Płaskoń: Premier Tusk się wkurzył na kiboli

Donalda Tuska rozpalił do białości transparent, na którym kibole nabazgrali co myślą o nim i o rządach Platformy. Ogłosił zatem światu, że skoro chcą wojny, to będą ją mieli. Nałożenie aresztu na wszystkie stadiony wykluczyłoby ewentualność kolejnych wybryków, co dla rządzącej partii jest przed wyborami jak najbardziej wskazane.

Bitwa osiłków zasłaniających łysiny kapturami, a pryszczate gębule szalikami, wywołała ogólnonarodową dyskusję i to jest wiadomość dużo gorsza. Dowodzi bowiem, że państwo prawa istnieje tylko na papierze. Odpowiedzialnością za dopuszczenie do demolki stadionu podczas finałowego meczu Pucharu Polski przerzucają się organizatorzy, policjanci, działacze PZPN oraz politycy, a komentatorzy mają gorący temat.

Gdyby prawo było skuteczne, premier nie musiałby zajmować się stadionami, ponieważ kibole nie mogliby się nawet zbliżyć do trybun. W państwie chorej praworządności szef policyjnego wydziału do walki z kibolami pisze natomiast do organizatorów meczu prośbę o wpuszczenie na stadion szefa bandy. Prowokacja jako uzasadnienie potrzeby utrzymania własnego etatu to metoda znana służbom od zarania dziejów.

[ ( http://static1.money.pl/i/h/111/t95343.jpg ) ] (http://news.money.pl/artykul/czy;lech;kaczynski;mial;dwa;pogrzeby,216,0,775128.html) Czy Lech Kaczyński miał dwa pogrzeby?
Do niewątpliwie dobrych wiadomości należy w mijającym tygodniu bezgłośne zakończenie niefortunnego powrotu delegacji PiS z uroczystości beatyfikacyjnych w Watykanie. Pożar hamulców w pociągu wiozącym szacowne grono mógł zaowocować powołaniem nowej komisji specjalnej Macierewicza, ale coś się odmieniło Jarosławowi Kaczyńskiemu, który polecił wyhamowywać absurdalne teorie w partyjnych szeregach. Mecenas Rafał Rogalski niezwłocznie oświadczył, że w kwestii helu, jaki Ruskie mieli rozpylić nad Smoleńskiem, on tylko nieśmiało pytał i broń Boże nic nie sugerował.

Dobra wiadomość nadeszła również z frontu walki z biurokracją. W ubiegłym roku armia urzędników wzrosła tylko o 12 tys., a jeszcze rok wcześniej przybyło w tym obszarze aż 40 tys. głów. Gdyby premier potraktował urzędnicze towarzystwo równie spontanicznie, jak stadiony, obywatelom żyłoby się z pewnością lepiej, zaś państwu oszczędniej. Wbrew przedwyborczym obietnicom nie należy jednak spodziewać się podobnego ruchu. W przeciwieństwie do kiboli rozrost biurokracji jest wprost proporcjonalny do zwiększania stabilnego elektoratu, który nie utrąci przecież karmiącej ręki.

Dobra nowina spotkała wreszcie Janusza Palikota. Mimo ponownej oferty Skarbu Państwa, nie znalazł się nikt chętny do kupna wytwórni wódek w Józefowie. Były poseł PO ma kłopoty, ponieważ zajmując się w sejmie porządkowaniem prawa, nie zdołał zapamiętać, że każda partia musi w ściśle określonym terminie złożyć sprawozdanie finansowe.

Teraz Palikot czeka w sądzie na skreślenie, ale już zapowiedział, żezarejestruje działalność polityczną pod nowym szyldem. Sondaże wskazują, że może to być ostatni happening Stańczyka z Lublina, więc jesienią józefowski _ Polmos _ będzie dla niego zrządzeniem losu. Palikot ma szansę wrócić do punktu wyjścia, z którego przed laty wziął kurs na salony, a potem - wszystko może się zdarzyć.

Historia w Polsce lubi się przecież powtarzać jak nigdzie indziej.