Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Jan Osiecki
|

Osiecki: W co się bawić?

0
Podziel się:

Zamaskowani funkcjonariusze Centralnego Biura Antykorupcyjnego wywlekli skutego lekarza ze szpitala. Szczyt odwagi. Chciałbym zobaczyć taką samą szopkę z zatrzymaniem Masy czy innego Kiełbasy. Ciekawe czy panom z CBA też pójdzie tak gładko?

Osiecki: W co się bawić?

_ “W co się bawić, w co się bawić. Gdy możliwości wszystkie wyczerpiemy ciurkiem...” _

Premier nie za bardzo wiedział jak bronić się przed pytaniami mediów, czy rząd się sypie, bo Ludwik - zwanym “Krwawym” - strzelił focha i najpierw zrezygnował ze swojej zabawki, czyli MSWiA, a potem nawet chciał zabrać swoje łopatki i odejść piaskownicy, to znaczy z rządu, choć w sumie wychodzi na jedno. Chwilę potem zaczęły się kolejne problemy z Lepperem i innymi przystawkami, więc PiS przeszedł do kontrataku. Zaatakował nie premier, ale jego służby specjalne kierowane przez partyjnego kolegę (oddał legitymację, ale do PiS należał) Mariusza Kamińskiego.

Zamaskowani funkcjonariusze Centralnego Biura Antykorupcyjnego wywlekli skutego lekarza ze szpitala. Szczyt odwagi. Chciałbym zobaczyć taką samą szopkę z zatrzymaniem Masy czy innego Kiełbasy. Ciekawe czy panom z CBA też pójdzie tak gładko?

A przy okazji mam pytanie: ministrze Kamiński, czemu mafiozi mają jeszcze swoje majątki? Czemu opływają w pochodzące z przestępstw luksusy, a nie siedzą w celach za korupcję?

Chwilę po tym jak lekarza wyciągnięto ze szpitala, niedouczony prawnik Zbigniew Ziobro zaczął pleść androny, za które jego macierzysty wydział prawa i administracji Uniwersytetu Jagiellońskiego powinien cofnąć mu tytuł magistra, a promotor pracy magisterskiej popełnić ze wstydu seppuku pod pomnikiem wieszcza na krakowskim Rynku.

Prokurator generalny o schwytanym lekarzu z miną mędrca cały czas mówił per “oskarżony Mirosław G.” Tylko, że z chwilą zatrzymania taka osoba ma status podejrzanego, oskarżonym staje się dopiero trafiając przed oblicze sędziego. Takie podstawy wbijano nam do głowy na przyspieszonym kursie prawa w wydaniu uproszonym dla socjologów (dziękuje, panie doktorze Motyka za te wiadomości) na UW. Nie sadzę, żeby w Alma Mater ministra Ziobro wykładano inne prawo. Tylko, do cholery, jak on mógł zostać magistrem?

Panie ministrze, tak przy okazji znalazł już pan coś w tych niszczarkach z PZU? Chyba nic, bo pański partyjny kolega Jacek “Bulterier” Kurski chciałby ugody z Platformą i przyznaje się, że nie miał racji mówiąć o lewym finansowaniu kampanii Platformy przez największą firmę ubezpieczeniową.

Tylko po co była ta szopka z niszczarką, te konferencje prasowe w ministerstwie? Idę o zakład, że połowa oskarżeń wypowiedzianych pod adresem doktora G. też będzie bez pokrycia. Już teraz wiadomo, że gigantyczne łapówki to kwota wynosząca 10 tys zł (w sumie niedużo) i kilka butelek alkoholu. I po to trzeba było tej spektakularnej akcji? To ma uzasadniać potrzebę tworzenia CBA?! Śmiechu warte.

Chwilę potem, za magistrem Ziobro, który poczuł się autorytetem także w dziedzinie medycyny, moi szanowni koledzy po fachu powtarzali, iż doktor G. sam decydował o odłączeniu pacjenta od aparatury, bo ten wcześniej nie wpłacił mu łapówki wynoszącej około 700 zł (bo tyle kosztuje krowa).
Decyzję o wyłączeniu aparatury, podtrzymującej życie, zawsze podejmuje specjalna komisja lekarska. Tak samo mało prawdopodobny jest zarzut, że doktor G. wszczepiał pacjentom nieodpowiednie organy (o tym jakie są narządy i czy ktoś może je dostać decyduje specjalna instytucja Poltransplant). Na nic nie zdały się nieśmiałe protesty autorytetu, jakim jest profesor Zbigniew Religa. Ani media ani prokuratorzyna Ziobro nie zauważyli, że Zbigniew Religa uważa za niemożliwe, iż doktor G. kogokolwiek zabijał.

Kiedy ucichła wrzawa wokół przeszczepów i doktora G., odpalono raport WSI. Z wielkiej chmury wyszedł raczej marny deszczyk, wręcz kapuśniaczek. Za to w środowisku dziennikarskim pojawiła się nowa zabawa: “znajdź na podstawie pseudonimu i opisanych zadań agenta w gronie swoich znajomych”.

Zielonych i czerwonych piórek nie wręczał tym razem Marcin Meller. A jedyną ofiarą jak na razie jest średniej klasy publicysta pewnego tygodnika. Jego jedyną winą jest nie fakt, że pisał raporty o sytuacji u wschodniego sąsiada lecz to, iż publicznie powiedział przed wyborami, że “współpraca PiS i PO nie utrzyma się ze względu na psychopatyczne skłonności Kaczyńskich.”. Cóż z tego, że TW “Falkowski” miał rację – zapomniał, ze Bracia nie wybaczają. I z niedoszłego wiceministra spraw zagranicznych (bo taki miał aspiracje i szanse) stał się byłym już wicenaczelnym i byłym publicystą pewnego tygodnika.

Tak patrzę na ten cyrk w naszej polityce i zastanawiam się, czy już nie nastał czas aby ewakuować się z tego kraju raju na zmywak do “Londka Zdroju”? Działania naszego rządu przestają śmieszyć, a zaczynają napawać przerażeniem. Tylko uprzejmie proszę, kiedy będę już kierował swe kroki na Okęcie, niech żadne nasze służby specjalne nawet nie próbują mnie werbować. Teraz już tylko frajer mający swe życie za nic zgodzi się współpracować.

Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)