Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Jan Płaskoń
|

Płaskoń: Kot z uszami do tyłu

0
Podziel się:

W rejwachu interpretacji, niedorzeczności i pomówień, jaki zapanował w następstwie politycznej prowokacji posłanki Beger i dziennikarzy TVN, rozpływa się niczym poranna mgła sedno sprawy. Można się było tego spodziewać już w pierwszych godzinach po ujawnieniu nagrań z ukrytej kamery.

Płaskoń: Kot z uszami do tyłu

Dziś liderzy PiS atakują posłów PO i SLD za to, że w ową czarną noc przebywali w gmachu parlamentu, co ma być dowodem istnienia spisku liberałów, postkomuny i esbecji. Nikt jakoś nie pyta, gdzie w tym czasie była awangarda Prawa i Sprawiedliwości? Dlaczego strażnicy rewolucji moralnej nie zbiegli się do miejsca, w którym sławetny układ de-montował IV RP?
Można się domyślać. Pewnie obradowali w innym budynku nad technologią porannego omotania opinii publicznej w taki sposób, żeby kot miał ogon z przodu, a czarne stało się białe. No i wymyślili. Pierwsze tłumaczenie sprowadziło się do próby wmówienia ludziom, że TVN użył sprzętu służb specjalnych, wiadomo więc kto za tym spiskiem stoi. Gdy Tomasz Sekielski zaprezentował na antenie rozlatujący się głośnik, w którym zamontowano mini kamerę, jaką bez trudu każdy może sobie w Polsce kupić, rewolucjoniści pojęli błyskiem, że w ich błazenadę nie uwierzy nawet najciemniejsza część elektoratu. Sięgnęli więc do sedna sprawy.

Przewodniczący Kuchciński na przemian z przewodniczącym Gosiewskim jęli tłumaczyć: nie jesteśmy pierwsi, tak samo kupowali posłów wszyscy inni przed nami. I tu właśnie pies jest pogrzebany. I nie pomoże odwracanie kota uszami do tyłu. Wszyscy inni nie mieli bowiem ust pełnych frazesów o rewolucji moralnej, ze szczególnym uwzględnieniem powszechnie znanej biblijnej sentencji, wedle której w IV RP tak miało być tak, a nie po prostu nie.
Czy Renata Beger jest szefową partii, z którą minister premiera Kaczyńskiego chciał tworzyć koalicję? Nie. Czy posłanka Beger w blefowanym dialogu chciała osiągnąć osobiste korzyści? Tak. Czy ministrowie Lipiński i Mojzesowicz odwrócili się na pięcie, słysząc z ust posłanki propozycję transakcji wiązanej? Nie. Czy minister Mojzesowicz utwierdzał ją w przekonaniu, że otrzyma posadę, gdy atmosfera się uspokoi? Tak. Czy emisariusze Jarosława Kaczyńskiego zawiadomili komisję etyki poselskiej o żądaniach posłani, które miały dotyczyć również fuch politycznych dla jej rodziny? Nie. Czy posłanka Beger stanowiła dla PiS-u jakąkolwiek wartość, oprócz arytmetycznej, niezbędnej do utrzymania władzy? Na to pytanie prawidłową odpowiedź znają wszyscy, którzy obserwują wydarzenia polityczne ostatnich dni.

Wybory są nieuniknione, bez względu na to jak bardzo partia Jarosława Kaczyńskiego będzie oddalać ich termin. Może więc nadchodzi pora, żeby posłuchać Donalda Tuska i wykazać się absolutnym obywatelskim nieposłuszeństwem. Wobec wszystkich poprzednich, a także obecnych, którzy akurat mieli pecha znaleźć się w ukrytej kamerze. W rozgardiaszu ostatnich dni szef BCC Marek Goliszewski przypomniał oczywistą prawdę, że Polska nie składa się tylko z partyjnych graczy, którzy naprzemiennie, to z lewa, to z prawa, oszukują tych, którzy im uwierzyli. Przy urnach wyborczych nie trzeba oznaczać krzyżykiem jednego nazwiska. Można postawić krzyż na wszystkich zużytych. Raz i na zawsze.

wybory
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)