Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Paweł Satalecki
|

Osiatyński: Rząd, by zaoszczędzić, przestaje kupować spinacze

0
Podziel się:
Osiatyński: Rząd, by zaoszczędzić, przestaje kupować spinacze

Money.pl: Dziura w kasie ZUS-u to co najmniej 5 mld zł. Pieniądze trzeba pożyczyć od banków. A potem oddać z procentami. Cała operacja mogłaby być tańsza...

*Jerzy Osiatyński, minister finansów w latach 1992-1993: *Pan wie, podobnie jak ja czy minister finansów, że kredyty komercyjne są znacznie droższe niż np. obligacje Skarbu Państwa. I branie kredytów przez ZUS jest po prostu nierozsądne.

Z punktu widzenia deficytu sektora finansów, który jest najważniejszy dla Unii Europejskiej ten wybór nie ma znaczenia. To jest przekładanie z jednej kieszeni do drugiej. Jak to trafnie określił Witold Gadomski: jak się kołdrę naciągnie na głowę, to gołe są nogi. I odwrotnie. Skutek jest taki, że drożeją koszty obsługi tego deficytu. A przecież minister finansów ma pilnować, aby były one jak najniższe.

A gdyby zarządzał Pan bankiem, to czy wolałby Pan pożyczyć pieniądze dużej instytucji państwowej, czy osobie prywatnej? Może banki będą wolały pożyczać pieniądze instytucjom takim, jak ZUS i jeszcze mocniej zakręcą kurek z pieniędzmi dla zwykłych kredytobiorców?

Oczywiście, że bank pożyczy tam, gdzie jest mniejsze ryzyko. Ale problem banków polega na tym, że nie ma wiarygodnych kredytobiorców. Ludzie nie są pewni czy utrzymają pracę, jakie będą ich zarobki - słowem jaka będzie ich zdolność spłacania zaciągniętych kredytów. To samo dotyczy kredytów dla firm. I to jest jedną z przyczyn, dla których zyski banków od udzielonych kredytów w całym sektorze bankowym w 2009 rokubędą znacznie mniejsze niż rok temu. Ale tego niebezpieczeństwa, o które Pan pyta, nie widzę.

A może lepiej podnieść deficyt budżetowy o powiedzmy jeszcze 3 mld zł i przynajmniej na pewien czas mieć z głowy kłopoty z finansami m.in. ZUS-u?

Myślę, że spór wokół osi, po której jednej stronie jest odpowiedzialny rząd, który nie chce zwiększać deficytu, a po drugiej- nieodpowiedzialna opozycja i eksperci - tutaj głównie znęcano się nadGrzegorzem Kołodko- którzy chcieli podnoszenia deficytu, zupełnie mija się z istotą sprawy.

Chodzi o co innego: załóżmy, że rząd chce zaoszczędzić 1 mld zł i przestaje kupować spinacze. Pan zaś ma fabrykę spinaczy, a ja jestem pana pracownikiem. Jakie będą skutki oszczędności rządu? Pan mnie zwolni, minister Rostowski nie weźmie ode mnie PIT-u, ani od Pana CIT-u, a także VAT-u, bo spinacze się nie sprzedają. Co więcej - zwolnionym z pracy będzie trzeba wypłacić zasiłek dla bezrobotnych. I zamiast oszczędności rząd będzie miał deficyt, W skutek tego mnożnikowego mechanizmu, chociaż rząd mężnie walczył z deficytem, deficyt i tak _ mu się zrobił _, gdyż skurczyła się produkcja, dochody i zatrudnienie.

Kiedy w takim razie poprawi się koniunktura, dzięki której spłacimy długi zaciągnięte przez państwo dzisiaj?

Jestem zdania, że niestety nieprędko. Prawdopodobnie zresztą takiego samego zdania jest rząd, tylko nie chce tego głośno powiedzieć. Skoro w pierwszym kwartale PKB wzrósł o 0,8 procent, na cały rok zaplanowany jest wzrost o 0,2 proc., a w pierwszym kwartale 2009 roku 0,5 procent, to jest to w istocie przyznanie się do planowania w założeniach do budżetu na 2010 rok stagnacji gospodarczej.

Mówi się, że dobrego zarządzającego poznaje się właśniew czasach kryzysu. Czy Polska jest w dobrych rękach?

Nie oceniam moich kolegów. Nie wiem jak sam bym się zachował na miejscu ministra Rostowskiego. Z pewnością jednak ani mu nie zazdroszczę, ani nie chciałbym być w jego butach.

Rozmowa była autoryzowana

Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)