Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Jan Płaskoń
|

Płaskoń: Wesoły więzień w szafie

0
Podziel się:

Zwolniony przez pomyłkę z więzienia Jacek R. wrócił ponownie za kraty. Gdyby nie wszędobylskie media, policja mogłaby znów odtrąbić sukces.

Płaskoń: Wesoły więzień w szafie

Dziennikarze zainstalowali się z kamerą w mieszkaniu rodziców chwilowo ułaskawionego. Do lokalu w pewnym momencie weszła dwuosobowa grupa pościgowa. Policjanci powęszyli i poszli sobie precz - pogonieni zresztą przez ojca skazanego, a wtedy Jacek R. wyszedł z szafy. Uśmiechnął się szelmowsko do obiektywu niczym Machulski w _ Vanbankach _.

Został pojmany następnego dnia. Stacja TVN24 do późnej nocy retransmitowała spartaczoną akcję, więc pewnie wyciągnięto wnioski i nad ranem wysłano w pobliże szafy wzmocnione oddziały specjalne. Umundurowana funkcjonariuszka nie omieszkała przy tym powiedzieć przed kamerą, że jeśli dziennikarze faktycznie znali miejsce pobytu poszukiwanego, to mogą zostać pociągnięci do odpowiedzialności. Cyklistom tym razem darowano. Reporter nie zapytał, a policjantka sama z siebie nie ujawniła, dlaczego jej kumple też nie chcieli poznać owego miejsca. Wystarczyło przecież otworzyć szafę albo zajrzeć pod łóżko.

Chyba z okazji 8 marca najwięcej do powiedzenia w tej przekomicznej sprawie mają kobiety z pagonami. Luiza Sałapa, rzecznik Centralnego Zarządu Służby Więziennej, oświadczyła, że przypadkowo zwolniony z więzienia będzie musiał odsiedzieć swoje do października i nie może raczej liczyć na łaskę prezydenta. Skąd pani major może to wiedzieć?! Już w średniowieczu stosowano zasadę, że gdy skazaniec zerwał się ze stryczka, to ponownie nie był wieszany. Co prawda w tym przypadku urwali się klawisze i to raczej z choinki, ale jakby nie patrzeć, element szczęśliwego zbiegu okoliczności istnieje.

Zarząd więziennictwa powołał rzecz jasna komisję, która ma wyjaśnić kto i dlaczego wypuścił Jacka R. na wolność o siedem miesięcy za wcześnie, choć sprawa wydaje się banalnie prosta. Odpowiedź na pytanie _ kto _ znajduje się w kadrach, natomiast w kwestii _ dlaczego _ - należałoby przetestować funkcjonariuszy z liczenia na palcach obu rąk. Zwłaszcza, że Jacek R. zwracał klawiszom uwagę na pomyłkę, a nawet apelował ponoć do ich sumień, domagając się dalszego pozostania za kratami. Gdyby po wyjściu na świeże powietrze sam nie zawiadomił mediów, błąd mógłby nigdy nie ujrzeć światła dziennego.

Jeśli szefowie polskich więzień nie potrafią udzielić odpowiedzi na proste i oczywiste pytania, to żadna komisja tu nie pomoże. Trzeba po prostu zmienić system i generalnie przetrzepać kadry, jak zrobił to na początku lat 90. Paweł Moczydłowski. W przeciwnym razie pasmo niespodzianek się nie skończy. Płock będzie ulubionym miejscem do popełniania przez skazańców samobójstw w celach, a pobyt w Strzelcach Opolskich będzie diametralnie wpływał na zmianę poglądów oskarżonych.

Ostatnio został tam ulokowany główny świadek oskarżenia w procesie karnym Jana Widackiego. Gangster zaczął sobie szybko przypominać takie rzeczy, że niemal z dnia na dzień przeistoczył się w świadka obrony. Tyle że w międzyczasie zebrał od klawiszy srogie manto i jeszcze został przez nich okradziony.

Przed Jackiem R., kiedy już swoje odsiedzi, otworzą się zapewne drzwi do kariery. Będzie zapraszany przez stacje telewizyjne, może dostanie rolę w serialu i zatańczy na lodzie. Pod warunkiem, że do wykonania reszty kary nie zostaną mu wyznaczone więzienia w Płocku albo w Strzelcach.

wiadomości
felieton
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)