Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Jan Osiecki
|

Osiecki: Powrót do przeszłości

0
Podziel się:

Zamiast obiecywanej w wyborach IV RP mamy powtórkę z rozrywki. Jarosław Kaczyński powtarza najgorsze błędy Leszka Millera.

Osiecki: Powrót do przeszłości

Zamiast obiecywanej w wyborach IV RP mamy powtórkę z rozrywki. Jarosław Kaczyński powtarza najgorsze błędy Leszka Millera. Historycy zapewne będą mówili o naszych czasach używając określenia: piętnaście po III RP, ewentualnie wpół do czwartej.

Raz zdobytej władzy PiS nie będzie chciał oddać tak łatwo. O tym czy dojdzie do wcześniejszych wyborów zdecydują sondaże. Jeśli premier uzna, że nie będzie miał szansy objąć ponownie władzy zrobi wszystko, żeby utrzymać się jak najdłużej na stołku. Głosowanie nad wnioskiem o wotum zaufania dla premiera nic nie zmieni. Posłowie są przyspawani do swoich foteli i zrobią wszystko żeby wynik był pomyślny dla rządu.

Zapewne w stosownym momencie ktoś z opozycji zasłabnie albo zatrzaśnie się w toalecie. I rząd uzyska poparcie większości. Wiele wskazuje na to, że po tym głosowaniu znowu będziemy mieli do czynienia z kupowaniem głosów, zbieraniem większości przed każdym rozstrzygnięciem w Sejmie, a w konsekwencji odłożeniem na wieczne nigdy trudnych, ale potrzebnych, zmian. Rząd będzie wyłącznie trwał.

W najbardziej niezręcznej sytuacji znalazł się Waldemar Pawlak. Kilka tygodni temu PiS-owska większość odebrała mu fotel przewodniczącego komisji samorządowej. Pozbawiono go stołka, bo - jak twierdzili politycy PiS - to zły przewodniczący był. Teraz do tego samego Pawlaka PiS robi maślane oczy, a szef ludowców określany jest mężem stanu.

Sam Pawlak wie, że jeśli Sejm zostanie rozwiązany, może nie znaleźć się ponownie w budynku przy ulicy, nomen omen, Wiejskiej. I zapewne tylko z tego powodu szef ludowców nie kazał się wynosić ze swojego biura posłańcom przychodzącym od premiera.

Premier też będzie miał nie lada zgryz - w razie zgody Pawlaka (a można obstawiać, że ta zgoda nastąpi), zacznie współrządzić z byłymi współpracownikami tak pogardzanych przez niego "postkomunistów". Wszak ludowcy tworzyli kilka rządów z SLD w latach 1993 - 97 oraz 2001-2003.

Uważny obserwator patrząc na sytuację w Sejmie będzie miał uczucie deja vu. Dokładnie tę samą lekcję przerabiał już bowiem Leszek Miller. Jarosław Kaczyński niczego nie nauczył się na błędach poprzednika. Może zaliczył tylko o jedno upokorzenie mniej.

Bo najsłynniejszym zdaniem wypowiedzianym przez Leszka Millera wcale nie był bon mot "prawdziwego mężczyznę poznaje się nie po tym jak zaczyna, ale jak kończy". Tym zdaniem było błagalne skomlenie w kuluarach: "Andrzej proszę cię wyjdź". W taki sposób, określany mianem "żelaznego kanclerza", premier Miller prosił, będącego w nieformalnej koalicji z SLD Leppera o oddanie mu przysługi - wyjście z sali plenarnej podczas głosowania nad raportem komisji śledczej badającej aferę Rywina.

PiS zaoferował lepszą cenę i Lepper z sali nie wyszedł. W ten sposób został uchwalony raport Ziobry. Wtedy Roman Jagieliński zebrał grupę wyrzutków i renegatów ze wszystkich klubów i tak powstał słynny Federacyjny Klub Parlamentarny, przez dziennikarzy określany krótko i dobitnie: "fekalia". Ta nazwa najlepiej odzwierciedlała charakter grupy. Każde ważne głosowanie było opłacone wysoką ceną, m.in. stanowiskami w rządzie dla ludzi z grona FKP. W taki oto sposób były bileter został wiceministrem w resorcie pracy.

Premier Kaczyński powtórzył wszystkie błędy Millera. Najpierw próbował ucywilizować Leppera. Potem się z nim pokłócił. Oficjalny powód zerwania koalicji jest tak absurdalny, że aż trudno w niego uwierzyć. Wystąpienie szefa Samoobrony, po którym wyrzucono go z hukiem z rządu, niczym w formie i treści nie odbiegało od jego poprzednich popisów oratorskich. W kuluarach Sejmu aż kipi od fantastycznych doniesień co spowodował taką wściekłość mózgu teamu Bliźniaków. Jak twierdzą dobrze poinformowani posłowie, Lepper potknął się gdzieś o teczkę niejakiej TW Albina. Kim jest owa kobieta nikt nie chce powiedzieć otwartym tekstem. Ale podobno jest czyjąś matką.

Inni są zdania, że Lepper przesadził z wygórowanymi oczekiwaniami co do rewanżu za swoją pomoc w czasie głosowań w Sejmie.

Efekt jest taki sam jak w przypadku Millera. Kaczyński musiał prosić o pomoc grupę posłów uznawanych dotąd w Sejmie za trędowatych. W ferajnie, która jest bardzo potrzebna rządowi znalazł się: działacz wyrzucony z PiS za jazdę po kilku głębszych, poseł PO usunięty z partii na dzień przed wyborami, dwóch polityków Samoobrony którzy straszyli komornika rzekomym parasolem ochronnym ministra Ziobry oraz inne ciekawe przypadki.

Podobnie jak Leszek Miller, także premier Kaczyński, w podziękowaniu za sprawne naciskanie przycisków w maszynce do głosowania zgodnie z wytycznymi z rządu, co jakiś czas będzie musiał dopieścić tych ludzi lub ich bliskich stanowiskami w administracji państwowej.

Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)