Palikot w Sejmie? Gra toczy się o 10 złotych

Nie doceniłem frustracji wyborców. Kalkulowałem, że PSL z reguły ma wynik wyborczy dwa razy lepszy niż wynik w sondażach. Zdobędzie zatem coś między 10 a 15 procent głosów. Palikota parę tygodni temu szacowałem na 4-6 procent, zatem nawet jeśli przekroczy próg, to będzie miał nikłą reprezentację w Sejmie.

Rozbieżności między poszczególnymi sondażami są tak duże, że jeden z politologów radził, aby nie patrzeć na konkretne liczby, tylko na trend. Jeśli się nie mylił, to Palikot ma duże szanse na 10 procent, a może i więcej. Przecież jeszcze mamy sześć dni.

Jednak spodziewany dobry wynik nie wynika z jego nadludzkiej umiejętności zdobywania sympatii wyborców, ale ze słabości Platformy Obywatelskiej i Prawa i Sprawiedliwości. Te ugrupowania są zgrane, choć jeszcze długo będą najsilniejsze. PiS ma do zaoferowania kolejne wersje zamachu na najlepszego prezydenta III RP, a Platforma antidotum, czyli niedopuszczenie PiS do władzy.

- najnowsze sondaże, - analizy, - newsy - wszyscy kandydaci do Sejmu i Senatu
Nic dziwnego, że wyborcy szukają nowej jakości i zobaczyli ją w odmienionym Palikocie. Problem w tym, że on nie jest żadną nową jakością. Pytanie, na które nie znana jest odpowiedź, to: w co Palikot gra? Jeśli odniesie wyborcze zwycięstwo, to co powie? _ _

_ Żartowałem, że jestem lewicowcem, chciałem tylko udowodnić, że każdy może być lepszy od SLD _. Czy może powie, że _ chciałem udowodnić, że można rozbić staropartyjny układ _. A może powie, że _ chciałem dać PO koalicjanta, który pomoże jej bezproblemowo rządzić przez następne cztery lata _.

Janusz Palikot jest za bardzo inteligentnym człowiekiem, abym mógł uwierzyć w jego naturalną przemianę w ideowego lewicowca. On wyczuł zmęczenie dwubiegunowym światem PO-PiS i wie, że na niektóre lewicowe hasła wyborcy są łasi.

O co mu naprawę chodzi, dowiemy się tylko wtedy, kiedy na niego licznie zagłosujemy. Proszę tego jednak nie robić, bo dla wielu może to się okazać dużym rozczarowaniem, a poza tym dla mnie wiązać się to będzie z utratą 10 złotych.

Tak czy inaczej, jesteśmy świadkami ciekawego eksperymentu na scenie politycznej. Bierze w nim udział każdy, kto ma prawo wyborcze - niezależnie, czy z niego skorzysta, czy nie.

Autor felietonu jest zastępcą redaktora naczelnego Money.pl