Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Polska walczy o zagraniczne inwestycje

0
Podziel się:

To jest taka gra, w której nie ma punktów za drugie miejsce – o inwestycjach zagranicznych mówi Sebastian Mikosz, gość EKG, programu gospodarczego radia TokFm.

MAREK TEJCHMAN:
Dzień dobry. Dzisiejszym gościem jest Sebastian Mikosz wiceprezes Polskiej Agencji Informacji Inwestycji Zagranicznych.

SEBASTIAN MIKOSZ, wiceprezes Polskiej Agencji Informacji Inwestycji Zagranicznych:
Dzień dobry państwu.

MAREK TEJCHMAN:
W czerwcu mówił Pan, że do PAIiIZu prawie codziennie trafia zapytanie ze strony potencjalnego inwestora o warunki inwestowania w Polsce. Czy rzeczywiście część tych inwestycji zmienia się z pytań w potencjalne inwestycje?

SEBASTIAN MIKOSZ:
Tak, rzeczywiście jest tak, że ja chciałem odzwierciedlić szczególnie duże zainteresowanie inwestorów, z których powiedziałbym, co najmniej kilka przełożyło się już na bardzo konkretne rozmowy. Jest takie spontaniczne zainteresowanie, to znaczy my dostajemy zapytania, które przychodzą albo do naszych placówek dyplomatycznych i one nam je przekazują, albo bezpośrednio do nas. I obserwujemy to od początku roku i rzeczywiście ten ostatni okres, przed wakacjami i teraz, to znowu wzrost zainteresowania.

MAREK TEJCHMAN:
Są pytania, a co z inwestycjami?

SEBASTIAN MIKOSZ:
To się przekłada na projekty. To znaczy projektów, które w tej chwili agencja finalizuje jest około 20. Finalizacja oznacza, że to są decyzje na przestrzeni czterech sześciu tygodni mniej więcej. Trzeba zważyć to, że każdy projekt trwa długo. Jeżeli ja mówię o zapytaniu, to między zapytaniem a decyzją, którą my możemy państwu przekazać mija średnio około roku. Czyli to, co mówiliśmy w pewnym sensie na naszych konferencjach prasowych, że ten efekt wejścia do unii, i efekt wzrostu gospodarczego, który jest w Polsce i w Europie w tej chwili, będzie widoczny po jakimś czasie, że to nie będzie taki cykl zero - jedynkowy, tylko taka fala narastająca, którą obserwowaliśmy w innych krajach, które weszły do unii. Także nie jesteśmy zaskoczeni, natomiast trzeba by się troszeczkę lepiej przygotować do takiej fali. Oczekiwania inwestorów rosną wraz z zainteresowaniem.

MAREK TEJCHMAN:
20 inwestycji potencjalnych w ciągu najbliższych tygodni w tym podobno jedna bardzo, bardzo duża?

SEBASTIAN MIKOSZ:
Ja mogę powiedzieć tylko, że trwają pracę nad paroma dużymi projektami. Dla dobra sprawy nie będę komentował tego, co się ukazuje w prasie i tego, co ktokolwiek inny mógł mówić.

MAREK TEJCHMAN:
Trzymamy kciuki za takie inwestycje, żeby do nas trafiły. Natomiast jak duże to mogą być pieniądze ogólnie?

SEBASTIAN MIKOSZ:
Ja myślę, że pieniądze są trochę mniej ważne. To może zabrzmi paradoksalnie, ale ważne jest ile miejsc pracy się tworzy i jakie te miejsca pracy są. Bo tak na prawdę walka o inwestycje zagraniczne dzisiaj to jest w dużo mniejszym stopniu niż kiedyś walka o kapitał. Dzisiaj swoboda przepływu kapitału jest tak duża, że nie ma potrzeby zabiegać o środki finansowe jako takie, trzeba zabiegać o to co z nimi idzie. A idą z nimi tak: bezpośrednie miejsca pracy, czasami zaczynamy od 200, ale przecież mamy kilka inwestycji, które zbliżają się do 2 tys. Bezpośrednich miejsc pracy. Ale ważne jest to, że te miejsca pracy bezpośrednie tworzą inne w gospodarce. Coś, co jest bardzo dużym niezrozumieniem, kiedy się komentuje działalność naszej agencji i zabiegania o inwestorów, to jest to, że my oferujemy pomoc publiczną. I jest takie poczucie niesprawiedliwości, dlaczego rząd rozdaje pieniądze dużym firmom.

MAREK TEJCHMAN:
Bardzo często pytają o to słuchacze.

SEBASTIAN MIKOSZ:
Ja to rozumiem. To wynika może z tego, że nie wszyscy widzą jak ten mechanizm ekonomiczny funkcjonuje dalej. Otóż jednym z kryterium selekcji Polski jest istniejąca fala poddostawców, tłumacząc to jeszcze prościej oznacza to małe polskie firmy, które są bardzo dynamiczne, prężne i które są w stanie się dobrze rozwijać. I to, co my, może nie podkreślamy jako argument wystarczająco, że duży inwestor zagraniczny to są głównie zamówienia dla małych firm, które żeby urosnąć większe muszą żyć z jakiś obrotów, bo to o to chodzi. Ten mnożnik, o którym my zawsze mówimy, że jedno miejsce pracy w motoryzacji może stworzyć nawet osiem miejsc pracy u poddostawców. Te osiem miejsc pracy będzie tworzone u mniejszych firm. W przypadku sektora usługowego jest to troszeczkę mniej. To jest tak, że jeżeli ktoś robi centrum usług, takie bardzo zaawansowane technologicznie, oparte o oprogramowanie, zatrudni polskie firmy komputerowe, kupi komputery, będzie to rozwijał, absolwenci znajdą prace, znajdą pracę ludzie o wyższych
pensjach, czyli to się znowu przełoży na gospodarkę. Struktura gospodarki jest taka, że w pewnych segmentach płaci się mniej, a zatrudnia się więcej, a tam gdzie są węższe specjalizacje płaci się większe pensje. My badamy to. Przecież są nawet skutki tzw. budżetowe, które my prezentujemy rządowi, prezentujemy je również publicznie. Ile dana inwestycja, która zostanie dokonana w Polsce przyniesie dochodów budżetowych. Mam na myśli pieniądze z podatków zarówno do budżetu centralnego, to jest rządowego, jak i przede wszystkim do jednostek samorządu lokalnego, do urzędu marszałkowskiego, do gminy. To wszystko są rzeczy, które my liczymy. To nie jest tak, że my dajemy pieniądze, bo nam się ktoś podoba, czy ich nie dajemy, daje je rząd, my proponujemy pewne kwoty, a musimy je proponować, bo konkurencja je proponuje. A rzecz, o której mówimy zawsze. To jest taka gra, w której nie ma punktów za drugie miejsce. Tutaj ktoś jest i ma wszystkie bene fity tego, albo kogoś nie ma i trudno jest udowadniać fakt, że jeśli
ktoś się ulokował na Słowacji to będzie miało efekt regionalny. Będzie miało, ale dla nas na dzień dzisiejszy praktycznie nie mierzalny.

MAREK TEJCHMAN:
My ciągle ścigamy się z naszymi południowymi sąsiadami. Ostatnio sukces: MAN pod Krakowem. Ale oni w przeliczeniu na jednego mieszkańca przyciągają tych inwestycji niesamowicie dużo?

SEBASTIAN MIKOSZ:
Tak, ale tutaj pozwolę sobie na pewną złośliwość. W przeliczeniu na jednego mieszkańca krajem, który przyciąga najmniej inwestycji są Chiny. Dlatego że wskaźnik przeliczenia na jednego mieszkańca jest całkiem niewymierny. Ja myślę, że powinniśmy się skoncentrować bardziej na tym, jaki jest udział w produkcie krajowym brutto inwestycji zagranicznych znowu koncentrując się na kapitale a nie na jakości miejsc pracy. No ale musimy jakoś to mierzyć. Oczywiście nasi sąsiedzi zastosowali politykę, która w moim przekonaniu była całkowicie błędna, która zakończyła się zresztą taką trochę konfuzją. To znaczy należy wspierać inwestycje, należy dawać pomoc publiczną, ale należy je dawać w sposób bardzo rozsądny, w sposób zdecydowanie mniejszy, aniżeli oczekują tego inwestorzy i nie może to być walko li tylko na pomoc publiczną. Nasi południowi sąsiedzi, zresztą wszyscy, zastosowali metodę na prawdę kupowania inwestorów. To znaczy takiej niezdrowej licytacji, która zaczęła się już przy Hyundai, gdzie trzeba pamiętać, że
doszliśmy do kwot 100 mln euro wsparcia gotówkowego, żeby zabiegać o tę fabrykę, co już wykroczyło poza wszelkie ramy racjonalności, bo kalkulacja ekonomiczna pokazywała, że to nie jest warte.

MAREK TEJCHMAN:
Słowacy przepłacili jednym słowem?

SEBASTIAN MIKOSZ:
Zdecydowanie przepłacili tym bardziej, że jak widać ta fabryka najwyraźniej dzisiaj ma poważne kłopoty. Mamy przykład fabryki opon, którą przegraliśmy, która została odtrąbiona jako wielka polska porażka i myśmy stanowczo odmówili dyskusji na temat kwot, których inwestor oczekiwał, proponowaliśmy to, co nam się wydawało słuszne. Słowacy zaproponowali to, czego inwestor oczekiwał i ich rząd się temu sprzeciwił. Myślę że dymisja, nie chcę spekulować, pana ministra Rusko na Słowacji na pewno ma jakiś związek z tym, że rząd zaczął odrzucać tak hojne pakiety, bo nie ma takiej potrzeby.

MAREK TEJCHMAN:
A Słowacy trochę nie za bardzo rozpuścili tych inwestorów szczególnie z Korei?

SEBASTIAN MIKOSZ:
Rozpuścili ich. Tak. I tu jest pewna trudność dla wszystkich, którzy zajmują się inwestycjami zagranicznymi, dlatego, że odbiór społeczny jest taki, że my przegrywamy. Nikt nie analizuje dokładnie dlaczego przegrywamy. Jeśli przegraliśmy Hankooka, to po prostu dlatego, że było to nieuzasadnione ekonomicznie, dlatego, że mamy inne firmy oponiarskie, które zainwestowały przy zdecydowanie mniejszym wsparciu, więc tu jest kwestia pewnej racjonalności po prostu. Rzeczy nieakceptowanej nie należy ich akceptować. Jest prawdą to, co pan mówi, że Słowacy postawili nam tą porzeczkę od razu bardzo wysoko. Ja myślę, że z czasem okaże się, iż nasza polityka była trochę skuteczniejsza, bardziej długofalowa. A poza tym ja strukturalnie uważam, że sprawą państwa nie jest finansowanie inwestycji, tylko wspieranie inwestorów, a to jest taka subtelna granica, po której trzeba się bardzo ostrożnie poruszać.

MAREK TEJCHMAN:
Na razie rywalizowaliśmy ze Słowakami i Czechami, ale do UE niebawem wejdą inne kraje: Rumunia, Bułgaria. Tania siła robocza.

SEBASTIAN MIKOSZ:
Tak tylko cały czas trzeba pamiętać, że inwestorzy mają szereg kryteriów, które biorą po uwagę. Krajem, który przyciąga dzisiaj najwięcej inwestorów zagranicznych w Europie, a w ogóle w UE jest Francja. Paradoksalnie Francja, która słynie z restrykcyjnych praw pracowniczych, z bardzo drogiego kraju, ale ma świetne drogi, świetne bazy uniwersyteckie, jakość życia znakomitą. To wszystko sprawia, że pomimo kosztów potrafi przyciągnąć inwestorów. No oferuje stabilność prawną, polityczną i tak dalej. My musimy patrzeć na to, że na pewno Ukraina dojrzeje w którymś momencie żeby stać się konkurentem. Bułgaria, Rumunia i inne kraje oczywiście. Tylko wtedy myślę, że strategią następnego rządu powinno być to, jakiego typu inwestycje wtedy my będziemy mogli przyciągać.

MAREK TEJCHMAN:
Będziemy musieli przejść do innej ligi?

SEBASTIAN MIKOSZ:
Tak. Chiny to właśnie robią dzisiaj. Chińczycy bardzo głośno mówią o tym, że oni przez lata ściągali do siebie inwestycje produkcyjne i oferowali jedną zaletę: tanią siłę roboczą, masową, nie do końca może wykwalifikowaną na potrzeby, no ale koszty sprawiały, że inwestorowi się to opłacało. Dzisiaj Chińczycy mówią: my już nie jesteśmy zainteresowani wszystkim, jesteśmy zainteresowani węższą grupą i przede wszystkim chcemy, żeby chińskie firmy, które produkują w Chinach robiły także rozwój, badawczość, zaczęły powoli zmieniać tą ligę. Ja myślę że my mamy po temu wszelkie warunki i możemy zupełnie spokojnie już zacząć myśleć o tym jak utrzymać tych, których tu mamy i jak ściągać inną kategorię inwestorów.

MAREK TEJCHMAN:
Czyli możemy być Chinami Europy?

SEBASTIAN MIKOSZ:
No ja myślę, że jesteśmy, zdecydowanie. Są analizy, które mówią że koszty pracy są porównywalne, jeśli się narzuci transport i tak dalej. Ja wierzę w to, że aktualnie ten trend jest dobry i go utrzymamy i będziemy mieli innych i lepszych jakościowo inwestorów.

MAREK TEJCHMAN:
Moim gościem był pełen wiary Sebastian Mikosz. Dziękuję bardzo za rozmowę.

SEBASTIAN MIKOSZ:
Dziękuję uprzejmie.

Rozmawiał Marek Tejchman

wiadomości
gospodarka
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(0)