Płaskoń: Internet do totalnej kontroli. Na wszelki wypadek

Może jakiś szczególny gen im się przyplątał, a może to tylko kwestia odpowiedniego przeszkolenia oraz przebywania we własnym gronie, prowadząca do konkluzji starej jak świat: z kim przystajesz, takim się stajesz. W ostatnich dniach służby próbowały wziąć się za internet. Przeszkodziła im jedna publikacja.

Dziennik _ Rzeczpospolita _ ujawnił, że Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji przygotowuje zmiany w ustawie o świadczeniu usług elektronicznych, które mają prowadzić do tego, że każdy buszujący w sieci może być inwigilowany ma potrzeby _ przyszłego śledztwa _.

• Zamach na wolność w internecie?

W dodatku administratorzy portali mieliby mieć obowiązek gromadzenia danych internuautów oraz mapy ich wirtualnych wojaży. Pomysł rodem z Orwella, który co prawda podobną wizję odniósł do rzeczywistości totalitarnej, co nie znaczy, ze mógł się pomylić w czasie i słynny rok 1984 oznaczył o 25 lat za wcześnie.

Artykuł natychmiast skomentował rzecznik rząduPaweł Graś, twierdząc, że mija się on całkowicie z prawdą, lecz nie potrafił wyjaśnić, dlaczego w takim razie na internetowej witrynie MSWiA ciągle wisi informacja o planowanej zmianie w ustawie. Taka już jednak rola rzeczników, żeby zaprzeczać, że pada deszcz, nawet jeśli woda sięgnęła kolan.

Skoro w jakichś główkach rodzą się pomysły, że obywateli trzeba śledzić na wszelki wypadek, to nasuwa się oczywiste pytanie, czy na pewno mamy wolność, o którą walczyły pokolenia? Bo czym w końcu różni się koncepcja PO od sławetnego pukania do mieszkań o szóstej rano w wykonaniu emisariuszy PiS?

Autor jest wiceprezesem Krajowego Klubu Reportażu i redaktorem naczelnym _ Panoramy Opolskiej _.