Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Jan Płaskoń
|

Płaskoń: Życie jak w totolotku

0
Podziel się:

Śmierć Agaty Mróz obudziła społeczne emocje. Tak jest zawsze, gdy tragedia dopada osoby publiczne albo przybiera znaczne rozmiary.

Płaskoń: Życie jak w totolotku

Po zawaleniu się hali podczas wystawy gołębi masowo odśnieżano dachy wszystkich hipermarketów, ale już rok później mało kto pamiętał o potencjalnych zagrożeniach. Po wybuchu metanu w kopalni _ Halemba _ skontrolowano akcyjnie pozostałe kopalnie, powstał zdaje się nawet jakiś raport, po czym czujność wróciła do stanu uśpienia. Wczoraj metan znów zabił czterech górników i kilkunastu ranił. Na Śląsk momentalnie przyjechał wicepremier Pawlak. Pewnie w kopalniach odbędzie się kolejna kontrola.

Śmierć utalentowanej młodej siatkarki sprowokowała publiczną debatę o stanie polskiej transplantologii w zakresie przeszczepów szpiku kostnego. Okazuje się, iż ta metoda leczenia chorób krwi, mimo niewątpliwego rozwoju medycyny, przypomina grę w lotto. Im bardziej tzw. antygeny zgodności tkankowej dawcy i biorcy są podobne, tym większa szansa powodzenia zabiegu. Prawdopodobieństwo znalezienia zgodności identycznej wynosi 1:25 mln, jest więc w praktyce prawie niemożliwe.

Na całym świecie istnieją banki dawców szpiku, czyli bazy danych, które ułatwiają lekarzom poszukiwania. W Niemczech taki bank zawiera informacje genetyczne o 3 mln potencjalnych dawców, w USA o 4,6 mln, natomiast w Polsce obejmuje zaledwie 35 tys. Należymy więc także w tym zakresie do grona krajów rozwijających się, co jak zwykle jest wynikiem braku pieniędzy lub też niewłaściwego ich rozdysponowania.

Prof. Zbigniew Religa mocno się zdziwił w telewizyjnym studiu, gdy usłyszał, że tysiące ochotników czekają na wprowadzenie do rejestrów. Tylko po transplantacji szpiku u Agaty Mróz do placówek medycznych zgłosiło się kilkaset osób. Były minister zdrowia trwał w przeświadczeniu, że banalny problem wyasygnowania 700 zł na analizę genetyczną jednego dawcy po prostu nie istnieje. Faktycznie można mieć takie przekonanie w kraju, w którym dużo więcej płaci się za poszukiwania ojca dziecka jednej aktywistki Samoobrony.

Na fali społecznych emocji pracujący w Irlandii młody Polak zaproponował, żeby potencjalni dawcy sami pokrywali koszty badań, skoro państwa na to nie stać. W wolnorynkowej rzeczywistości zresztą także ta cena nie jest sztywna. Fundacja Urszuli Jaworskiej wykonuje badania już za 400 zł, a w Niemczech kosztują one zaledwie 50 euro. Banki dawców działają ponad granicami, nic więc nie stoi na przeszkodzie, żeby Polacy rejestrowali się w bazach danych nad Łabą. Co prawda polska krew w niemieckim banku może wywołać alergię w niektórych środowiskach politycznych, ale to już nieistotny drobiazg wobec skali problemu.

Autor jest wiceprezesem Krajowego Klubu Reportażu i redaktorem naczelnym _ Panoramy Opolskiej _.

wiadomości
felieton
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)