Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Jan Płaskoń
|

Płaskoń: Polskie absurdy przerosły wyobraźnię zgrywusów

0
Podziel się:

Powinno się niezwłocznie uchwalić ustawę zakazującą robienia psikusów prima aprilisowych. Gdy 1 kwietnia media wrzucają do serwisów newsy zmyślone obok prawdziwych, to obywatel może się pogubić, a nawet częściowo zbzikować.

Płaskoń: Polskie absurdy przerosły wyobraźnię zgrywusów

Kto ze stuprocentową pewnością mógł wczoraj wiedzieć, czyMirosław Drzewieckimówi prawdę albo czy kłamie, zapowiadając wystąpienie na drogę sądową przeciwko dziennikarzowi, któremu udzielił wywiadu na amerykańskim korcie? Cała Polska słyszała, jak były minister sportu fatalnie się czuje, będąc przymuszony do życia w dzikim kraju.

Monolog sfrustrowanego polityka nie zawierał śladów montażu. Po powrocie na ojczyzny łono Drzewiecki stoczył jednak walkę z własnymi myślami i doszedł do przekonania, że ostatecznie jest patriotą. Chce więc przeczołgać reportera za to, że ten podsunął mu sitko w nieodpowiednim momencie. Żart to czy wiadomość podana absolutnie serio?

Jeśli 1 kwietnia słyszymy, że astronom z odległego kraju przy pomocy super precyzyjnych teleskopów dostrzegł na Marsie poruszające się pantofelki, to bez cienia wątpliwości wiemy, że mamy do czynienia z kiepską wyobraźnią autora. Gdy natomiast czytamy, że prezes NBP doniósł na polską Radę Polityki Pieniężnej do Centralnego Banku Europejskiego, pewności takiej mieć już nie można.

AlboZyta Gilowska, która akurat w porze prima aprilisu obwieściła, że przy narodzinach Platformy Obywatelskiej aktywnie uczestniczyły służby specjalne. Jeśli to nie żart, najnowsza historia może przewrócić się w do góry nogami w każdym szczególe.

Weźmy na przykład słynne publiczne wyznanie pani profesor z czasów, gdy sympatyzowała z PO. Czyżby zwrot _ Donald, bracie _ był już wtedy zakamuflowaną próbą ujawnienia pseudonimu agenta stojącego na czele partii? Trzeba przyznać, że wobec rewelacji Gilowskiej brzmi on nawet podobnie jak kultowe zdanie _ My name is James Bond _.

Patent na swojskie paradoksy w pałacu prezydenckim dzierżył dotychczasLech Wałęsa. 1 kwietnia okazało się, że obecny prezydent również wkracza na pole semantyczne znane jako _ nie chcem, ale muszem. _ Szef kancelarii głowy państwa powiadomił opinię publiczną, że jeśliLech Kaczyńskipoleci do Moskwy na uroczystości z okazji zwycięstwa nad faszyzmem, to zabierze na pokład samolotu gen.Wojciecha Jaruzelskiego, choć absolutnie się z nim nie zgadza.

Logicznie rzecz biorąc, obecność prezydenta pod murami Kremla może być uznana za akceptację tego, przeciw czemu zasadniczo on sam protestuje. W końcu kariera Jaruzelskiego ma niezaprzeczalny związek z dniem 9 maja 1945 r. Podobnie jak cały pojałtański porządek.

Nadmiaru logiki nie należy się jednak w polityce doszukiwać. W innych obszarach życia także. 1 kwietnia prezes Naczelnej Rady Aptekarskiej zwrócił się do polskich biskupów z odezwą, aby księża nie reklamowali wśród wiernych promocyjnych cen leków w aptekach sieciowych, bo uderza to w mniejsze placówki. Jeśli list prezesa nie jest aprilisowym żartem, to dowodzi, jak niewiele może nas już zaskoczyć.

Autor felietonu jest wiceprezesem Krajowego Klubu Reportażu

wiadomości
felieton
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)