Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Jan Płaskoń
|

Płaskoń: Ktoś przyprawia rogi Tuskowi

0
Podziel się:

Premier mimo kryzysu ciągle się jeszcze uśmiecha, a tu jakiś typek czai się za plecami i wystawia mu nad głową dwa paluchy.

Płaskoń: Ktoś przyprawia rogi Tuskowi

Premier mimo kryzysu ciągle się jeszcze uśmiecha, a tu jakiś typek czai się za plecami i wystawia mu nad głową dwa paluchy. Różki wyrastają prawie jak u koziołka. Oby się tylko w końcu nie okazało, że tego rymowanego - z bajki Kornela Makuszyńskiego.

Pamiętacie kto, kiedy i o kim powiedział te słowa: _ - Jak można rozumieć wkurzonych Polaków jeżdżących samochodami po polskich drogach, skoro nawet nie ma się prawa jazdy? _ Półtora roku temu w kampanii wyborczej szef PO trafiał w ten sposób Jarosława Kaczyńskiego, który poprawiał stan bezpieczeństwa na jezdniach poprzez zaostrzanie restrykcji wobec kierowców. Celny strzał miał ośmieszyć lidera PiS-u w oczach zmotoryzowanego elektoratu, czyli zdecydowanej większości Polaków. Był też deklaracją, że po zwycięstwie Platforma przestanie wprowadzać na drogach państwo policyjne, a zacznie po prostu te drogi modernizować oraz budować nowe.

Nie trzeba było długo czekać, żeby znów wyszło szydło z worka. Nasi pożal się Boże politycy wyznają niezależnie od opcji zasadę, że Polak pamięć ma dobrą, ale krótką. Rząd Kaczyńskiego zasłużył się dla stabilizacji ruchu kołowego zakupem dużej ilości fotoradarów, wychodzą z założenia, że w przestrzeni drogowej - podobnie jak w każdym innym obszarze - społeczeństwo trzeba trzymać na krótkich lejcach. Urzędnicy z ekipy Tuska zamiast wziąć się wreszcie za dostosowanie traktów komunikacyjnych do norm cywilizowanej Europy, szykują koszmarek, o jakim Kaczyński nie marzył w najpiękniejszych snach.

Felieton Money.pl
*Dzik: Politycy tworzą przepisy. Potem sprawdzają, czy mają one sens * W doskonałym świecie, każdy prowadzący samochód włącza światła wtedy, kiedy jest to potrzebne dla zwiększenia bezpieczeństwa Czytaj felieton Bartłomieja Dzika Money.pl

Nowelizacja kodeksu drogowego - zajmuje się nią już obecnie Senat - może doprowadzić do paranoi dużo większej niż uchwalony przez obydwie izby i podpisany przez prezydenta przymus zatrudniania w każdej firmie strażaka. Gdy trzy instancje połapały się jaki bubel prawny wyprodukowały, uruchomiono procedurę wycofania się rakiem z własnego szaleństwa, a inspektorom pracy zalecono, żeby póki co nie egzekwowali bzdurnego przepisu. Czy zna ktoś drugie takie państwo, namawiające do nieprzestrzegania prawa, które samo wprowadziło? Z planowanymi restrykcjami drogowymi może być podobnie, jeśli prace nad nowelizacją nie zostaną zatrzymane.

Główny Inspektor Transportu Drogowego uwierzył - a teraz przekonuje do magicznych zaklęć ustawodawcę - że kiedy zmniejszy się dozwoloną obecnie prędkość pojazdów i wprowadzi kosmiczne mandaty za jej przekraczanie, to ludzie przestaną ginąć na drogach. Kary mają sięgnąć nawet 700 zł, ale to dopiero początek festiwalu w wykonaniu autorów zmian, którzy w przeciwieństwie do Jarosława Kaczyńskiego posiadają prawo jazdy. Jeśli kierowca w ciągu pół roku przekroczy prędkość sześć razy, to narazi się na podwójną taksę.

To jeszcze nie koniec groteski. Kierowcom, którzy nie zapłacą mandatów, starostwa mają zawieszać prawo jazdy. Dzięki tej wizjonerskiej konstatacji w powiatach rozrosną się urzędnicze kadry, więc zapowiedź ograniczenia biurokracji, którą Tusk składał przed wyborami, też weźmie w łeb. Różki nad głową premiera urosną jeszcze większe.
Gdyby rozwiązanie problemu bezpieczeństwa na drogach było takie proste, ludzie nie ginęliby w miejscach, gdzie obowiązuje prędkość niemal na poziomie chodu piechura. Kilka dni temu stacje telewizyjne pokazały materiał z jakiejś wsi, w której prawie raz na miesiąc człowiek traci życie w wypadku. Policja ogranicza się do restrykcji, a miejscowi radzą bez skutku, żeby po prostu wymodelować zakręt. Bo auta wypadają z jezdni nawet przy trzydziestu na godzinę.

Przewidujący kierowcy coraz częściej jeżdżą z Wrocławia do Szczecina przez Berlin. To co prawda sto kilometrów dalej, ale trasę pokonuje się i tak szybciej niż po naszych wertepach. Wolność w Polsce i NRD nadeszła prawie w tym samym czasie. Tam jednak od razu zajęto się budowaniem dróg, zamiast pakować całą parę w utrudnianie życia ludziom.

Autor jest wiceprezesem Krajowego Klubu Reportażu i redaktorem naczelnym _ Panoramy Opolskiej _.

wiadomości
felieton
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)