Nawet 5 miliardów złotych może zapłacić Skarb Państwa za przedwojenne obligacje. Na skutek wyroku Trybunału Konstytucyjnego nabrały one wartości. Jakiej? O tym zdecyduje Sejm, który ma rok na to by odnieść się do wyroku.
Obligacje przedwojenne były formą pożyczki społeczeństwa dla państwa, które przygotowywało się do ewentualnej wojny. Niestety, później okazały się bezwartościowe. Do wyroku Trybunału były gratką kolekcjonerską, nie przedstawiały większej wartości. Teraz jest szansa, że to się zmieni.
„Ludzie, którzy je kupowali często nie byli milionerami. Wiele osób inwestowała drobne oszczędności. Wtedy była to jedyna możliwość dobrego zainwestowania pieniędzy. Wydawało się, że nie niesie to za sobą żadnego ryzyka” – mówi Money.pl Tomasz Górniak ze Stowarzyszenia Posiadaczy Przedwojennych Obligacji.
Dlatego tak bardzo rozczarowany jest słowami premiera, który powiedział: „Zasady, że biedni Polacy mają zapłacić potomkom bogatych Polaków nie przyjmujemy. To zasada, która ze sprawiedliwością nie ma kompletnie nic wspólnego”.
Jaką wartość miały przedwojenne obligacje? Za kilka tysięcy złotych można było kupić dobry samochód. Za sto złotych np. bardzo dobrą maszynę do szycia, a codzienna gazeta kosztowała kilkadziesiąt groszy. Przed wojną obligacje można było nabyć za 10, 50, 100, czy też 1000 złotych.
_ Jaką wartość miały przedwojenne obligacje? Za kilka tysięcy złotych można było kupić dobry samochód. Za sto złotych np. bardzo dobrą maszynę do szycia, a codzienna gazeta kosztowała kilkadziesiąt groszy. Przed wojną obligacje można było nabyć za 10, 50, 100, czy też 1000 złotych. _
„To nie byli grubi kapitaliści, to byli zwykli normalni ludzie. Kapitalistom siłą odbierali obligacje” – mówi Górniak badający sprawę papierów – już teraz wartościowych – od 20 lat.
W poszukiwaniu obligacji
W każdym, z kilkunastu antykwariatów w całej Polsce do których dzwoniliśmy, na pytanie, czy można jeszcze dostać obligacje, słyszeliśmy negatywną odpowiedź. Jak mówili nam sprzedawcy zainteresowanie nimi od czasu wyroku TK nie wzrosło, co świadczy o ich rzadkości.
Ile kosztowały obligacje? Różnie. W stołecznym antykwariacie „Kosmos” cena wahała się w granicach 20 złotych za egzemplarz niezależnie od nominału jaki się znajdował na obligacji. „W zależności od tzw. stanu zachowania kosztowały one od kilku do kilkudziesięciu złotych” – mówi Wojciech Nomejko, posiadacz kilkudziesięciu obligacji o nominalnej wartości ponad siedmiu tysięcy złotych.
„Było kilka osób, które to kupowały – raczej kolekcjonerzy, choć zjawiały się osoby, które miały nadzieję, że zrobią na tym interes. Ci pierwsi raczej się z tego śmiali” – mówi nam Beata Zahorska ze wspomnianego wcześniej antykwariatu.
Powodu do zadowolenia nie mają osoby, które obligacje najczęściej wyrzucali do kosza, rozpalali nimi w piecu lub – jak mówi Górniak – używali ich do pakowania ryb. „Dawniej przekupki pakowały w nie ryby, bo były drukowane na papierze który nie przypuszczał tłuszczu” – mówi prezes stowarzyszenia zrzeszającego prawie 100 osób.
Obligacje pod lupą Sejmu
Z pięciu milionów przedwojennych obligacji, zachowało się jedynie kilka procent. Skarb Państwa na ich wykupieniu i pokryciu odsetek mógłby stracić nawet pięć miliardów złotych. Mógłby, ale zapewne nie straci. „Będziemy musieli się z tym jakoś uporać, ale nie na zasadzie 100 procentowego zwrotu. Jest pytanie „z czego?” – mówi premier Jarosław Kaczyński.
Sejm ma rok na wprowadzenie przepisów, które będą określać wartość danej obligacji, bo obecny projekt reprywatyzacji którym zajmują się posłowie nie reguluje tej kwestii. W przeciwnym razie o wysokości kwot będą decydować sądy. Na jakiej podstawie? Nie wiadomo, bo nie będą miały żadnych merytorycznych podstaw do określania wartości np. pięciuset złotowej obligacji.