Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Polsce bliżej do Bangladeszu niż do Unii Europejskiej

0
Podziel się:

Przed wielu laty uczestniczyłem w zorganizowanym przez Instytut Handlu Międzynarodowego i Gospodarki Porównawczej Uniwersytetu Hamburskiego seminarium poświęconego gospodarce Bangladeszu. Obawiam się, że rzeczywistość III RP zbliża się szybkimi krokami do stanu Bangladeszu sprzed 15 lat,

Polsce bliżej do Bangladeszu niż do Unii Europejskiej

Przed wielu laty uczestniczyłem w zorganizowanym przez Instytut Handlu Międzynarodowego i Gospodarki Porównawczej Uniwersytetu Hamburskiego seminarium poświęconego gospodarce Bangladeszu. Pochodzący stamtąd profesor referował plusy i minusy Bangladeszu jako ewentualnego obszaru dla bezpośrednich inwestycji zagranicznych. Wykorzystując zwykły przyjęty i powszechnie uznany schemat wykazał słuchaczom, iż rzeczywiście powinien to być jeden z najbardziej dogodnych obszarów dla międzynarodowych korporacji i inwestorów z całego świata. Faktycznie napływa tam jednak znikoma ilość inwestycji.

Na pytanie słuchaczy skąd ta nieracjonalność poszukujących uplasowania się żądnych zysku kapitałów, odpowiedział krótko z uśmiechem – w praktyce nie ma u nas Policji i tzw „koszty transakcyjne” związane z zapewnieniem bezpieczeństwa mieniu i pracownikom firm są tak wysokie, że eliminuje to wszystkie pozostałe zalety. Obawiam się, że rzeczywistość III RP zbliża się szybkimi krokami do stanu Bangladeszu sprzed 15 lat, i nie myślę o warunkach klimatycznych związanych ze światowym ociepleniem.

W ścisłym centrum Warszawy, ok. 1 km. od Komendy Policji – patrol interwencyjny po informacji, iż włamywacze znajdują się wewnątrz mieszkania przyjechał, proszę zgadnąć po jakim czasie, … a no po godzinie. W tym czasie interweniowali telefonicznie sąsiedzi co najmniej 5-7 razy i telefonował do oficera dyżurnego monitowany telefonicznie dzielnicowy, również co najmniej dwukrotnie telefonował kierownik dzielnicowych na całą Warszawę. Po tych telefonach pojawił się patrol (dwuosobowy) – w międzyczasie przypadkowi przechodnie i sąsiedzi wezwali dwa zwykłe patrole – potocznie zwane krawężnikami. Oczywiście owe patrole nie weszły do klatki, a przez walkie-talkie wzywały ekipę kryminalistyczną, pilnowaniem włamywaczy (trzech uzbrojonych w łom mężczyzn) zajmowała się ponad siedemdziesięcioletnia doktor historii oraz około pięćdziesięcioletni doktor medycyny. Krawężniki wolały pozostać przed klatką.

Wezwana grupa interwencyjna w sile dwóch funkcjonariuszy odprawiła wyżej wymienionych krawężników – mówiąc, że sami tu już zaprowadzą porządek,
a w celu podkreślenia swoich umiejętności zawodowych dowodzący około czterdziestoletni macho opowiedział o swoich wygranych przed chwilą bójkach z czterema bandytami w Wołominie oraz zagroził karą za bezpodstawne wzywanie Policji. Odprawił również niepotrzebnie robiących zamieszanie sąsiadów, głównie inteligentów na emeryturze i w towarzystwie poszkodowanego udał się do lokalu okupowanego przez włamywaczy zwalniając z posterunku ponad siedemdziesięcioletnią doktor historii, której z resztą trzeba było dość szybko udzielić pomocy medycznej, gdyż z przyczyn psychicznych wystąpiły zaburzenia somatyczne, a konkretnie niewydolność krążenia.

Następnie wylegitymowano włamywaczy w sposób niezwykle kurtuazyjny,
w przeciwieństwie do poszkodowanego, który w zdenerwowaniu miał trudności
ze znalezieniem dowodu osobistego. Po wręczeniu paszportu usłyszał – Pan taki byk i światowy człowiek i nie potrafił dać sobie rady z takimi trzema drobnymi panami? I po co to było nas wzywać?

W trakcie całego tego niepotrzebnego zamieszania ujawnił się główny lokator zameldowany w tym lokalu, a nie mieszkający w nim co najmniej od sześciu lat, lecz wynajmujący je nielegalnie. Ostatnio najemca ten przerzucił się na bardziej wyrafinowaną formę działalności gospodarczej, a mianowicie oferuje mieszkanie do sprzedaży, pobiera zaliczkę, następnie po 2-3 miesiącach rozmyśla się – każdy może przecież zmienić zdanie, więc zadatek zamienia się w czynsz, a proceder się powtarza.

Dla błyskotliwego kowboja całe to tłumaczenie nie miało żadnego znaczenia, bardziej wiarygodna była wersja, że biedny i naiwny najemca lokalu komunalnego – udał się na trzy dni do szpitala, zapewne zgubił klucze i dlatego synek i siostrzeniec pomogli wejść mu do domu, do którego w tym czasie zupełnie przecież niewiarygodny osobnik, trudniący się w swej pracy piórem i głową, a nie łomem, wstawił całą masę swoich rzeczy. Policjant nie zauważył zresztą śladów włamania, zapewne futryna częściowo porysowała się lub rozpadła ze starości. Nie uznał za stosowne uwzględnić informacji uzyskanych telefonicznie od kierownika dzielnicowych na Warszawę, któremu ów główny najemca był osobą dobrze znaną. Uznał za nieistotne dla sprawy czy w mieszkaniu znajdują się jakiekolwiek przedmioty uwiarygodniające stały lub chociażby czasowy pobyt głównego mieszkańca – najwyraźniej złożony gwałtowną niemocą zabrał ze sobą do szpitala wszystkie ubrania, obuwie, kwiatki, czasopisma, książki, środki czystości, wszelkie garnki, talerze,
a kawę, herbatę, sól, cukier i pozostałą żywność zdążył przekazać na pomoc dzieciom z Biesłana. Pouczył poszkodowanego, że ma opuścić lokal, inaczej usunie go przy pomocy przymusu bezpośredniego i jeśli chce może udać się do komisariatu i złożyć zażalenie.

Poszkodowany rzeczywiście tak uczynił i w towarzystwie świadka spędził osiem godzin w Komendzie Policji, aczkolwiek gwoli prawdy obiektywnie trzeba podkreślić, że większość doświadczeń zdobytych w tym czasie było niewątpliwie bardzo pozytywnych, odległych od doświadczeń z szeryfem z Wołomina. Świadek po ochłonięciu w dniu następnym udał się do komisariatu by uzupełnić swe zażalenie w formie pisemnej, zajęło mu to około 40 minut, gdyż nikt nie poczuwał się kompetentny ani do przyjęcia pisma, ani tym bardziej potwierdzenia przyjęcia.

Proszę czytelników o opinie i dzielenie się swoimi uwagami, gdyż sądzę, że to co jeszcze funkcjonuje w naszym transformującym się kraju, to wolne media i przez ich działania – szczególnie wobec zbliżającej się kampanii wyborczej - jest szansa by żyło nam się bezpieczniej, a przy tym dostatniej gdy do kraju będzie napływać więcej inwestycji bezpośrednich kreujących nowe miejsca pracy.

ps: Ostatnia wersja przedstawiona przez schorowanego, przedsiębiorczego oferenta jest taka, to że włamał się do mieszkania z obawy o swoje zapewne cenne meble.

Autor jest głównym analitykiem ds. rynków wschodnich East Stock Informationsdienste w Hamburgu oraz publicystą Financial Times, Neuer Züricher Zeitung, Rzeczpospolitej, CXO, CFO.

bezpieczeństwo
wiadomości
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)