Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Panika na rynku po nieutworzeniu koalicji PO-PiS

0
Podziel się:

Większość w Sejmie ma teraz gospodarcza lewica, bo takie właśnie, prosocjalne są programy PiS, SLD, Samoobrony, LPR i PSL. Mało tego, w Senacie PiS będzie miał prawie 50 proc. głosów (48 miejsc) i będzie mógł w ten sposób nadzorować to, co uchwali Sejm.

Panika na rynku po nieutworzeniu koalicji PO-PiS

Wiemy już, że premierem ma zostać Kazimierz Marcinkiewicz z PiS, co wcale nie jest złym rozwiązaniem, chociaż w sposób oczywisty Jarosławowi Kaczyńskiemu chodzi o otwarcie bratu drogi do prezydentury, bez której ciężko będzie PiS-owi zrealizować swoje plany. Rząd powstanie dopiero na przełomie października i listopada, co oznacza, że polityczny chaos będzie trwał właśnie do tego czasu. Taka sytuacja nie może się podobać rynkom finansowym, ale pamiętajmy, że zagraniczni inwestorzy łatwo się nie poddadzą i nie będą z powodu polityki uciekać z naszego rynku. Jako przestroga dla pesymistów powinien służyć casus Brazylii. W październiku 2002 r. wybory w Brazylii wygrał Lula Da Silva. Taki nasz Wałęsa tyle, że zdecydowanie bardzo lewicowy. Miał być postrachem rynków finansowych, a indeksy giełdowe przed wyborami spadały. Prezydent Lula wcale jednak nie uderzył w rynki finansowe, zaczął się lepiej ubierać i wysławiać, a inwestorzy go (prawie) pokochali. Indeks Bovespa dał w trzy lata ponad 200 proc. zysku. W
obecnych czasach, w cywilizowanych krajach nikt nie jest w stanie przeciwstawić się rynkom finansowym. W zależności od poglądów może się to podobać lub nie podobać, ale nic się na to nie poradzi. Trawestując słowa prezydenta Eisenhowera można powiedzieć, że światem rządzi kompleks finansowo – medialny, a nie realna demokracja.

Rynki finansowe wysyłały mieszane sygnały. Pierwsze dwa dni i piątek były dla akcji niezłe, ale środa pokazała, że część inwestujących w fundusze przemyślała sytuację i nie chce czekać w niepewności na utworzenie rządu. Sesji piątkowej, o ile nie nastąpi potwierdzenie w poniedziałek, nie należy traktować poważnie, bo w końcu kwartału wszystkim zależało na wzroście kursów. W środę indeksy spadły również na Węgrzech. Nie do końca jest jasne, czy to Węgrzy ściągnęli nas w dół informacją mówiącą o przełożeniu daty wejścia do strefy euro (na lata 2013 – 2016), czy też my im zaszkodziliśmy naszymi problemami politycznymi. Chyba obie te sprawy się po prostu nałożyły. Zachowanie złotego było zaburzone tym, że minister finansów poinformował, iż na początku października wyemituje obligacje denominowane w dolarach, a część pozyskanych tą drogą walut wymieni na rynku walutowym. Takie oświadczenie jest ukrytą interwencją, mającą na celu wzmocnienie naszej waluty. Z drugiej jednak strony spadek forinta po danych o
wyższych węgierskich deficytach (budżetowym i obrotów bieżących) złotego osłabiał. Wpływu na rynek nie miała decyzja Rady Polityki Pieniężnej. Stopy nie zostały zmienione, ale łagodne nastawienie pozostało, co wyraźnie sygnalizuje, że RPP nadal jest gotowa je obniżać, ale czeka na decyzje polityczne i program nowej koalicji rządowej. Co prawda Leszek Balcerowicz, prezes NBP oświadczył, że Rada reaguje jedynie na czynniki związane z danymi makroekonomicznymi, ale naprawdę bardzo trudno w to uwierzyć szczególnie.

Wszystko teraz zależy od tego, jaki będzie program koalicji PiS – PO, kto obejmie fotele ministrów, które są w sferze zainteresowania inwestorów (gospodarka, skarb państwa, finanse) i jakie będą poglądy nowych ministrów. Do tego czasu rynki powinny trwać w niepewności i reagować na chwilowe zmiany sytuacji politycznej. Zarówno PiS jak i PO starają się teraz, przed wyborami prezydenckimi o przeciągnięcie elektoratu na swoją stronę. Kulminacją był polityczny czwartkowy reality show, czyli dyskusje między koalicjantami transmitowane z inicjatywy PO przez telewizję. Rynki przyjęły dotychczasowe fiasko rozmów koalicyjnych z obojętnością. Była to słuszna reakcja, bo ten polityczny teatr w czasie trwania kampanii wyborczej będzie jeszcze nieraz obfitował w dramatyczne zwroty. Takie zachowanie rynków daje może nie tyle szansę na zwyżki, bo o to może być chwilowo trudno, ale na dotrwanie w jakimś trendzie bocznym, którego zakresu szukamy, do powołania rządu. Warto zauważyć, iż nastroje są tak krańcowo złe (Wigometr
pokazuje, że 54 proc. spodziewa się spadków), że bardzo mało prawdopodobna jest prawdziwa przecena – na giełdzie bardzo rzadko większość ma rację.

Trzeba zachować zimną krew i przeczekać okres niepewności. Nawet słabe zachowanie rynków nie musi być zapowiedzią niekorzystnej nieodległej przyszłości. Zagrożeniem byłoby tylko nieutworzenie koalicji PiS – PO, co prowadziłoby do stworzenia rządu mniejszościowego PiS – LPR – PSL z poparciem Samoobrony. Taka koalicja byłaby spójna gospodarczo, ale rynki finansowe mogłyby wtedy paść w panikę. Prawdopodobieństwo realizacji takiego rozwiązania jest jednak bardzo niewielkie.

Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(0)