Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Arkadiusz Droździel
|

Quo vadis polski parlamencie?

0
Podziel się:

Platforma Obywatelska chce wprowadzić okręgi jednomandatowe, zmniejszyć liczbę posłów o połowę, zlikwidować Senat. PiS nie przewiduje natomiast zmian w samej instytucji, lecz che zwiększyć uprawnienia prezydenta kosztem Sejmu. Przeanalizowaliśmy, jak wygląda władza ustawodawcza na świecie.

Quo vadis polski parlamencie?

Zgodnie z obowiązującą konstytucją polski parlament jest dwuizbowy. Sejm, zwany izbą niższą, zajmuje się pracą legislacyjną. Natomiast głównym zadaniem Senatu (izba wyższa) jest pooprawianie tego co jest uchwalane w Sejmie.

_ fot. PAP/Radek Pietruszka Czy w przyszłym Sejmie będzie 460 tabliczek? _

W Sejmie zasiada 460 posłów, a w Senacie 100 senatorów. Przyjmując, że w Polsce żyje 38,2 mln mieszkańców, jeden poseł przypada na ok. 83 tys. obywateli. Zaś na senatora przypada 382 tys. osób.

Każdy z parlamentarzystów może liczyć co miesiąc na prawie 12 tys. zł brutto uposażenia (ok. 3 tys. euro). Dodatkowo każdy z posłów i senatorów otrzymuje co miesiąc 10 tys. zł na pracę biura poselskiego lub senatorskiego.

Za nami wybory parlamentarne. Wygrały partie, które miały wygrać, a jedyną niespodzianką było zwycięstwo PiS przed PO. Obie partie, które najprawdopodobniej będą rządzić Polską w najbliższym czasie, różnią się pod wieloma względami. Jednym z punktów niezgody jest przyszłość parlamentaryzmu w Polsce. Platforma Obywatelska chce wprowadzić okręgi jednomandatowe, zmniejszyć liczbę posłów o połowę, zlikwidować Senat, zachować obecne uprawnienia parlamentu. Zaś PiS nie przewiduje zmian w samej instytucji, proponuje natomiast zwiększenie uprawnień prezydenta kosztem Sejmu.

Oba ugrupowania na poparcie swoich pomysłów przywołują sytuację panującą w innych krajach. Przyjrzyjmy się więc jak to wygląda w najważniejszych demokracjach.

USA
W Stanach Zjednoczonych obowiązuje system prezydencki charakteryzujący się rygorystycznym podziałem (separacją) władzy ustawodawczej i wykonawczej, oraz połączeniem funkcji prezydenta i szefa rządu. W myśl tych zasad prezydentowi (jako organowi władzy wykonawczej) przysługuje pełnia władzy wykonawczej, oraz zwolnienie z odpowiedzialności przed parlamentem - pozbawiony zostaje jednak możliwości ustawodawczych.

Parlament amerykański składa się z izby niższej – Izby Reprezentantów, oraz izby wyższej – Senatu. W Izbie Reprezentantów zasiada 435 kongresmenów, wybieranych co dwa lata w okręgach jednomandatowcyh. Natomiast w amerykańskim Senacie zasiada 100 senatorów, po dwóch z każdego stanu. Wybierani są oni na sześcioletnią kadencję, przy czym co dwa lata odbywają się wybory jednej trzeciej senatorów.

W USA mieszka 290 mln ludzi, tak więc średnio jeden kongresmen przypada na ok. 667 tys. amerykanów, natomiast jeden senator reprezentuje 2,9 mln obywateli. Co miesiąc senator lub kongresmen otrzymuje 13.500 USD uposażenia, czyli ok. 44 tys. złotych.

Francja
Francja jest przykładem państwa o systemie parlamentarno – prezydenckim. W systemie tym są trzy ośrodki władzy: parlament, rząd, prezydent. Przy czym szczególną rolę odgrywa prezydent wybierany w wyborach powszechnych, odgrywający decydującą rolę w tworzeniu rządu.

Francuski parlament składa się z dwóch izb: Zgromadzenia Narodowego – izby niższej, oraz Senatu – izby wyższej. Uprawnienia Senatu są jednak bardzo ograniczone i zwykle rozstrzygający głos ma Zgromadzenie Narodowe.

W Zgromadzeniu Narodowym zasiada 577 deputowanych, którzy są wybierani na 5 letnią kadencję. Wybór przedstawiciela do parlamentu opiera się na uzyskaniu większości w jednym z lokalnych okręgów wyborczych. Senat francuski składa się z 321 senatorów. Jego skład jest obierany przez około 145 tys. elektorów (elektorzy to zwykle przedstawiciele władzy lokalnej. Mandat senatora daje prawo zasiadania w izbie przez 6 lat. Co trzy lata połowa członków Senatu jest wybierana przez elektorów.

Jeden francuski deputowany reprezentuje ok. 104 tys. Francuzów (Francję zamieszkuje 60,2 mln ludzi), natomiast senator ok. 187 tys. Francuski parlamentarzysta co miesiąc otrzymuje z tytułu pełnienia mandatu ok. 5200 euro, czyli ok. 20 tys. złotych.

Niemcy
W Niemczech obowiązuje system parlamentarny, gdzie pełnia władzy przysługuje rządowi z kanclerzem na czele. Rząd z kanclerzem jest powoływany i odwoływany przez parlament. Prezydent ma czysto dekoratywne znaczenie - nie ma nawet prawa wetowania ustaw (może je jedynie odesłać do Trybunału).

Władzą ustawodawczą w Niemczech sprawuje Bundestag wraz z Bundesratem (Rada Federalna Niemiec). Ustawy uchwalone przez Bundestag wymagają akceptacji Rady, jeśli mają związek z suwerennością kraju związkowego lub jeśli instytucje krajów związkowych mają udział w ich realizacji.

W ławach Bundestagu zasiada ustawowo 598 posłów. Bundestag wybierany jest na czteroletnią kadencję w systemie mieszanym (połowa mandatów obsadzana większościowo, połowa proporcjonalnie). Natomiast 69 członków Bundesratu desygnuje każdy z 16 krajów związkowych, zależnie od liczby mieszkańców od trzech do sześciu głosów, które muszą być oddawane jednolicie.

Z racji tego, że Niemcy zamieszkuje 82,4 mln ludzi, jeden poseł średnio reprezentuje 138 tys. wyborców. Zaś jednego członka Bundesratu przypada prawie 1,2 mln Niemców. Dieta niemieckiego parlamentarzysty wynosi 7 tys. euro miesięcznie, czyli ok. 28 tys. złotych.

Hiszpania

Podobnie jak w Niemczech, również w innych największych krajach europejskich - w Hiszpanii oraz Włoszech – obowiązuje system parlamentarny. Hiszpański parlament tzw. Kortezy składa się z Senatu (izba wyższa) oraz Kongresu Deputowanych (izba niższa). Senat liczy 208 senatorów, a Kongres Deputowanych - 350 członków. Kadencja Kortezów trwa 4 lata. Biorąc pod uwagę, że w Hiszpanii żyje 40,2 mln mieszkańców, jeden deputowany jest reprezentantem 115 tys. obywateli, zaś senator 193 tys. Hiszpański parlamentarzysta otrzymuje co miesiąc 3 tys. euro, czyli ok. 12 tys. złotych.

Włochy

We Włoszech obowiązuje odmiana systemu parlamentarnego, system parlamentarno-gabinetowego, w której wzmocniona jest rola prezydenta - dysponuje on na przykład swobodnym prawem desygnowania premiera - co jest istotne w systemie wielopartyjnym; a w przypadku dymisji rządu może jej nie przyjąć i rozwiązać parlament.
Parlament składa się z dwóch izb: Izby Deputowanych, która liczy 630 członków, oraz Senatu, w którym zasiada 315 senatorów. Obie izby parlamentu wybierane są na pięcioletnie kadencje. 75 proc. mandatów w obu izbach obsadzane jest większościowo w okręgach jednomandatowych, 25 proc. proporcjonalnie w okręgach wielomandatowych.

Włoskich parlamentarzystów można uznać za krezusów, każdy z nich otrzymuje miesięcznie 12 tys. euro, czyli ok. 48 tys. złotych. Na jednego deputowanego przypada 88 tys. obywateli (Włochy zamieszkuje 58 mln ludzi), natomiast senator reprezentuje 184 tys. wyborców.

A co będzie w Polsce?
Jak widać we wszystkich największych demokracjach (podobnie rzecz się ma także np. w Wielkiej Brytanii, czy też Japonii) parlamenty są dwuizbowe: izba zwana niższą odpowiada za legislację, natomiast izby wyższe mają najczęściej ograniczone uprawnienia. Trudno jest więc podpierać się argumentem innych krajów w przypadku postulatu PO, wzywającego do likwidacji Senatu w Polsce.
Jednoizbowe parlamenty oczywiście funkcjonują także w wielu demokracjach, ale najczęściej w państwach o małej liczbie ludności np. w Słowacji, na Łotwie, Litwie, Estonii, Finlandii, Szwecji.

Natomiast wydaje się być wartym poparcia projekt ograniczenia liczby posłów, zasiadających w polskim Sejmie i Senacie. 83 tysiące obywateli, jaka przypada na jednego posła jest niższa od średnich w innych krajach europejskich. Warto się także zastanowić nad zmianą sposobu wybierania posłów. Może nie powinniśmy od razu wprowadzać systemu okręgów jednomandatowych, ale niemiecki system mieszany warto wziąć pod rozwagę.

Znacznie trudniej jest się ustosunkować do pomysłu lansowanego przez PiS, zmiany ustroju politycznego z parlamentarnego na parlamentarno – prezydencki, czy tez prezydencki. Jak widać z powyższych przykładów systemy takie obowiązują w niewielu krajach (USA i Francja). Na silną władzę prezydencką w Polsce jest chyba jednak za wcześnie. Prezydent, nie mający przynajmniej 50 proc. poparcia wszystkich uprawnionych do głosowania nie może skupiać w swoim ręku zbyt dużej władzy. A jak pokazują sondaże Lech Kaczyński, jeżeli nawet zostanie prezydentem to jego poparcie może maksymalnie oscylować w okolicach 30 proc. wszystkich uprawnionych do głosowania (w drugiej turze, jeżeli do niej dojdzie, trudno jest oczekiać, aby kandydat PiS uzyskał większe niż 55 procentowe poparcie, przy podobnym procencie frekwencji).

wiadomości
gospodarka
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)