówienia publiczne jako swego rodzaju pomoc dla przedsiębiorstw z sektora MŚP.
- _ To ciekawy pomysł. Władze wielu krajów starają się ułatwić małym i średnim firmom udział w zamówieniach publicznych. Tym jest bowiem trudniej startować w przetargach ze względu na sporą biurokrację, na którą małe firmy najzwyczajniej nie mają czasu _ - podkreśla Jeremi Mordasewicz.
Bilion złotych Kaczyńskiego. Gdzie znalazł pieniądze?
Prezes PiS w programie gospodarczym proponuje szybki rozwój przemysłu, innowacje w gospodarce, w szczególności w infrastrukturze, mieszkalnictwie i energetyce. Wszystko za kwotę jednego biliona złotych w ciągu najbliższych siedmiu lat. Biliona złotych, czyli tysiąca miliardów złotych. Dla lepszego zobrazowania tej kwoty: jeżeli założymy tegoroczne dochody budżetu na poziomie 276,9 miliarda złotych, to prezes PiS mówi o sumie ponad 3,5 razy większej. Gdzie Jarosław Kaczyński znalazł te pieniądze?
Beata Szydło wylicza: fundusze unijne z krajowym wkładem własnym to 500 miliardów złotych, kolejne 200 miliardów złotych to środki spółek prywatnych i państwowych pozyskane m.in. dzięki nowemu systemowi podatkowemu, 100 miliardów złotych to środki ze zwiększonej akcji gwarancyjnej Banku Gospodarstwa Krajowego na akcję kredytową dla sektora MŚP, wreszcie 200 miliardów złotych to program pożyczkowy Narodowego Banku Polskiego i Ministerstwa Finansów skierowany również do MŚP.
- _ Nawet nie wiem, jak się do tego odnieść. To wierutne bzdury, nic więcej _ - profesor Marian Noga, były członek Rady Polityki Pieniężnej, nie zostawia _ suchej nitki _ na obietnicy biliona złotych od Kaczyńskiego. Najbardziej oburza go wspomnienie o programie pożyczkowym banku centralnego. - _ NBP ma zakaz finansowania działalności rządu. Tu chodzi o jego prawnie zagwarantowaną niezależność _ - podkreśla ekonomista.
Jeżeli chodzi o środki z firm, to - jak zauważa profesor Noga, rząd mógłby co najwyżej apelować do przedsiębiorstw o to, by nie trzymały oszczędności na depozytach w bankach, a więcej inwestowały. Podobnie rząd mógłby zaproponować im np. program dopłat do kredytów inwestycyjnych w zamian za nowe miejsca pracy. - _ Tego typu pomysłu są bardziej realne, ale niech prezes PiS nie wciska ludziom kitu o bilionie złotych. Tych pieniędzy nie ma - _ mówi ekonomista.
Programowi pozyskania biliona złotych według PiS miałby towarzyszyć program stworzenia 1,2 miliona nowych miejsc pracy dla osób młodych. Zakłada on m.in. obniżenie wysokości składek na ubezpieczenia społeczne w gminach dotkniętych wysokim bezrobociem, a także preferencje podatkowe dla osób zatrudniających absolwentów szkół.
Tańsze leki na najbiedniejszych. To możliwe?
Obok programu inwestycyjnego na bilion złotych prezes PiS proponuje szeroko zakrojone zmiany w polityce socjalnej państwa. To m.in. 500 złotych na drugie i każde kolejne dziecko do 18. roku życia, podniesienie płacy minimalnej do poziomu połowy średniego wynagrodzenia w gospodarce narodowej. Jeżeli przyjmiemy, że w 2013 roku według GUS średnie wynagrodzenie w gospodarce narodowej wyniosło 3.650 złotych brutto, oznacza to, że PiS musiałby podnieść płacę minimalną o prawie 150 złotych, czyli o prawie 9 procent, z obecnego poziomu 1.680 złotych.
- _ Cieszyłbym się, gdyby jednocześnie PiS wskazało, jak małe firmy mają obniżać koszty pracy. Bo to właśnie praca jest w tej chwili w Polsce najbardziej opodatkowana. Przy tym nawet stawka podatku VAT jest zdecydowanie mniejszym problemem _ - mówi Jeremi Mordasewicz.
Prezes PiS obiecuje wreszcie zmiany w systemie edukacji i powrót do systemu 8 klas podstawówki i 4 liceum. Z kolei w systemie zdrowotnym zapowiada likwidację NFZ i tańsze leki na najbiedniejszych.
Do pomysłu likwidacji NFZ nie jest przekonany Adam Kozierkiewicz, specjalista od spraw związanych z finansowaniem służby zdrowia. - _ Nawet jeżeli NFZ zostanie zlikwidowany, to i tak ktoś będzie musiał przejąć obowiązki tej instytucji, na przykład resort zdrowia i wojewodowie. To nie spowoduje obniżki kosztów funkcjonowania służby zdrowia, ani nie usprawni całego systemu _ - podkreśla ekspert.
Według niego politycy powinni bardziej skupić się na opracowaniu planu rozwoju infrastruktury szpitali. Teraz bowiem mamy różnych właścicieli placówek, sprzętu medycznego, a ich działania i plany nie są skoordynowane. - _ To przede wszystkim wpłynęłoby na zmniejszenie ryzyka inwestycyjnego w służbie zdrowia. Dzięki temu możliwy byłby jej szybszy rozwój i w rezultacie skorzystałby na tym również pacjent _ - uważa Adam Kozierkiewicz.
PiS w swoim programie proponuje również tańsze leki. - _ Cena leku refundowanego w aptekach będzie jednakowa, niezależnie od jego ceny rynkowej. Do tego ustalimy górny limit wydatków ponoszonych przez pacjenta o niskich dochodach _ - zapowiada Beata Szydło.
Adam Kozierkiewicz oba pomysły uważa za ciekawe i realne do wprowadzenia. Kwestionuje jednak konieczność zastosowania obu propozycji jednocześnie. Jego zdaniem możliwe byłoby jedno rozwiązanie, by pacjenci o niskich dochodach płacili za leki do pewnego poziomu, a potem mieli je za darmo. Zamożniejsi płaciliby standardowe, wyższe stawki.
- _ Technicznie jest to wykonalne, bo apteka będzie wiedzieć, jaki limit pacjent już w miesiącu wykorzystał. Gdy go przekroczy i kolejne leki weźmie za darmo, to NFZ mógłby zwracać te środki aptece. Pozostaje pytanie o kwoty tych limitów i koszty, bo na razie propozycja jest zbyt ogólna _ - mówi Adam Kozierkiewicz.
System emerytalny według Jarosława Kaczyńskiego
Prezes PiS jest przeciwnikiem OFE. Nigdy tego nie ukrywał, ale jednocześnie w swoim programie PiS od dawna daje możliwość wyboru między OFE a ZUS. Jarosław Kaczyński mówił już o tym w wywiadzie dla Money.pl.
- _ Jeśli ktoś chce ze swoim życiem grać w ruletkę, droga wolna. Trzeba tylko uświadomić tych obywateli, którzy wybiorą OFE, żeby nie mieli potem żadnych roszczeń wobec państwa _ - mówił Jarosław Kaczyński, zapowiadając jednocześnie dokładną kampanię informacyjną na temat systemu emerytalnego.
I o ile propozycja samodzielnego wyboru między OFE a ZUS jest rozsądna, to już zmiana wieku emerytalnego z punktu widzenia kondycji finansów publicznych wydaje się niemożliwa do spełnienia. PiS chce bowiem odejść od reformy wydłużającej wiek emerytalny i powrócić do 60 lat dla kobiet i 65 lat dla mężczyzn.
- _ Właśnie dlatego nie uwierzę w ani jedną obietnicę PiS. Jak można rzucać tak kosztownymi pomysłami i jednocześnie obiecywać krótszą pracę do emerytury? _ - zastanawia się Jeremi Mordasewicz, który jest jednocześnie członkiem Rady Nadzorczej ZUS. - _ Dziura na kilkadziesiąt miliardów złotych powstała w systemie emerytalnym między innymi dlatego, że PiS za poprzednich rządów nie chciał zgodzić się na podniesienie wieku emerytalnego. Pogódźmy się wreszcie z tym, że będziemy pracować dłużej, bo demografia na nic innego nie pozwala _ - przekonuje Jeremi Mordasewicz.
Czytaj więcej w Money.pl