Małgorzata po ponad dwóch miesiącach od gwałtu zgłosiła się do ginekologa. Ten stwierdził, że jest ona w 10. lub 11. tygodniu ciąży i - jako ofiara gwałtu - ma prawo do aborcji. Kobieta ze skierowaniem trafia do Szpitala Miejskiego w Dąbrowie Górniczej, gdzie odmawiają jej zabiegu. Lekarze twierdzą, że jest to 16. tydzień ciąży co oznacza, że dziecko zostało poczęte przed gwałtem.
Zarówno sąd pierwszej instancji, jak i apelacyjny odrzucają pozew. Dopiero Sąd Najwyższy przyznaje, że ciąża była wynikiem gwałtu, jednak orzeka, że Małgorzata ma tylko prawo do ubiegania się o pieniądze, które straciła, nie mogąc pracować w wyniku ciąży i porodu.
Sprawa wraca do sądu w Katowicach, który trzy tygodnie temu wydaje wyrok - zasądza jej 6 tysięcy 500 złotych na poczet zarobków, które Małgorzata utraciła.
Szczegóły tej sprawy - w "Gazecie Wyborczej".
"Gazeta Wyborcza"/kry/pp
