Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Rafał Wójcikowski
|

PKO BP - prywatyzacja godna Edwarda Gierka

0
Podziel się:

Święta, święta ...i po świętach – pora wrócić do szarej codzienności, w końcu wielkie „prywatyzacje” zdarzają się raz na dobrych kilka lat, a okazja do odstania czegoś w „kolejce” od czasów upadku komuny zdarza się jeszcze rzadziej. W obecnych czasach niestety trzeba na wszystko zarobić i tylko czasami wystarczy tylko cierpliwie odczekać – jak za dawnych błogich lat socjalizmu gierkowskiego. Pora zatem na podsumowanie tej największej prywatyzacji.

PKO BP - prywatyzacja godna Edwarda Gierka

Święta, święta ...i po świętach – pora wrócić do szarej codzienności, w końcu wielkie „prywatyzacje” zdarzają się raz na dobrych kilka lat, a okazja do odstania czegoś w „kolejce” od czasów upadku komuny zdarza się jeszcze rzadziej. W obecnych czasach niestety trzeba na wszystko zarobić i tylko czasami wystarczy tylko cierpliwie odczekać – jak za dawnych błogich lat socjalizmu gierkowskiego.

Pora zatem na podsumowanie tej największej prywatyzacji. Z jednej strony ruch w interesie, jakiego dotychczas w historii polskiego rynku kapitałowego nie notowano, Bank Śląski to przy ostatniej prywatyzacji przysłowiowe „małe piwo przed śniadaniem”. Druga strona medalu to jednak dziwny smak w ustach tych, którzy nie mieli czasu, determinacji, instynktu komunistycznego stacza kolejkowego, mieli za to zbyt wysokie poczucie własnej godności, aby w upokarzający sposób stać po przysłowiowego kota w worku w nadziei, że jednak coś rzucą i że dla mnie tego delikatesu wystarczy.

Pierwsza faza zapisów na tzw. lokaty prywatyzacyjne ujawniła dwie ważne kwestie. Brak inteligencji i elementarnego poszanowania obywateli u decydentów ministerstwa skarbu z jednej strony, oraz wyraźną chęć uczestnictwa w zyskach prywatyzacyjnych bez jednoczesnej odrobiny chęci zrozumienia samej istoty przemian własnościowych u szerokiej masy obywateli z drugiej. Bo jak inaczej nazwać wybór sposobu sprzedaży akcji w formie „kto pierwszy, ten lepszy”. Jeśli reglamentowanie towaru, o którym z góry wiadomo, że starczy dla niewielu, i jego dystrybucja w formie podgrzewanych przez media igrzysk kolejkowych – miała być formą promocji nowoczesnego kapitalizmu, to gratuluję. Bo jak zwykle wyszło dokładnie odwrotnie, społeczeństwo potraktowało prywatyzację jak już dawno zapomniane załatwianie mebli w epoce stanu wojennego.

Sprawiedliwość społeczna zrealizowała się przy tym w 200% - akcje nabyli ci którzy mieli czas, zdrowie, siłę i pieniądze – przeważnie byli to bezrobotni, emeryci, renciści – jednak nie ci biedni, chorzy i niedojadający – ale ci weseli, z odpowiednimi zasobami, końskim zdrowiem (zwłaszcza u rencistów). Pozostali obyli się smakiem. Co bardziej zdeterminowani z tych niezaspokojonych próbowali szczęścia w drugiej rundzie – zapisach w biurach maklerskich. Tutaj jednak trzeba było wziąć astronomiczne kredyty z uwagi na nie mniej astronomiczną redukcję zleceń. Ostatecznie sięgnęła ona 90% tylko dlatego, iż minister zwiększył pulę akcji. Oczywiście koszty kredytu (prowizja i odsetki) zjadły znaczącą część zysków, a co ci inwestorzy najedli się strachu i obaw – tego nikt mi już nie odbierze. Na szczęście wszystko dobrze się skończyło – to znaczy cena debiutu pozwoliła zarobić, i na prowizję, i na odsetki, i na podatek, i jeszcze coś zostało.

Do kasy skarbu państwa wpłynęło ponad 7 mld zł., dzięki czemu widmo zbyt wysokiego poziomu długu publicznego oddaliło się na 2 lata. Oczywiście nie ma takich pieniędzy, których socjalistyczny rząd nie potrafiłby błyskawicznie „zagospodarować” – ale to już temat na zupełnie inny felieton. Nadmienię tylko, iż te dwa lata odroczenia wyroku polskich finansów publicznych zostaną wykorzystane pracowicie w kierunku odpowiedniego spreparowania metodologii liczenia długu publicznego, tak aby nasze prywatne pieniądze oszczędzane w ramach OFE, przestały być naszymi prywatnymi pieniędzmi – a stały się „środkami publicznymi”. To, że zmieni się system i zasady dziedziczenia nie jest jeszcze w tym wypadku takie straszne. Straszne jest to, iż z chwilą kiedy nasze prywatne pieniądze staną się publiczne, zaczną podlegać konstytucyjnej zasadzie „sprawiedliwości społecznej” – a to już takie wesołe nie jest – bowiem nikt nam wówczas nie zagwarantuje, iż pewnego dnia nasze emerytury z OFE nie przestaną być naliczane zgodnie z
zasadami matematyki aktuarialnej, zaczną zaś zgodnie z zasadami matematyki społecznej – której jak wiadomo w naszym wszechświecie nie ma...

W każdym razie głowa do góry, szykujmy koce i śpiwory – niebawem sprywatyzują nam PZU, Elektrownie BOT oraz Rafinerię Gdańską... może tym razem na pralkę i lodówkę załapie się kto inny?

Autor jest doktorem nauk ekonomicznych i wykładowcą w Instytucie Zarządzania Politechniki Łódzkiej.

Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)